Pochodzący z Żar Zdebiak jest przykładem typowej drogi sportowej bobsleisty. Sportową karierę rozpoczynał jako sprinter, specjalista od biegów krótkich. W czerwcu ubiegłego roku rozpoczął walkę o miejsce w czwórce, a pod koniec lutego chce w Pjongczangu powalczyć dla Polski o jak najlepszy wynik na torze olimpijskim.
- Ta cała sytuacja jest dla mnie niesamowita. Myślę bardziej o starcie, niż o samych igrzyskach. Udało się osiągnąć kwalifikację w bardzo krótkim czasie. Niektórzy przecież marzą o tym latami. Wiadomo, to nie jest tak, że ktoś przyszedł z ulicy. Podwaliny przygotowania były w biegach, które następnie można było wykorzystać w bobslejach. Moim zadaniem jest mocne, szybkie rozepchanie i umiejętne wskoczenie, czyli techniczne czynniki - wyjaśnia Zdebiak.
Polska czwórka, w której będzie jeszcze m.in. Łukasz Miedzik z Floty Gdynia, swoje ślizgi zaplanowane ma na 24 i 25 lutego. Suma czasów w trzech zjazdach wpłynie na to, czy biało-czerwoni rywalizować będą w najlepszej 20. w czwartym ślizgu.
- Możemy sobie tutaj spokojnie rozmawiać, ale na torze, w bobsleju to wygląda zupełnie inaczej. To nie jest sport dla wszystkich. Daje dużo adrenaliny. Z tyłu głowy trzeba też mieć, że to sport bardzo niebezpieczny. Przy prędkościach rzędu 120 km/h łatwo o błąd, a w efekcie poważny wypadek. Ufamy pilotowi, który ma za sobą trzy osoby - dodaje.
Zdebiak przyznaje, że bobsleje polubił dzięki... transmisjom zawodów w Eurosporcie. Przed laty wielu Polaków podziwiało zimową Formułę 1.
- Ja zacząłem dokładnie w czerwcu 2017 roku - mówi reprezentant gdańskiej uczelni. - Informację o naborze przeczytałem na Facebook’owej stronie Polskiego Związku Bobslejów i Skeletonu. Po zakończeniu studiów magisterskich miałem też zakończyć swoją karierę sportową lekkoatlety. Musiałem coś wybrać. Postanowiłem sprawdzić się jeszcze w bobslejach. Udało się dzięki temu spełnić moje marzenie, czyli wyjazd na igrzyska olimpijskie.
Sukcesem dla naszej czwórki będzie znalezienie się w pierwszej dwudziestce igrzysk, czyli zjazd w czterech ślizgach.
- Zjazd trwa ok. minuty, a na końcu o miejscu decydują różnice 0,06-0,07 sekundy. Każdy błąd, nasz na rozepchaniu, czy pilota w wybraniu złej linii toru na wirażu, to już strata. Start jest najtrudniejszy. Mamy ok. 50 metrów, aby jak najszybciej rozepchać boba i zapakować się do niego - mówi Arnold Zdebiak.
Iwona Guzowska: Czuję się dojrzałym człowiekiem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?