Trener Leszek Ojrzyński postanowił w Krakowie zastosować wariant składu bez nominalnego napastnika i z Patrykiem Kunem, biegającym najbliżej bramki rywala. Taką zagrywkę taktyczną już za jego kadencji widzieliśmy podczas meczu Ligi Europy w Gdyni przeciwko FC Midtjylland. W przypadku tamtego, pamiętnego spotkania manewr się sprawdził. W Krakowie niestety nie zadziałał, a gra gdynian w ofensywie znowu wyglądała mizernie. Choć murawa na stadionie Cracovii była o niebo lepsza, niż przy okazji ostatniego starcia Arki u siebie z Piastem Gliwice i pozwalała w miarę normalnie grać w piłkę, obie drużyny nie raczyły z takiej okazji skorzystać. Od pierwszych minut trwała kopanina bez ładu i składu oraz zacieśnianie szyków w obronie. Jedyną, sensowną akcję w pierwszej połowie nieliczni kibice, obserwujący przez większość spotkania poczynania zawodników w ciszy, obejrzeli w 18 minucie. Denis Rakels wyciągnął do środka pola Frederika Helstrupa, dość łatwo go ograł i posłał prostopadłą piłkę w stronę Javiego Hernandeza. Hiszpan w koszulce „Pasów” stanąłby zapewne oko w oko z Pavelsem Steinborsem, gdyby nie przytomna interwencja Michała Marcjanika. Arka natomiast nie pokazała nic poza próbami strzałów z dystansu. Na dodatek krótko przed przerwą straciła gola po wrzutce z rzutu rożnego Hernandeza, przedłużeniu piłki przez Miro Covilo i strzale z najbliższej odległości Michała Helika. Covilo generalnie przy stałych fragmentach gry robił z arkowcami, co chciał i już kilka minut wcześniej mógł pokonać Steinborsa. Gdynianie mieli szczęście, że zawodnik ten już w przerwie zszedł z kontuzją.
- Cracovia prowadzi 1:0 po stałym fragmencie gry, na które trener nas uczulał - mówił przed kamerami telewizyjnymi Marcin Warcholak.
Gdynianie nie wyciągnęli jednak z tego wniosków, bo kolejnego gola w podobnych okolicznościach stracili tym razem tuż przed końcem drugiej połowy. Wyżej od Adama Marciniaka w polu karnym wyskoczył Krzysztof Piątek i nie dał Steinborsowi szans. Był to strzał na wagę zwycięstwa, bowiem wcześniej Arce w kompletnie przypadkowej sytuacji udało się wyrównać. Siergiej Kriwiec zdecydował się na strzał rozpaczy z woleja z około 30 metrów, trafił Milana Dimuna, a piłka całkowicie zmyliła Michala Peskovica. Arkowcy nie zdołali jednak przekuć tego prezentu od losu nawet w jeden punkt. Co więcej, tuż przed zwycięskim golem Piątka uratował ich Steinbors, który w dobrym stylu obronił groźny strzał Mateusza Wdowiaka. W samej końcówce po dograniu Kriwca mógł jeszcze wyrównać Ruben Jurado, jednak kolejny raz w tym sezonie zawiódł. Generalnie Arka bardzo rozczarowała i po własnych błędach dała się ograć Cracovii, która także niczego wielkiego nie zaprezentowała.
- Smutne jest to, co widzimy. To nie jest poziom ekstraklasy - podsumował wydarzenia na boisku Krzysztof Przytuła, były pomocnik obu klubów.
Arka nadal słabo punktuje, nie wygrywa i nie ma pomysłu na atakowanie rywala. Trener Ojrzyński jest bezradny. Obojętnie, kogo nie desygnuje do boju, Kriwca, Bohdanowa, Nalepę, Kuna, Zarandię, Sołdeckiego, Łukasiewicza, Jurado, czy Szwocha, gra wygląda podobnie i na pewno nie można tego wszystkiego tłumaczyć tylko brakiem treningów na naturalnej murawie. W takiej dyspozycji gdynianie zwyczajnie nie zasługują na miejsce w pierwszej ósemce ligowej tabeli.
TOP Sportowy24: Żyły skok w bok
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?