Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atomówki już w półfinale!

Rafał Rusiecki
Żółto-czarne wykorzystały już pierwszą sposobność, aby wygrać i awansować do następnej fazy play-off
Żółto-czarne wykorzystały już pierwszą sposobność, aby wygrać i awansować do następnej fazy play-off G. Mehring
Sopockie siatkarki wygrały w piątkowy wieczór 3:1 w Mielcu z tamtejszą Stalą. To było trzecie z rzędu zwycięstwo nad zespołem z Podkarpacia, którym żółto-czarne przypieczętowały awans do najlepszej czwórki w PlusLidze Kobiet.

Pewne obawy mieli kibice Atomu Trefla Sopot przed piątkowym meczem w Mielcu z tamtejszą Stalą. Siatkarki z Podkarpacia jeszcze przed świętami napsuły dużo krwi naszym zawodniczkom. Wszyscy pamiętali też o porażce w Mielcu 2:3 w sezonie zasadniczym. Mimo to szkoleniowiec gospodyń był ostrożny w przedmeczowych wypowiedziach.

- To prawda, że zdarzyło nam się już wygrać z drużyną z Sopotu - mówił przed kamerami Adam Grabowski, trener mieleckiej Stali. - Nie chciałbym jednak składać żadnych deklaracji. Zauważyłem, że wielu tak robi, a później, w trakcie meczu, zupełnie inaczej to wygląda. Oczekuję zaciętego meczu, a wynik przyjdzie sam.

Dobrze, że trener Stali deklaracji nie składał, ale nos go ewidentnie zawiódł. Atomówki miały problemy tylko w jednej partii. W pozostałych, nawet mimo początkowych kłopotów, potrafiły zachować zimną krew w decydujących momentach.

Już inauguracyjna odsłona pokazała, że faworyt jest jeden. Atomówki grały skoncentrowane. Jeśli nawet traciły przewagę, to wynikało to z tego, że bardzo chciały ten mecz wygrać szybko. Próbowały trudnej, technicznej zagrywki. Często jednak nie trafiały w pole lub piłka grzęzła w siatce.

Radziły sobie przy tym dobrze w przyjęciu. Grały w swoim rytmie i to trener Adam Grabowski musiał szybko wziąć dwie przerwy, aby jeszcze raz zmobilizować swoje zawodniczki.

Z dobrej strony pokazała się Olga Fatiejewa. Rosjanka zdobywała punkty atakiem jak natchniona. Zakończyła zresztą tę partię, którą Atomówki wygrały do 18.

W drugim secie nie było już tak wesoło dla sopocianek. Po ataku Magdaleny Sadowskiej przegrywały na początku 2:5. To jednak zawodniczki Alessandro Chiappiniego schodziły na pierwszą przerwę techniczną uśmiechnięte. Prowadziły 8:5 i wydawało się, że powtórzy się sytuacja z pierwszej partii. Schemat postarała się przełamać Agata Wilk. Rezerwowa Stali, mierząca 171 cm wzrostu (sic!) grała bez kompleksów i co rusz obijała blok sopocianek. A nasze zawodniczki nie mogły znaleźć na nią sposobu.
Drugą partię Atomówki przegrały i źle zaczęły następną. Sprawy w swoje ręce postanowił wziąć trener.

- Uwaga - krzyczał, mobilizując podopieczne, Chiappini. - Zmieńcie wyraz twarzy. Macie zacząć grać.

To poskutkowało. Żółto-czarne zaczęły zdobywać punkty blokiem. W trzeciej partii uzbierały w ten sposób aż 7 punktów.

W czwartej odsłonie piątkowego meczu Atomówki próbowała nękać Anita Kwiatkowska. Sopociankom jednak tak spieszyło się do domów, że nie pozwoliły sobie na niepotrzebne nerwy. Neriman Ozsoy zaczęła wspierać w ataku Fatiejewą i tego duetu nie mogły już powstrzymać mielczanki. Fatiejewa została zresztą okrzyknięta najlepszą siatkarką spotkania.

- Naprawdę przyłożyłyśmy się do tego meczu - przyznała później Paulina Maj, libero Atomu Trefla. - Sprężyłyśmy się, żeby wygrać już w pierwszym meczu. Cieszymy się z tego, że jesteśmy w półfinale. Sala w Mielcu jest specyficzna i gra się w niej bardzo ciężko. Teraz pozostaje nam poprawić kilka niuansów w grze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki