Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atomowa rozgrywka

Joanna Kielas Krzysztof Miśdzioł Tomasz Turczyn
Agitacja przeciwko budowie elektrowni jądrowej w okolicach Darłowa.
Agitacja przeciwko budowie elektrowni jądrowej w okolicach Darłowa. Fot. K.Miśdzioł
Kiedy eksperci na początku roku ogłosili ranking potencjalnych lokalizacji pierwszej polskiej elektrowni atomowej, nikogo nie zdziwiło, że na pierwszym miejscu znalazł się Żarnowiec. Wszak właśnie to miejsce miało być symbolem nowoczesnej energetyki w schyłkowych czasach PRL. A dwadzieścia lat temu - po protestach społecznych - przerwano całkiem zaawansowaną już inwestycję.

Teraz protestów wśród lokalnej społeczności nie ma. Nadziejom towarzyszą także jednak i obawy. Te pierwsze związane są z licznymi nowymi miejscami pracy i rozwojem infrastruktury w nadmorskich gminach, te drugie dotyczą ruchu turystycznego.

Lokalizacja elektrowni jądrowej nad Jeziorem Żarnowieckim, na pograniczu gmin Krokowa i Gniewino, ma zdaniem fachowców najwięcej atutów. Badania lokalizacyjne, geologiczne, tektoniczne przeprowadzono tu już w czasach PRL. W sześciu z siedemnastu dziedzin ocenionych obecnie przez ekspertów lokalizacja nad Jeziorem Żarnowieckim otrzymała maksymalną liczbę pięciu punktów. A tylko w jednej - zero, ale istotnej, bo chodzi o dostępność wody chłodzącej reaktor. Jezioro jest zbyt małym akwenem. Ale decydenci zapatrują się na sprawę optymistycznie: Hanna Trojanowska, pełnomocnik rządu do spraw energetyki jądrowej, wskazuje, że może zostać zrobiony przekop łączący Jezioro Żarnowieckie z Bałtykiem.

- To współgra z naszymi planami, bo chcielibyśmy ożywić turystycznie jezioro, uzyskując dostęp do morza - przyznaje wicewójt gminy Krokowa Jarosław Białk.
Do tej pory z wczasowiczów cieszą się północne miejscowości gminy, jak słynne Dębki, Białogóra czy Karwieńskie Błota. Gorzej jest na południu. Ma temu zaradzić m.in. realizowany od roku za unijne pieniądze program budowy sieci przystani nad Jeziorem Żarnowieckim. A połączenie z Bałtykiem ściągnęłoby tu tłumy żeglarzy.
Turystyka to problem kluczowy. W 70-tysięcznym powiecie puckim z wczasowiczów żyje większość gospodarstw rodzinnych. Latem wynajmują kwatery, otwierają sezonowe punkty gastronomiczne itp., itd. W lipcu i sierpniu w nadmorskim powiecie wypoczywa około miliona gości. Dwadzieścia lat temu mieszkańcy protestowali przeciwko elektrowni jądrowej, bo bali się powtórki z Czarnobyla. Teraz o bezpieczeństwie, zagrożeniu dla środowiska czy zniszczeniu krajobrazu się raczej nie dyskutuje. Najistotniejszą kwestią jest: jak na powstanie w Żarnowcu reaktora atomowego zareagują wczasowicze? Tego nikt nie wie, bo nie są prowadzone na ten temat badania opinii publicznej. W różnych sondażach rośnie akceptacja Polaków dla powstania atomówki, ale czy będą oni chcieli wypoczywać w pobliżu elektrowni?... Kiedy działacze Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego z gminy Krokowa zaproponowali przeprowadzenie referendum na temat lokalizacji EJ, wielu samorządowców i działaczy społecznych podchwyciło temat, proponując konsultacje społeczne właśnie latem, aby objęły one także wczasowiczów.

- Słyszymy, że reaktor może być kolejną atrakcją turystyczną, że ludzie specjalnie będą tu przyjeżdżać, aby zwiedzić elektrownię. Ale my nad morzem nie opieramy się na takiej jednodniowej turystyce. Chcemy mieć gości na turnusy dwu- i trzytygodniowe - przyznaje Adam Warlicki, wynajmujący latem pokoje w gminie Władysławowo.

Może rachunki będą niższe

Tego lata w Białogórze odbył się Zjazd Antyatomowy. Przeciwnicy budowy elektrowni jądrowej w Polsce przekonywali kwaterodawców, że mogą stracić klientów, zwłaszcza tych bogatych z Niemiec. Małgorzata Wyrwicz z Inicjatywy Antynuklearnej uważa, że w tamtejszym społeczeństwie takie elektrownie mają ostatnio bardzo złą markę.

- Jeśli elektrownia jądrowa powstanie w Żarnowcu, na pewno nie przyjadę tu już więcej na wczasy - powiedziała nam Malwina Głowacka z Warszawy, która w Białogórze wypoczywała już po raz czwarty. - Jest wystarczająco dużo innych atrakcyjnych miejsc na polskim Wybrzeżu. Uważam, że ruch turystyczny przestanie tu w ogóle funkcjonować.

- Myślę, że społeczeństwo dojrzało i budowa elektrowni nie wpłynie na liczbę turystów - uważa z kolei Jan Drabnicz, turysta z Łodzi. - Dla ludzi istotniejsza jest cena noclegów i rozrywki.
Mieszkańcy najbliższych okolic Jeziora Żarnowieckiego, gdzie turystyka jest słabiej rozwinięta, takich dylematów nie mają. Dla nich najważniejsze jest to, że inwestycja da wiele nowych miejsc pracy i młodzi przestaną uciekać do dużych aglomeracji.
- A może i rachunki za prąd przez to będziemy mieli niższe? - zastanawiają się w Krokowej.
Samorządowcy z Krokowej wypowiadają się na temat najbardziej prawdopodobnej lokalizacji EJ bardzo ostrożnie. A po cichu liczą ewentualne zyski, jakie do gminy wpływać będą z podatków. Pragmatyczne podejście prezentuje też burmistrz Pucka Marek Rintz, który uważa, że najlepszym zadośćuczynieniem dla społeczeństwa nadmorskiego powiatu byłoby zbudowanie tu nowego szpitala. Starosta pucki Wojciech Dettlaff przy każdej okazji podkreśla: "Nic o nas bez nas". On, jak i pozostali politycy lokalni czekają na konkrety ze strony rządu. Jesienią ma wreszcie ruszyć zapowiadana od dawna przez Ministerstwo Gospodarki kampania społeczna informująca o energetyce jądrowej.

W internetowej sondzie zamieszczonej na stronie serwisu puck.naszemiasto.pl głosy przeciwników i zwolenników żarnowieckiej lokalizacji dla pierwszej w Polsce elektrowni atomowej rozkładały się mniej więcej po równo. W samej gminie Krokowa - zdaniem samorządowców - liczba zwolenników reaktora w sąsiedztwie powoli rośnie.
Najbardziej znane wejście na plażę

Mieszkańcy niewielkiej nadmorskiej miejscowości Lubiatowo w powiecie wejherowskim do potencjalnej budowy elektrowni w pobliżu ich wsi podchodzą jak do przysłowiowego jeża. Nie są zachwyceni taką propozycją, ale na razie wstrzymują się od ewentualnych protestów, czekając na konkrety, czyli na ostateczną listę rankingową, która ma zawierać tylko kilka miejscowości, które mają największe szanse na budowę elektrowni.
- My tutaj żyjemy z turystów, a gdy zacznie się budowa elektrowni, nikt już do nas odpoczywać nie przyjedzie - twierdzi Jakub Świątek, sołtys obu wsi. - Cały czas powstają u nas nowe obiekty noclegowe, restauracje, co z nimi? Ja sam na sezon wynajmuję gościom pokoje i jest to dla mnie znaczący dochód. Poza tym stracimy najbardziej znane wejście na plażę dla całego powiatu wejherowskiego, które mieści się właśnie u nas. Autem można dojechać nad samo morze, tuż przy plaży jest parking, przy budowie elektrowni to wszystko zniknie. Najbliższe wejścia nad morze będą oddalone o 10 km w każdą stronę. To po prostu katastrofa.

Plany były już w latach 60.

Miejscowość o potencjalnej lokalizacji jądrówki dowiedziała się dokładnie rok temu, jeszcze przed opublikowaniem listy rankingowej PGE. Do gminy Choczewo we wrześniu 2009 r. trafiło pismo Towarzystwa Konsultantów Polskich, w którym towarzystwo informowało wójta, że zarekomendowało Lubiatowo jako miejsce budowy elektrowni. Wszyscy byli zaskoczeni, wójt zwołał natychmiast sesję. Radni byli tak zdumieni, słuchając wywodów Michałowskiego, że gdyby wójt poinformował na przykład, że leci na Księżyc - zdumienie nie byłoby na pewno większe.
- W naszym centrum turystycznym chcą zbudować jądrówkę, to był wtedy dla mnie szok - mówi Henryk Domaros, przewodniczący Rady Gminy Choczewo. - Gdy zadzwonił do mnie wójt z tą wiadomością, niezwłocznie przerwałem urlop na Mazurach i wróciłem do Choczewa.
Co ciekawe, władze gminy dotarły do dokumentów z 1968 roku, wtedy Lubiatowo prowadziło w rankingu lokalizacyjnym dla jądrówki.
- W dokumencie napisano, że najlepszą lokalizacją było właśnie nasze Lubiatowo, na drugi miejscu był Żarnowiec, a na trzecim Klempicz w Wielkopolsce, czyli już 50 lat temu była mowa o tych samych terenach, co obecnie - mówi Jacek Michałowski. - Dlaczego jednak elektrownię zaczęto budować w Żarnowcu? Lubiatowo jest położone nad morzem, więc reaktor wymagałby chłodzenia słoną wodą. A Rosjanie w ówczesnym czasie nie znali tej technologii chłodzenia, a nie do pomyślenia była sytuacja, że Polska miałaby elektrownię dostarczoną przez kraje Europy Zachodniej. Nasi "przyjaciele zza wschodniej granicy" stosowali technologię chłodzenia wodą słodką i my też musieliśmy zastosować to rozwiązanie. Dlatego wtedy Lubiatowo odpadło. Co ciekawe, wtedy nikt nie wiedział o żadnych listach rankingowych, wszystkie dokumenty były ściśle tajne. Do tych informacji dotarliśmy dopiero teraz.

Im dalej, tym bardziej "za"

Jednak im dalej od planowanej lokalizacji, tym pojawia się więcej głosów popierających inwestycję. Na południu gminy Choczewo zdecydowana większość ludzi chce elektrowni.
- Ja popieram budowę atomówki w gminie, na pewno samorząd zyska sporo pieniędzy i poprawi się infrastruktura, np. drogowa - mówi pan Henryk ze Zwartówka, do elektrowni miałby ponad 20 km. - To superpomysł na rozwój gminy i jeszcze lepszy na zmniejszenie prawie do zera problemu bezrobocia, które u nas, na terenach popegeerowskich, jest bardzo duże. Technologia też jest sprawdzona, więc nie obawiałbym się wybuchu. Rozumiem, że mieszkańcy Lubiatowa mogą być przeciwni, mają do tego prawo. Ja jednak na ich miejscu bym się cieszył - teraz wynajmują kwatery na 2 miesiące w roku, a gdy zacznie się budowa i napłyną tłumy pracowników, będą czerpali zyski z wynajmu przez wiele lat, przez 12 miesięcy.
Jak tłumaczy Wacław Seweryn, mieszkaniec Lubiatowa i członek Zarządu Powiatu Wejherowskiego, elektrownia w Lubiatowie może mieć dwie lokalizacje: albo tuż przy głównym wejściu na plażę, albo na wschód od wsi.
- Wszyscy kibicujemy tej drugiej możliwości, bo wtedy turystyka by tak nie ucierpiała - mówi Wacław Seweryn.

Gmina czeka

Wójt gm. Choczewo, Jacek Michałowski, wyjaśnia, że gmina na razie nie zajęła żadnego stanowiska, czy jest za, czy przeciwko elektrowni.
- Czekamy na rozstrzygnięcia, na początku grudnia ma być opublikowana kolejna lista rankingowa ograniczona do trzech lokalizacji - mówi Michałowski. - Teraz jest zbyt wcześnie, by się emocjonować, zobaczymy, w jakim kierunku sprawa pójdzie. Choć z drugiej strony odpowiadaliśmy na pytania Polskiej Grupy Energetycznej, która chciała wiedzieć, czy na terenach potencjalnej lokalizacji są miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego i jak jest ze strukturą własnościową gruntów. Otóż plany na 280 hektarów przyszłej ewentualnej jądrówki są fragmentaryczne, bo nie było potrzeby do tej pory robić planów dla pól i lasów, a właścicielami gruntów jest Agencja Nieruchomości Rolnych, Lasy Państwowe i prywatni właściciele.

Za budową atomówki właśnie w Lubiatowie przemawia kilka argumentów - położenie nad morzem, co ma umożliwić chłodzenie reaktora wodą morską, bardzo stabilny grunt, który doskonale nadaje się pod budowę elektrowni. Duża część ziem na tym terenie należy do Skarbu Państwa, więc nie byłoby problemu z wykupami gruntu pod inwestycję. Dodatkowo cały transport rzeczy potrzebnych do budowy elektrowni mógłby odbywać się nie drogą lądową, a morską.

Marszałek widzi perspektywy

Elektrownię jądrową na swoim terenie widziałyby też chętnie władze województwa zachodniopomorskiego. Powód jest prosty.
- Chcemy u nas mieć elektrownię, bo jej budowa otwiera szerokie perspektywy gospodarczego, naukowego i społecznego rozwoju regionu - mówił Władysław Husejko, zachodniopomorski marszałek. - To m.in. szansa na znaczące zmniejszenie bezrobocia. Tylko w bezpośredniej eksploatacji elektrowni jądrowej zatrudnionych będzie około tysiąca osób, ale jej pośrednie utrzymanie będzie przecież wymagać transportu, logistyki, zaopatrzenia, co zwiększy liczbę miejsc pracy do około 20 tysięcy.

Eksperci są pewni - kto pozyska elektrownię, przekona do niej mieszkańców, wygra.
- Według informacji, które posiadam, lokalizacja przy jeziorze Kopań jest lepiej postrzegana niż Żarnowiec i Warta-Klempicz - przekonywał Arkadiusz Klimowicz, burmistrz Darłowa. - To dlatego, że jest u nas lepszy dostęp do wody morskiej potrzebnej do chłodzenia reaktora. Ważne też jest powiedzenie, jaką wysokość będzie miała elektrownia. Czyli z jakiej odległości będzie widoczna. Czy np. zobaczą ją turyści z plaży, czy nie? Ta kwestia może zadecydować, czy atomówka odstraszy wczasowiczów oraz o tym, jak się do niej odniosą darłowianie
Zaprawieni w protestach

Tak jak w okolicach Jeziora Żarnowieckiego, nie wszyscy odnoszą się do tej inwestycji z entuzjazmem.
- Na początku lat osiemdziesiątych naukowcy prowadzili w naszej wsi odwierty. Mówili, że wybudują atomówkę - wspominał Eugeniusz Krakowiak z Kopania. - Teraz ponownie się o tym mówi, a my nie chcemy mieć atomowej budowli za płotem.
W latach 80. ogłoszenie planów lokalizacji elektrowni w Kopaniu zbiegło się z katastrofą czarnobylską. Strach był więc uzasadniony. Na czele protestów stała wówczas lekarka, Jadwiga Gosiewska, matka późniejszego wicepremiera Przemysława Gosiewskiego. Teraz też jest przeciw.
- Mimo że technologia jest nieporównywalnie lepsza niż kiedyś, to zawsze dochodzi do niej czynnik ludzki, a ten jest nieprzewidywalny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki