Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arka Gdynia w meczu z Górnikiem Łęczna musi przejść od słów do czynów

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Andrzej Banas / Polska Press
Zawodnicy Arki Gdynia koniecznie chcą wygrać dzisiejszy mecz z Górnikiem Łęczna i zamierzają zaatakować swoich rywali.

Deklaracje takie padły z ust szkoleniowca żółto-niebieskich Leszka Ojrzyńskiego oraz piłkarzy po wczorajszym treningu na płycie głównej stadionu przy ul. Olimpijskiej. Jeśli Arka w dzisiejszym meczu, rozpoczynającym się o godz. 20.30, nie sięgnie po trzy punkty, ekstremalnie utrudni sobie walkę o utrzymanie w ekstraklasie.

Gdynianie nie zwyciężyli już od dziewięciu kolejek i zadomowili się w strefie spadkowej. Kibice wierzą, że drużyna musi w końcu się przełamać. Aby jednak tak się stało, trzeba wziąć się w garść i nie można zagrać z Górnikiem tak, jak w poniedziałek przeciwko Cracovii. Przypomnijmy, że żółto-niebiescy prezentowali się pod Wawelem, jakby nie mieli ochoty strzelić gola. Podczas transmisji telewizyjnej do dziennikarzy sportowych docierały SMS-y od byłych uznanych ligowców, w tym reprezentantów Polski, że poczynań Arki nie da się oglądać na trzeźwo. Na gdynian po tym spotkaniu, przegranym 0:2 w beznadziejnym stylu, spadła fala krytyki. Odniósł się do niej trener.

- Na Zachodzie każdy by nas wspierał - powiedział Leszek Ojrzyński, szkoleniowiec Arki. - Ale jesteśmy w Polsce, gdzie w takich sytuacjach zespół się jeszcze dobija. To taka, nasza narodowa przywara.

Szkoleniowiec gdynian dodał, że zdaje sobie sprawę, iż w lidze trzeba wygrywać.

- Z gry na przeczekanie, 0:0, na pewno nic dobrego nie wyniknie - zadeklarował Leszek Ojrzyński.

Damian Zbozień zapewnił, że wbrew temu, co widać było na boisku, arkowcy w Krakowie wcale nie chcieli tylko się bronić.

- Założenia były inne - mówi obrońca Arki. - Ten mecz nam jednak zupełnie nie wyszedł. Niedawno wygraliśmy Puchar Polski i byliśmy wielcy. Teraz przegraliśmy w Krakowie i jesteśmy malutcy. To wszystko bardzo szybko się zmienia. Jeśli jednak zwyciężymy w dwóch najbliższych spotkaniach u siebie, przeciwko Górnikowi Łęczna i Wiśle Płock, a potem obronimy ekstraklasę, kibice znowu będą nas nosić na rękach. Wierzymy, że tak się stanie, nie załamaliśmy się. Jesteśmy w drużynie razem i wszyscy ciągną wózek w jedną stronę.

Pomocnik Adam Marciniak, jeden z najbardziej doświadczonych graczy Arki, jasno zadeklarował, że nastroje w szatni nadal są bojowe. Zaprzeczył też pojawiającym się pogłoskom, że zawodnicy nie wytrzymują już kondycyjnie trudów sezonu.

- Mieliśmy badania i problemu przemęczenia nie ma - mówi pomocnik Arki.

Dziś i we wtorek, przy okazji meczu z Wisłą Płock, nastąpi weryfikacja tych deklaracji. Oby okazała się pozytywna. Kibice chcą zobaczyć Arkę w jej najlepszym wydaniu z tego sezonu, atakującą i walczącą o każdy centymetr boiska. Piłkarzom należy też przypomnieć, że w życiu liczą się czyny, a nie słowa. Jeśli zawodnicy znów zawiodą i przejdą dziś obok meczu, będzie to powód do nabrania wobec nich daleko idących podejrzeń. Wymarzony scenariusz jest taki, aby Arka wykorzystała atut własnego boiska, w dobrym stylu wygrała dwa najbliższe spotkania przeciwko Górnikowi Łęczna i Wiśle Płock, a wtedy nikt nie będzie już śmiał krytykować piłkarzy i trenera.

Arkadiusz Milik zastąpi Aubameyanga w Borussii Dortmund? "Jeśli chce należeć do najlepszych, musi zrobić krok do przodu"

Press Focus/x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki