Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Siódmiak: Węgry i Niemcy prezentują podobny poziom. To mecz z Węgrami będzie kluczowy w kontekście awansu do ćwierćfinałów

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Artur Siódmiak przez lata z powodzeniem grał w piłkę ręczną w reprezentacji Polski. Teraz kibicuje młodszym kolegom
Artur Siódmiak przez lata z powodzeniem grał w piłkę ręczną w reprezentacji Polski. Teraz kibicuje młodszym kolegom Damian Kujawa
Rozmowa z Arturem Siódmiakiem, wicemistrzem świata z 2007 roku i brązowym medalistą MŚ w 2009 roku w piłce ręcznej, byłym obrotowym m.in. Wybrzeża Gdańsk, który w reprezentacji Polski rozegrał 133 mecze i zdobył 102 bramki.

Polacy do tej pory na mistrzostwach świata zagrali zacięte mecze z Tunezją i Hiszpanią, a ostatnio zdeklasowali Brazylię. Jak ocenia pan ten początek?

Wierzyłem w to, że ten zespół stać na dobrą grę i nie rozczarowałem się. To początek pewnej drogi, tworzenia się zgranego kolektywu w postaci naszej kadry piłki ręcznej. Rozkręcają się z meczu na mecz. Widać radość, która im towarzyszy, i emocje, które pokazują podczas meczów. To jest zespół, który także w ciężkich momentach potrafi sobie radzić. Pierwszemu meczowi z Tunezją towarzyszyły jeszcze nerwy związane z pierwszym występem. Tak to jest w meczach otwarcia turnieju. Te zwycięstwo było jednak planowe. Później, paradoksalnie, minimalna przegrana z Hiszpanią pozwoliła nam uwierzyć, że możemy grać jak równy z równym z najlepszymi. Taka przegrana (26:27 – przyp.) ujmy nie przynosi, a wręcz przeciwnie pokazuje, że drzemie w nas potencjał, którego nie wykorzystywaliśmy w pełni wcześniej. Brazylia to przeciwnik z innej półki niż Hiszpania, ale mecz z tą drużyną, szczególnie w drugiej połowie, pokazał, że po naszej stronie było praktycznie wszystko. Ciężko wyróżnić kogokolwiek indywidualnie i tylko należy się cieszyć z wygranej. To dobry prognostyk przed drugą rundą mistrzostw świata.

Nasza drużyna narodowa rośnie w tym turnieju. Czy teraz można się spodziewać, że będzie tylko lepiej, czy odwrotnie, czy to już jest wynik ponad stan?
To nie jest wynik ponad stan, natomiast wiadomo, że zespół potrzebuje pewnej stagnacji. Ciężko utrzymać równy poziom w długim turnieju. Wydaje się jednak, że kondycyjnie i motorycznie , a przede wszystkim taktycznie, ten zespół jest dobrze przygotowany. Jeżeli więc chodzi o trudy wytrzymania turnieju, to nie powinno być źle. Przeważnie zdarzają się na turniejach słabsze mecze i tak też może się wydarzyć w przypadku reprezentacji Polski. Absolutnie te wyniki nie są wypadkiem przy pracy. Ten zespół zasłużył na dwie wygrane i bezapelacyjny awans do kolejnej rundy.

Szczególnie ten mecz z Brazylią udowodnił, że w piłce ręcznej dobra skuteczność bramkarzy tylko uskrzydla zawodników z pola gry.
Tak, bo bramkarze muszą tworzyć ścisłą synergię z obroną. Jeżeli defensywa dobrze funkcjonuje, to bramkarzowi też jest łatwiej. My tę pozycję mamy rewelacyjnie obsadzoną, a za szkolenie bramkarzy odpowiada nie kto inny, jak Sławomir Szmal. To klasa światowa, więc jest się od kogo uczyć. Gra naszych bramkarzy i procent ich skuteczności to nie są przypadki. Wielokrotnie Piotr Wyszomirski czy Adam Morawski potwierdzali swoją wysoką klasę w meczach ligowych i na arenach międzynarodowych. Należy się tylko cieszyć, że mamy taką ostoję między słupkami, bo wtedy z perspektywy zawodnika gra się łatwiej w ataku. Jeśli wiadomo, że w obronie, mówiąc kolokwialnie, idzie, to bramkarz też daje impuls do lepszej gry.

Polacy przegrali z Węgrami 26:30 i to Madziarzy zakwalifikowali się do ćwierćfinałów mistrzostw świata

Węgry i Hiszpanie w półfinale mistrzostw świata w piłce ręcz...

Reprezentacja Polski gra dalej z najlepszymi zespołami grupy A, z której awansowały Węgry, Niemcy i Urugwaj. Pana zaskoczyło to, że Węgry rzutem na taśmę wygrały w tej stawce?
Nie, ponieważ to jest zespół porównywalny, jeśli chodzi o zestawienie z Niemcami. Węgry są takim trochę niespełnionym zespołem. W rozgrywkach klubowych w Lidze Mistrzów odnoszą sukcesy, natomiast na arenie międzynarodowej, mimo tego bumu i koniunktury dla piłki ręcznej, reprezentacja nie odnosi znaczących sukcesów. Jest to zespół groźny, bardzo dobrze obsadzony. Nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Grupę A mogły wygrać Węgry lub Niemcy, bo miały zbliżoną sytuację, prezentują podobny poziom. Trzeba pamiętać, że Niemcy nie przyjechali w pełnym składzie, a wiele osób odmówiło przylotu do Egiptu. To też ma wpływ na grę tej dobrej reprezentacji.

Jak to się może potoczyć dla Polaków w drugiej rundzie mistrzostw świata?
Trzeba założyć, że Urugwaj pokonamy. Drugi mecz, z Węgrami, będzie kluczowy w kwestii awansu do ćwierćfinałów. Można już przecież powoli tak mówić. Ostatnie mecz z Niemcami może być już wisienką na torcie.

Urugwaj sportowo odstaje?
Zgadza się, odstaje. Jeżeli o reprezentacji Urugwaju w piłce nożnej możemy mówić w superlatywach, to w piłce ręcznej jest to zespół, który raczkuje. Uważam, że przy odpowiedniej koncentracji z takim zespołem jak nasz nie powinien mieć najmniejszych szans.

W sobotę jest mecz z Węgrami, a w poniedziałek z Niemcami. Jak podejść do tych spotkań?
Normalnie. Tak jak powiedziałem, kondycyjnie i motorycznie widać, że jest dobrze. Wiadomo, że im dalej w las, tym trudniej. Poziom przeciwników jest większy, a zmęczenie też narasta. Taki jest sport, że czasami trzeba zacisnąć zęby. Jestem przekonany, że jest ogromny duch walki i serce, więc nikt nie będzie odpuszczał. Chciałbym, żeby omijały nas kontuzje i ewentualne sytuacje związane z koronawirusem. To są takie losowe zdarzenia, które mogą osłabić zespół w dowolnym momencie.

Myślę, że ta pomorska pieczątka w reprezentacji jest ważna. Mamy w kadrze wielu zawodników pochodzących z regionu, jak bracia Gębalowie z Gdyni, Michał Daszek z Tczewa, Piotr Chrapkowski z Kartuz czy Maciej Majdziński z Kwidzyna. Sam trener Patryk Rombel pochodzi z Kwidzyna.
To miłe, że ci zawodnicy mają swoje korzenie na Pomorzu. Ja myślę, że w ogóle region gdański jest dobrym ośrodkiem od wielu lat. I nie jest to niespodzianką. Cieszy też, że ludzie, którzy wyszli z SMS-ów (Szkoła Mistrzostwa Sportowego – przyp.), poprzez szkolenie centralne również znaleźli się w tej kadrze. Przykładem jest tutaj młody Michał Olejniczak. Cieszę się, że powoli ten system szkolenia, który tak był krytykowany przez wiele lat, przynosi efekty. Wydaje mi się, że Patryk Rombel, Sławek Szmal i Bartek Jurecki w sztabie szkoleniowym to gwarancja doświadczenia i dużej pomocy w kierowaniu tym zespołem.

Przejdźmy do szerszego spojrzenia na mistrzostwa świata. Które drużyny do tej pory zrobiły na panu najlepsze wrażenie, a które rozczarowały?
Wszystkich meczów nie oglądałem, ale przeglądając wyniki widać, że większych niespodzianek nie ma. Faworyci przeważnie wygrywają. Zdarzają się oczywiście ich potknięcia. Tak było w przypadku remisu Chorwacji z Japonią, czy Hiszpanii z Brazylią. Wydaje mi się, że trzon zespołów, które będą walczyły o medale stanowić będą nadal Norwegowie, Francuzi, Chorwaci i Hiszpanie. Trendy w piłce ręcznej aż tak się nie zmieniły, nawet mimo tego, że ten turniej jest trochę dziwny, a kadrowo te drużyny nie są najmocniejsze. Mam nadzieję, że nasza reprezentacja „zakręci się” gdzieś koło ćwierćfinałów.

Dobrze radzi sobie drużyna rosyjska, występująca pod zmienioną flagą i nazwą. Ma to związek z grzechami dopingu w rosyjskim sporcie. Czy to też budzi wątpliwości?
W piłce ręcznej, oczywiście, jest doping, bo tego w ostatnich dziesięcioleciach się nie wykluczyło. Są to jednak sporadyczne przypadki. Rozumiem, że reprezentacja Rosji jest wykluczana z większości zawodów sportowych. Jeśli jednak chodzi o piłkarzy ręcznych, to nie przypominam sobie za mojej kadencji, a grałem kilkanaście lat, żeby ktoś z rosyjskiej drużyny narodowej był wykluczony za doping. Tutaj możemy być chyba jak najbardziej spokojni.

A jak pan odbiera mistrzostwa świata na YouTube, bez polskiego komentarza, a z wieloma odgłosami tła boiskowego?
Adoptuję się do tej sytuacji. Jest to przykre, ale rozumiem, że chodzi o względy finansowe. Nie chcę wchodzić w szczegóły i przekomarzać się z kimkolwiek, ile kosztowały na przykład mistrzostwa w piłce nożnej. Po prostu kierownictwo TVP postanowiło, że nie jest w stanie zapłacić określonej sumy. Chciałbym, żeby ten turniej był w telewizji, ale oglądam go na You Tube.

Rozumiemy, że nadawca nie zgadza się na jego zdaniem wygórowaną cenę. Właściciele praw telewizyjnych też jednak nie spuścili z tonu. W tej sytuacji żadna ze stron nie wygrała.
Jeśli się dobrze orientuję, to spółka Sportfive ma prawa do mistrzostw świata w piłce ręcznej. Wiadomo, że jeśli chodzi o gospodarkę, to sytuacja jest trudna. Nie byli więc elastyczni. Jako kibic życzyłbym sobie, aby sukcesy naszej reprezentacji, popularyzującej dyscyplinę, były dostępne w telewizji ogólnopolskiej. Tak jednak nie jest i to jest przykre. Miejmy nadzieję, że Polacy awansują do ćwierćfinałów i taka transmisja będzie niezbędna. Chciałbym wrócić do czasów, kiedy w styczniu zasiadaliśmy przed telewizorami. Przez ostatnie 10 lat ja jestem w tej grupie kibiców reprezentacji. Styczeń w Polsce to od wielu lat był czas zagospodarowany na skoki narciarskie i piłkę ręczną.

"Każdy mecz jest dla nas finałem. Każde spotkanie gramy na 110 procent"
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki