Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Kujawiński przebiegnie Polskę wzdłuż jej granic. Zrobi to bez wsparcia z zewnątrz. Biegacze mogą mu towarzyszyć na trasie

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Artur Kujawiński rozpocznie i zakończy swoje wielkie wyzwanie biegowe w Sopocie
Artur Kujawiński rozpocznie i zakończy swoje wielkie wyzwanie biegowe w Sopocie archiwum prywatne
Rozmowa z Arturem Kujawińskim, ultramaratończykiem, który chce w około półtora miesiąca obiec wzdłuż granic Polskę, a wyczyn ten rozpocznie w niedzielę, 25 lipca na molo w Sopocie. Sportowiec z Poznania chce przebiec ponad 4 tysiące km, a zrobi to z plecakiem, który będzie ważył 6-7 kg. Na wytyczonej trasie będzie stał w kolejkach po jedzenie do sklepów i szukał noclegów, aby nocą nie spotkać się oko w oko z dziką zwierzyną.

Pana biegowe wyzwanie pod nazwą Run Around Poland zapowiada się, jako prawdziwe szaleństwo. Pan zdaje sobie z tego sprawę?
Można tak powiedzieć (śmiech). Przyznam, że to są już naprawdę duże kilometraże i duże wyzwanie, bo trudno znaleźć podobne na świecie. Wiem, że ultramaratończycy biegli już przez Nową Zelandię, czy z północy na południe Anglii. Chyba największy szlak, pokonywany raz po raz, znajduje się w Stanach Zjednoczonych, a wiedzie on z Kalifornii do Nowego Jorku. To trasa na 3 tysiące mil, czyli ok. 4,8 tys. km. Ja jestem do mojego wyzwania przygotowany. W tym roku mija 30 lat, jak uprawiam lekkoatletykę. Zaczynałem od sprintów, a od 22 lat specjalizuję się w biegach długich. Doświadczenie jest już bardzo duże.

To wyzwanie na rekord Guinnessa. Jak to będzie wyglądać?
To zgłoszenie zostało już przyjęte do rozpatrzenia. Tego typu wyczyny są rejestrowane jako pierwsze, najszybsze pokonanie granic Polski. Nie jest to rekord, który można zatwierdzić komisyjnie w jeden dzień. Dopiero w momencie ukończenia biegu prześlę całą dokumentację jego realizacji. W moim przypadku będzie to nagranie śladu oraz wszelkie dokumenty potwierdzające, że przebiegłem tę trasę. Dopiero po tym będzie regulaminowy czas 12 tygodni na zatwierdzenie rekordu.

Wytyczył pan sobie trasę, która wynosi ok. 4 tysiące kilometrów. Ile czasu może zająć jej pokonanie?
Półtora miesiąca. To i tak jest krótki okres, bo nie zamierzam zarywać nocy. Będę więc spał od 6 do 8 godzin, ponieważ w innym przypadku mocno by się to odbiło na zdrowiu, a przede wszystkim na regeneracji mięśniowej. Ten plan zakłada pokonywanie dziennie średnio po dwa maratony (klasyczny maraton to bieg na 42 195 metrów – przyp.). Z tego punktu widzenia największe wyzwanie sportowe jakie znam, to 20 maratonów w 10 dni. To jest duży wysiłek i niewielu biegaczy się na to porywa. W moim planie wychodzi, że muszę przebiec przez 45-50 dni po dwa maratony dziennie. To wielkie wyzwanie, do którego ciężko się przygotowywałem. Treningowo przez 6,5 miesiąca przebiegłem 4 tysiące km. Widać więc, że przy ciężkich treningach, ale także zachowaniu normalnych obowiązków domowych i obciążeniu dla organizmu, taki kilometraż zajmuje ponad pół roku. Nastawiam się, żeby wykonać to w półtora miesiąca. Dobrym biegaczom, takim już zaawansowanym, przebiegnięcie tego dystansu zajmuje rok. Tymczasem ja w tym roku, wliczając treningi, ten wyczyn i fakt, że w drugiej części roku też będę biegał, wychodzi mi ok. 10 tys. km. To dobre 2-3 lata biegania dla zaawansowanego maratończyka.

Żeby też oddać skalę wyczynu, to trzeba dodać, że przebiegł pan 126 oficjalnych maratonów i ultramaratonów.
Zgadza się. Ostatnio biegłem dwa razy po 100 km. To było w formie treningu, przetarcia i sprawdzenia formy. W jednym z nich, górskim, biegłem z pełnym wyposażeniem plecaka. Dokładnie takim, jaki wezmę teraz na tę moją wyprawę. Chciałem w ten sposób sprawdzić, jak to mój organizm zniesie i jak rozkłada się ciężar bagażu, czy mnie nie obciera. Sprawdziłem też przy okazji buty.

Skomplikował pan sobie sprawę dodatkowo także tym, że wyzwanie odbywać się będzie bez wsparcia z zewnątrz. Co pan zatem zabierze do tego plecaka?
Niewiele (śmiech). Ważyłem już każdą rzecz, bo dochodzimy do momentu, w którym każde 100-200 gramów zaczyna mieć duże znaczenie. Wybieram tylko niezbędne rzeczy. Takie, które na pewno mi się przydadzą. Zdecydowałem się na 4-5 kompletów odzieży, krótkiej i długiej. Same powerbanki ważą ponad 0,5 kg. Będę miał więc co najmniej cztery powerbanki, dwa zegarki, bo jeden musi być zapasowy, dużo okablowania dla pewności, że wyczyn będzie właściwie monitorowany, drobne kosmetyki, plastry, czy wazelinę. Połowę ciężaru stanowić będzie odzież, ale obciążać mnie będą także kijki, które ze względów bezpieczeństwa wykorzystam w górach, oraz dodatkowa para butów. Chciałem być samowystarczalny i nie posiłkować się pomocą z zewnątrz. Ta druga para butów się przyda, ale to dodatkowe 600 gramów ciężaru. To obciążenie, bo prawdopodobnie te buty wykorzystam po około trzech tygodniach. Będę więc je czuł na plecach przez ok. 1500 km.

Wszystko ma pan bardzo dobrze wyliczone.
Z racji wybrania formuły samowystarczalności dziennie tracić będę od trzech do czterech godzin. Wynika to z tego, że będę musiał dobiec dodatkowe odcinki na nocleg. A ten nocleg nie zawsze jest przy trasie. Czasem to jeden, a czasem dwa km od linii. Będę też musiał poszukać sklepów, które oczywiście też nie są idealnie przy trasie. A w sklepie będę musiał normalnie czekać w kolejce. Bieganie z plecakiem będzie mnie z czasem coraz bardziej obciążać. Sprawdzałem już to i przekłada się to na wolniejsze tempo od jednej do dwóch minut na każdy kilometr. Ta strata czasu w normalnych warunkach, ze wsparciem, mogłaby być wykorzystywana na pokonywanie kolejnych kilometrów, czy na lepszą regenerację. Z supportem tę trasę można by pokonać o co najmniej 10 dni szybciej. Wynika to z tego, że wtedy można się skupić wyłącznie na bieganiu w specjalnej odzieży, bez plecaka, który waży 6-7 kg. W komfortowej wersji można mieć bagaż 20-30 kg, fizjoterapeutę, osobę, która będzie przygotowywała posiłki, a następnie podawała ją na trasie, a przede wszystkim zdrzemnąć się w kamperze. Zdecydowałem się jednak na wersję bez wsparcia, aby mieć większą satysfakcję na koniec. Według ogólnie przyjętych reguł mogę korzystać ze sklepów, hoteli, hosteli i zajazdów, które są na trasie. Nie może ze mną jechać ekipa towarzysząca, która będzie mi pomagać. Nie ma za to problemu, żeby biegacze dołączali do mnie na odcinku kilku-kilkunastu km. To jest dozwolone, jako forma wsparcia mentalnego. Napotkane osoby mogą więc przybić ze mną piątkę i potruchtać ze mną.

Kojarzy mi się to z obrazkami z Forresta Gumpa.
Dokładnie! Chciałbym jako Polak obiec swój kraj. To ciekawy wyczyn, którego – jak sprawdziłem w internecie – nikt nie dokonał. Dwóch-trzech biegaczy nazwało, że biegnie dookoła Polski, ale skupili się na większych miastach i w ten sposób okroili trasę o ok. tysiąc km. Trzeba więc powiedzieć, że to była symboliczna nazwa biegu. W większości, na ile to możliwe, pobiegnę po delikatnie wydeptanych ścieżkach wzdłuż granicy. Muszę omijać tereny zamknięte jak parki narodowe, czy torfowiska. Na rzekach też nie we wszystkich miejscach są mosty. Przeszkody naturalne są już rozpracowane. Samych przewyższeń w górach będzie ponad 33 tysiące. To parę Mount Everestów. Zainteresowali się tym projektem także zagraniczni biegacze, którzy trzymają za mnie kciuki. Wydaje mi się, że to dobra promocja Polski na świat.

Powiedział pan o tym wyznaczaniu trasy wzdłuż granic, które nie wszędzie są biegaczowi przyjazne. Które odcinki będą pana zdaniem najtrudniejsze?
Na pewno Tatry. Jestem przygotowany na same przewyższenia, ale trudniejsze jest ukształtowanie terenu. Chodzi tutaj o ostre kamienie, luźne kamienie i bardziej zróżnicowane podłoże. Kiedy minę już Tatry, to będzie w porządku. Jeśli zdrowie pozwoli, to 8 sierpnia powinienem być w Szklarskiej Porębie, a w Tatrach 20 sierpnia.

Ze strażą graniczną jest pan już w kontakcie? Będą z panem biec, czy pana ganiać?
Napisałem do nich list, aby nie byli zaniepokojeni moją obecnością. Chodzi tutaj przede wszystkim o granice wschodnie. A tam dotrę w tamte okolice 25 sierpnia. Cały czas uszczegóławiam mapę, nad którą pracuję już trzy miesiące. Przeglądałem ją już wiele razy, analizowałem każdą ścieżkę i uliczkę. Sklepy i noclegi muszą być też w pobliżu trasy. Mapa jest już zamknięta i mogę ją przekazać straży granicznej, którą proszę o wyrozumiałość w trakcie wyczynu.

A z leśnikami rozmawiał pan? Pytam pod kątem ewentualnych spotkań oko w oko z dziką zwierzyną.
Szczerze mówiąc większość tych terenów ja już przebiegałem lub znam koleżanki, kolegów, którzy na tych terenach trenują. Biegałem na tych trasach w nocy, tam też nocowałem. Nie jest to dla mnie nowa sytuacja. Wyznaję zasadę, że będę biec w ciągu dnia i przed zmierzchem planuję już być na noclegu. Nie obawiam się więc okolicznej zwierzyny, czy biegania w lesie. Te ścieżki są wydeptane, ale rzadko uczęszczane. Mam nadzieję, że niedźwiedzia nie napotkam.

Rozpocznie pan tę wielką próbę z Sopotu. Dlaczego wybrał pan molo na miejsce startu?
To piękne miejsce. Byłem tu kilkukrotnie i biegałem w tych okolicach. Trenowałem w tych miejscach, a one dobrze mi się kojarzą. Znam kilkadziesiąt km przed i za Sopotem. Wiem, że będzie dla mnie bezpiecznie wybiec z Sopotu, a przede wszystkim do niego wrócić. Kiedy będę 30-40 km przed miastem, to będę się czuł znajomo, swobodnie i będę wiedział, dokąd zmierzam. To także dobry, charakterystyczny punkt na mapie Polski. Sopot ma wiele walorów, a zacząłem go odkrywać niedawno, trzy lata temu. Zauroczyłem się tym miejscem. Zapraszam na start o godz. 9 na molo w Sopocie (niedziela, 25 lipca 2021 – przyp.). Będzie okazja się spotkać. Ok. 9.15, po pożegnaniu się z rodziną i najbliższymi, ruszę na trasę. Pierwszego dnia zakończę bieg w Jastarni, czyli po przebiegnięciu ok. 80 km. To ma być rozgrzewka, bo drugiego dnia w planie jest już 90 km i wówczas zacznie się przygoda.

W jaki wirtualny sposób będzie można panu kibicować? Gdzie będzie można śledzić postępy na trasie?
Na moim facebook’owym profilu UltraManiac - Artur Kujawiński. Codziennie będą też raporty, filmiki na profilu na YouTube. Będę się starał codziennie wykorzystywać te dwa kanały w mediach społecznościowych. Znajdą się tam zdjęcia i relacja, ile kilometrów przebiegłem pomiędzy konkretnymi miastami. Będzie tam też link do śledzenia mojego postępu na trasie. To śledzenie będzie odbywać się on-line w czasie rzeczywistym. Biegacze, którzy chcieliby się do mnie dołączyć, w każdej chwili znajdą mnie na trasie. Każdego dnia będę wyruszał o 6 lub o 8 rano, a kończył będę około godz. 21. Na trasie będę spędzał codziennie od 13 do 15 godzin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki