Nieudolnych popisów piłkarzy Arki Gdynia ciąg dalszy. Żółto-niebiescy, mimo trzybramkowej zaliczki w meczu w Suwałkach w pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski, przegrali 2:4 (0:2) w Gdyni w rewanżu z pierwszoligowcem, ledwo awansując do upragnionego finału. Arka po trzech ligowych porażkach kolejny raz zaprezentowała się bardzo słabo. Wstydliwa porażka jest złym prognostykiem w kontekście nieuniknionej walki o utrzymanie w ekstraklasie.
Trener Wigier Dominik Nowak zapowiadał, że jego zespół nie zamierza się w Gdyni bronić, tylko przystąpi do szturmu i spróbuje szybko strzelić bramkę, wprowadzając nerwowość w szeregi defensywne Arki. Okazało się, że nie były to słowa rzucane na wiatr. Już w 8 min. spotkania Omar Santana uderzył z pola karnego, a żółto-niebieskich od straty gola uratował Michał Marcjanik, wybijając futbolówkę z linii bramkowej. Goście z Suwałk nadal atakowali i w 22 min. objęli prowadzenie. Po wyrzucie z autu piłkę głową przedłużył Kamil Zapolnik, a Damian Kądzior precyzyjnym uderzeniem przy słupku pokonał Pavelsa Steinborsa. Zdegustowani postawą gdynian fani Arki skwitowali tą sytuację gwizdami. Goście szybko chcieli pójść za ciosem i nadal atakowali, a kibice przecierali oczy ze zdumienia. Gdynianie opanowali nieco sytuację dopiero po pół godzinie gry, oddalając grę od własnej bramki. Nie potrafili jednak wypracować dogodnych okazji do wyrównania. Tymczasem w 44 min. Yannick Sambea faulował w „szesnastce” Mateusza Radeckiego, a jedenastkę wykorzystał Zapolnik. Wzmogło to nerwową atmosferę na trybunach.
Jednak już na początku drugiej części gry szczęście uśmiechnęło się do Arki. Po rzucie wolnym, wykonanym przez Dominika Hofbauera, sędzia uznał, że Zapolnik zatrzymał ręką piłkę, zmierzającą w stronę bramki Wigier i podyktował rzut karny. Pewnym wykonawcą jedenastki okazał się Mateusz Szwoch. Niestety, dało to gospodarzom oddech tylko na chwilę. Już 3 min. później, po kolejnym wyrzucie z autu, Santana ograł Hofbauera, jak juniora, a futbolówka, mocno uderzona przez pomocnika Wigier, po raz trzeci zatrzepotała w siatce Arki. Gościom do awansu do finału brakowało w tym momencie tylko jednego trafienia. Wigry poczuły krew i ruszyły do kolejnych ataków. Jednak to Arka jako pierwsza stanęła przed szansą zdobycia kolejnej bramki. Po przypadkowej „przebitce” w polu karnym oko w oko z byłym bramkarzem gdynian Hieronimem Zochem stanął Rafał Siemaszko, ale nie zdołał pokonać golkipera gości. Więcej spokoju na szczęście już chwilę później, w 64 min., dał gospodarzom Hofbauer, popisując się kapitalnym, celnym strzałem z rzutu wolnego. W 80 min. padła jednak kuriozalna bramka dla Wigier. Steinbors sprezentował piłkę Kądziorowi, a pomocnik gości skierował ją do pustej bramki. Kibice nadal musieli więc drżeć o rezultat dwumeczu. Na szczęście Wigry nie zdołaly już, mimo kilku okazji, wydrzeć arkowcom awansu.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?