Kilkadziesiąt kilometrów od Pomorza, na terenie powiatu elbląskiego, potwierdzono przypadki wystąpienia u padłych dzików ASF - afrykańskiego pomoru świń. Służby weterynaryjne, ale także policja, straż pożarna w pomorskich powiatach graniczących z Warmią i Mazurami realizują program ochronny.
- W mojej opinii, kwestią tygodni jest informacja o tym, że ognisko ASF zostało wykryte na terenie Pomorza - mówi Andrzej Sobociński, żuławski rolnik.
Kwestia afrykańskiego pomoru świń stanęła niedawno na komisji bezpieczeństwa tego powiatu. Hodowcy trzody chlewnej są pełni obaw o swoje gospodarstwa. Coraz większa ich liczba wycofuje się z hodowli trzody.
- Dokładnych danych nie mam, ale w ciągu minionego roku bardzo wielu hodowców, zwłaszcza z gospodarstw małych i średnich, zrezygnowało z hodowli - mówi Maria Gwizdała z Pomorskiego Oddziału Doradztwa Rolniczego. - Oczywiście, na decyzję o likwidacji hodowli świń ma wpływ nie tylko ASF, ale także bardzo niska cena żywca w skupach.
- Świnie hodowałem od lat, to była w sumie rodzinna tradycja. W zeszłym roku zrezygnowałem - mówi jeden z pomorskich rolników, proszący o zachowanie anonimowości. - Nie mamy żadnego wsparcia z rządu, mam wrażenie, że nikogo nie obchodzi nasza sytuacja. Hodowla jest droga, w skupie żywiec jest poniżej kosztów produkcji, na co wpływ ma oczywiście ASF.
Groźne kolory na mapie
Mapa Polski pokazująca obszary, na których występuje afrykański pomór świń, zwany w skrócie ASF, pomalowana jest trzema kolorami. Niebieski oznacza obszar zagrożenia (objęty największymi restrykcjami), czerwony - obszar objęty ograniczeniami. Kolor żółty - to obszar ochronny. Wszystkie barwy pokrywają cały obszar województwa warmińsko-mazurskiego, a kolor żółty dociera aż do granic województwa pomorskiego.
Na mapie kropkami żółtego koloru oznaczone są miejsca, gdzie przypadki ASF stwierdzono u dzików. Z kolei czerwone oznaczają miejsce wystąpienia tzw. ognisk choroby w hodowli świń. Najnowsze wykryto pod koniec stycznia tego roku w okolicach Gołdapi. Cała hodowla licząca 67 sztuk została, zgodnie z procedurami, wybita. Obszary ASF pokrywają niemal całą „ścianę” wschodnią Polski. Maria Gwizdała z pomorskiego PODR dokładnie rok temu zamieściła na stronie internetowej ośrodka informację zatytułowaną „Zagrożenie ASF - coraz bardziej realny scenariusz także dla pomorskiego”. - Niestety, ale nadal jest się czego obawiać - mówi Maria Gwizdała. - Przypadków jest coraz więcej, coraz bliżej Pomorza.
Choroba ekonomiczna
Afrykański pomór świń to bardzo groźna i wysoce zaraźliwa choroba wirusowa, ale tylko dla świń i dzików. Nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. Nazywana jest natomiast chorobą ekonomiczną, ponieważ wywołuje ogromne straty w sektorze rolniczym. Nie dość, że wyniszcza stada, bo po wykryciu wirusa całą hodowlę trzeba wybić, to na dodatek wywołuje konsekwencje w handlu międzynarodowym. Kraj, w którym stwierdzono przypadki choroby, może zostać narażony na obostrzenia.
Jeszcze w 2014 r. w Polsce nie notowano przypadków afrykańskiego pomoru. Choroba wkroczyła do polskich gospodarstw, przeniesiona zza wschodniej granicy, gdzie ASF panuje od dawna, przez dziki. Te zwierzęta oraz hodowle świń, w których nie przestrzega się zasad bezpieczeństwa biologicznego tzw. bioasekuracji (higieny przy obsłudze zwierząt), są wg służb weterynaryjnych głównymi nośnikami wirusa. Do 2015 r. ASF wydawał się być w Polsce pod kontrolą. W ciągu ostatnich trzech lat jednak liczba przypadków tej choroby radykalnie wzrosła.
- Wirus afrykańskiego pomoru świń rozprzestrzenia się i przenosi tylko drogą mechaniczną. Nie szerzy się drogą kropelkową. Oznacza to, że drogą powietrzną stado się nie zarazi - tłumaczy Maria Gwizdała. - Świnie mogą zarazić się od chorego lub padłego zwierzęcia bądź przez przeniesienie wirusa do stada wraz z paszą, słomą lub inną ściółką, poprzez środki transportu, urządzenia i narzędzia, inne zwierzęta (psy, koty, gryzonie) albo przez człowieka.
Główny Inspektorat Weterynarii wymienia w katalogu przyczyn rozwoju ASF m.in. nielegalny handel chorymi świniami, wprowadzenie do gospodarstwa tusz dzików lub świń zakażonych wirusem (masarze są często właścicielami chlewni), bezpośredni kontakt między ludźmi i sprzętem z gospodarstw zanieczyszczonych wirusem a gospodarstwami wolnymi.
Dodajmy, że ASF to kolejna w ostatnich latach katastrofa, która dotknęła polski sektor produkcji wieprzowiny. Do 2013 roku Polska uporała się właściwie z tzw. chorobą Aujeszkyego, co spowodowało otwarcie rynków unijnych na polską wieprzowinę. Wcześniej tradycyjnym kierunkiem handlu rodzimego mięsa był wschód. Obecnie jest to również ograniczony rynek dla polskiej wieprzowiny, z uwagi i na ASF i na kwestie polityki - Federacja Rosyjska objęła embargiem polską żywność w odpowiedzi na sankcje, które zostały nałożone na Rosję po aneksji Krymu i wsparcie separatystów w ukraińskim Donbasie.
Kontrole i odstrzał
Wojewódzki Inspektorat Weterynarii walczy z ASF od roku 2014. To przede wszystkim kontrole w hodowlach i profilaktyka. Szkoleni są rolnicy (w 2018 r. 102 szkolenia), powiatowi lekarze weterynarii oraz myśliwi, którzy prowadzą odstrzał dzików (w sumie przeszkolono 1163 łowczych). W 2018 r. inspektorzy skontrolowali 2288 gospodarstw pod kątem zachowania zasad bioasekuracji. Sprawdzono wszystkie położone na terenach sąsiadujących z obszarami występowania ASF. Nasilone kontrole kontynuowane są od stycznia 2019 r.
- W przypadku stwierdzanych nieprawidłowości powiatowi lekarze weterynarii wydawali decyzje administracyjne nakazujące usunięcie uchybień - mówi Wojciech Trybowski, pomorski wojewódzki lekarz weterynarii. - Takich postępowań było 606. Obecnie kontynuowane są kontrole zasad bioasekuracji, a także kontrole sprawdzające w gospodarstwach, w których w roku ubiegłym wystąpiły uchybienia.
„Twardymi” metodami powstrzymania ASF jest odstrzał dzików, wzbudzający wiele społecznych kontrowersji. W 2018 r. na terenach Pomorza wprowadzono „sanitarny” odstrzał ograniczający populację dzika do 0,1 sztuki na kilometr kwadratowy.
- Poziom ten, zgodnie z danymi naukowymi, uniemożliwi transmisję wirusa pomiędzy dzikami - mówi Trybowski. - Jako sprawę priorytetową przyjęto osiągnięcie tego celu na wschód od Wisły (tj. od strony woj. warmińsko-mazurskiego, gdzie ASF występuje) oraz obwodów łowieckich wzdłuż szlaków komunikacyjnych: drogi krajowej nr 22 (Elbląg - Malbork - Starogard Gd., Człuchów), dróg ekspresowych S7 i S6. Każdy padły dzik jest badany przez specjalistyczny instytut w Puławach (każdy, kto natknie się na martwego dzika, zgodnie z przepisami, musi go zgłosić placówkom sanitarnym, weterynaryjnym, pod groźbą kary).
Bioasekuracja, choć oczywiście skuteczna w ochronie hodowli trzody, jest bardzo kosztowna. Gospodarstwo musi zostać ogrodzone, wyposażone w specjalne środki i maty dezynfekujące. W ogólnym bilansie, przy bardzo niskich cenach skupu żywca, rolnicy wolą zrezygnować z hodowli i nie ponosić kosztów takich inwestycji.
- To prawda, małe i średnie gospodarstwa likwidują hodowle tuczników, m.in. z uwagi na kosztowne wymogi ochrony - mówi Maria Gwizdała. - To może także dla wielu rolników zapaść, bo przy obecnej atmosferze wokół polskiej wołowiny trudno będzie im prowadzić w pustych chlewniach, nawet po kolejnych inwestycjach, inny rodzaj produkcji zwierzęcej.
M.in. o brak wsparcia w sprawie ASF pretensje do rządu mają hodowcy trzody chlewnej, co wyrażali np. w czasie protestów 6 lutego w Warszawie. - Za chwilę nie będzie polskiej wieprzowiny, nie będzie hodowli świń w Polsce - mówi Andrzej Sobociński. - Nie będziemy mieli swoich branż rolniczych, tak chwalona przez rząd polska zdrowa żywność zniknie.
ZOBACZ TAKŻE: Protesty rolników w całej Polsce. "Sytuacja w rolnictwie jest tragiczna"
TVN24
POLECAMY NA STREFIE AGRO:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?