Patryk Kurkowski
Aktualizacja:
Żółto-niebiescy wyglądali jak zespół, który za wszelką cenę chce uniknąć błędu. Dopiero po niespełna kwadransie Arka narzuciła własne tempo. Podopieczni Nicińskiego coraz częściej nacierali na bramkę rywala, stwarzając niekiedy bardzo groźne sytuacje.
Bytovia była coraz bardziej bezradna. Przyjezni kompletnie nie mogli sobie poradzić z Yannickiem Kakoko. Niemiec grał niemalże perfekcyjnie - umiejętnie rozdawał piłki, ale przede wszystkim świetnie blokował przeciwnika.
Może i tak było pod koniec pierwszej połowy, ale po przerwie to Czarne Wilki zdołały strzelić gola. Goście wykorzystali błąd w ustawieniu żółto-niebieskich. Omar Monterde wrzucił piłkę do niepilnowanego Kamila Wacławczyka, a ten pokonał Konrada Jałochę.
Zespół Kafarskiego objął prowadzenie, ale niemal natychmiast został zepchnięty do głębokiej. Atmosfera na trybunach gęstniała, a Arka atakowała. Po jednej z akcji gospodarze powinni otrzymać karnego, ale zamiast tego sędzia pokazał Michałowi Nalepie żółtą kartkę za symulacje.
To nie była zresztą jedyna taka sytuacja, bo arbiter mylił się coraz częściej. Miały one wielki wpływ na wynik tego meczu, bo gdynianom należał się jeszcze jeden karny za zagranie ręką piłkarza Bytovii.
Inna sprawa, że podopieczni Nicińskiego nie stworzyli sobie żadnej klarownej okazji do wyrównania. Dopiero trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry żółto-niebiescy ruszyli z kontrą. Z prawego skrzydła piłkę do nabiegającego Mateusza Szwocha dograł Marcus da Silva, a ten pierwszy pewnie pokonał Gerarda Bieszczada.
Follow @baltyckisport
Czytaj treści premium w Dzienniku Bałtyckim Plus
Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.