Arka Gdynia - Zagłebie Lubin. Walczyć i myśleć o sukcesie

Finał Pucharu Polski przed pierwszym półfinałowym meczem z Zagłębiem Lubin nie wydawał się tak odległy. Ba, nawet całkiem realny. Tymczasem porażka Arki 0:3 znacznie oddaliła szanse występu 2 maja na Stadionie Narodowym. Oddaliła, ale nie przekreśliła w całości. Dzisiaj w Gdyni, o godzinie 18.30, spotkanie rewanżowe. Dopiero po nim będziemy wiedzieć na pewno, która z tych dwóch drużyn awansuje do finału.

Co do pełni szczęścia potrzebne jest żółto-niebieskim? Wysokie zwycięstwo, najlepiej bez straty gola. Wówczas wynik 4:0 promowałby gospodarzy. Jeżeli po 90 minutach gry będzie 3:0 dla Arki, oznaczać to będzie dogrywkę. Wygrana 1:0 lub 2:0 gdynianom da tylko satysfakcję, ale gościom awans. Gdyby takie rezultaty rozpatrywać tylko na podstawie przebiegu pierwszego meczu w Lubinie, to raczej byłyby to fantazje.

- Szansa na odrobienie strat z pierwszego meczu z Lubina nie jest, realnie patrząc, za wielka - przyznaje trener Arki Paweł Sikora. - Nie oznacza to jednak, że nie spróbujemy odwrócić losów tej rywalizacji. Dopiero tuż przed meczem podejmę ostateczne decyzje kadrowe. W obliczu ciężkiej ligowej potyczki w Legnicy raczej odpoczną ci zawodnicy, którzy mają urazy, a ich ewentualny występ mógłby je pogłębić. Przekonuję piłkarzy, że skoro Zagłębie mogło nam strzelić trzy gole przez 90 minut gry, to my w Gdyni możemy zrobić to samo. Oczywiście, pod warunkiem, że nie będziemy popełniać takich błędów jak w meczu w Lubinie - kończy trener Sikora.

Trener Zagłębia Orest Lenczyk ma z Arką pucharowe rachunki do wyrównania. To on 35 lat temu prowadził w finale PP Wisłę Kraków, która uległa Arce 1:2. Przed dwoma laty, pracując w Śląsku Wrocław, także odpadł z PP po meczu w Gdyni. Teraz raczej spokojnie usiądzie na ławce trenerskiej. Jest blisko awansu.