Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arka blisko zwycięstwa

Szymon Szadurski
Jeśli żółto-niebiescy będą tak grać nadal, to awans w tabeli jest gwarantowany
Jeśli żółto-niebiescy będą tak grać nadal, to awans w tabeli jest gwarantowany Tomasz Bołt
Piłkarze Arki od dawna zagrali dobry mecz. Do zwycięstwa z Lechem Poznań zabrakło tylko skuteczności.

W czwartym w tym sezonie meczu przed własną publicznością Arce nie udało się zdobyć kompletu punktów. Widzowie obejrzeli jednak w Gdyni emocjonujące, obfitujące w sytuacje podbramkowe widowisko. Arkowcy wygrywali już 1:0, w drugiej połowie mieli rywala na łopatkach i gdyby Stojko Sakaliew, lub Marcin Wachowicz wykorzystali wymarzone wręcz sytuacje, żółto-niebiescy z pewnością by wygrali. W ostatnim kwadransie gry niestety gospodarze opadli z sił, pozwolili rozkręcić się poznańskiej lokomotywie, a jeden z kilku ich błędów w obronie z zimną krwią wykorzystał Robert Lewandowski.

Lech, targany licznymi problemami, prezentujący się ostatnio grubo poniżej swoich możliwości, rozpoczął mecz w Gdyni bez kilku podstawowych dotychczas zawodników - Manuela Arboledy, Tomasza Bandrowskiego, czy zesłanego do zespołu Młodej Ekstraklasy Hernana Rengifo. Tylko na ławce rezerwowych zasiadł największy gwiazdor "Kolejorza", Semir Stilić. Miejsca wśród zmienników zabrakło natomiast miejsca dla Grzegorza Kasprzika, jednego z głównych winowajców ostatnich niepowodzeń Lecha. - Dostał ode mnie płytę ze straconymi bramkami - przyznaje Jacek Zieliński, trener poznaniaków. - Poprosiłem go, aby spokojnie, w domowym zaciszu, przeanalizował nasze mecze.

Osłabienie "Kolejorza" było aż nadto widoczne, bo żółto-niebiescy długimi okresami prezentowali składną, przemyślaną grę, wypracowali też kilka dogodnych sytuacji podbramkowych, co w ostatnich sezonach zdarza się im nieczęsto. Arkowcom dość szybko, bo już w 19 min. meczu, udało się też objąć prowadzenie, gdy dośrodkowanie z rzutu rożnego Marcina Budzińskiego wykorzystał Maciej Szmatiuk.

Arka mogła pójść za ciosem i w 31 min. podwyższyć na 2:0, jednak strzał Lubomira Lubenowa odbił Buric. Lech co prawda też miał swoje szanse, ale ani Sławomirowi Peszko, ani dwukrotnie Tomaszowi Mikołajczakowi, ani Lewandowskiemu nie udało się ich wykorzystać. Przełomowe zdarzenia na boisku nastąpić mogły w 59 i 70 min., gdy Arka osiągnęła wyraźną przewagę. W pierwszej z tych sytuacji Sakaliew wyszedł sam na sam z Buricem, niepotrzebnie jednak zawahał się i spojrzał na sędziego liniowego, obawiając się sygnalizacji spalonego. Za drugim razem Wachowicz trafił prosto w Burica.

Tymczasem Lech rozkręcał się z minuty na minutę i w końcu, w 76 min., Lewandowski pokonał głową niepewnie interweniującego Bledzewskiego. A mogło być jeszcze gorzej, bo w 81 min. stuprocentową okazję po podaniu Stilica zmarnował Krzysztof Chrapek. Mimo tego arkowcy schodzili z boiska niepocieszeni, bo zdają sobie sprawę, iż wygrana była na wyciągnięcie ręki.

- Skoro Lech nie wykorzystał sytuacji na 1:1, trzeba było trafić na 2:0 i dobić rywala - przyznaje Maciej Szmatiuk, autor pierwszej bramki dla gospodarzy. - Wtedy udałoby się dowieźć zwycięstwo do końca.

Arka Gdynia - Lech Poznań 1:1 (1:0)

Bramki: 1:0 Maciej Szmatiuk (19), 1:1 Robert Lewandowski (76)
Arka: Bledzewski - KowalskiI, Siebert (70. Płotka), Szmatiuk, BednarekI - BudzińskiI (86. Sokołowski), Mrowiec, Ława, Lubenow (79. Burkhardt) - Wachowicz, Sakaljew.
Lech: Buric - Kikut, Bosacki, Djurdević, Gancarczyk - Peszko, Injac, Zapotoka (46. Stilic), Wilk (78. Cuento) - LewandowskiI, Mikołajczak (67. Chrapek).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów 9000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki