Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arce potrzebny jest zarząd!

Piotr Wiśniewski
Piłkarze Arki mają się czego wstydzić
Piłkarze Arki mają się czego wstydzić Tomasz Bołt
Nie od dziś wiadomo, że podstawą profesjonalnie zarządzanego klubu piłkarskiego jest zarząd, z prezesem na czele. Tymczasem w Arce takiego brakuje. Owszem, w rubryce "prezes" figuruje nazwisko Jana Justki, ale czy ktoś go widział na meczu gdyńskiej Arki?

Po spadku gdynian do I ligi pojawiają się pytania, kto ponosi za to winę. Kibice za taki stan rzeczy winę zrzucają na dyrektora sportowego Andrzeja Czyżniewskiego. Ich zdaniem, Czyżniewski zimą zakontraktował złych piłkarzy. Moretto, Skela, Ross mieli zbawić Arkę. No właśnie - mieli, gdyż nijak się to miało do rzeczywistości. Skela większość czasu spędzał na "leczeniu" kontuzji, ale nie przeszkodziło mu to w grze w reprezentacji Albanii. Co ciekawe, był przy tym wyróżniającym się piłkarzem swojej drużyny.

Ross - jaki był, każdy widział. Przedstawiano go jako najszybszego piłkarza (sic!) polskiej ekstraklasy. Szybszego nawet od Kamila Grosickiego. Skończyło się jednak na wcześniejszym rozwiązaniu kontraktu...

Niewypałem okazało się też zatrudnienie Marcelo Moretty. Brazylijski bramkarz miał okazałe CV. Mógł się w nim poszczycić obronionym rzutem karnym Ronaldinho w Lidze Mistrzów. W Arce nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Co gorsza, w wielu meczach bronił niepewnie, asekuracyjnie. Przyklejono mu nawet łatkę "co leci, to wpadnie". Moretto był jednak ściągany na gwałt, zamiast Wojciecha Kowalewskiego. Kowalewski był już bowiem po słowie z Andrzejem Czyżniewskim, ale summa summarum wykiwał Arkę. Trudno więc w tej sytuacji winić "Czyżyka". W tym miejscu nasuwa się pytanie, czy pozbycie się duetu bramkarskiego Witkowski - Bledzewski było przemyślaną decyzją? Arka postawiła sprawę jasno. Kto składa pozew przeciwko pracodawcy, nie ma prawda grać w klubie. Słusznie. Ale może lepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie ich obu w Gdyni do końca tego sezonu?
Kibice nie zostawiają także suchej nitki na zarządzie Arki. Twierdzą, że we władzach klubu zasiadają osoby niekompetentne, nieznające się na profesjonalnym zarządzaniu firmą, jaką jest drużyna piłkarska. Problemem Arki jest brak prezesa. Człowieka pracującego dla klubu dzień i noc, zarządzajacego Arką twardo, ale mądrze.

Od osoby blisko związanej z Arką dowiedzieliśmy się, że w klubie wszystko postawione jest na głowie. Większość spraw spoczywa bowiem na Andrzeju Czyżniewskiego, który pełni kilka funkcji. Jest nie tylko dyrektorem, ale także... swoją własną sekretarką. Zamiast transferami musi się zajmować sprawami papierkowymi!

Wyraz swojej dezaprobaty gdyńscy fani dali podczas meczu z Ruchem Chorzów. Pod adresem piłkarzy i zarządu padło kilka cierpkich określeń. Przytoczymy dwa. Pierwszy: "W Gdyni bez zmiany, w tym klubie rządzą barany!". Drugi: "Co wy robicie, wy naszą Arkę hańbicie!". Punktem zwrotnym mogło być jednak... piąte finałowe spotkanie koszykarzy Asseco Prokomu z Turowem Zgorzelec. Tam, po drugiej kwarcie, kibice Arki wywiesili sektorówkę z wymownym hasłem: "Jedna spółka - dwa światy. Zawodowstwo (koszykówka) - dziadostwo (piłka nożna). Zawodowcy do Arki!". To zaplanowane działanie. Na meczu obecny był właściciel Arki i Asseco Prokomu - Ryszard Krauze.

Kibice Arki chcieli w ten sposób zwrócić uwagę Krauzego na różnicę pomiędzy wymienionymi wyżej klubami, zwrócić jego uwagę na nieprofesjonalizm osób stanowiących zarząd piłkarskiej Arki.
Pieniądze inwestowane w piłkarzy są nieproporcjonalne do nakładów na koszykarzy. Efekt jest widoczny gołym okiem. Prokom wywalczył kolejny mistrzowski tytuł, a żółto--niebiescy spadli z ekstraklasy.
Tak naprawdę to gdynianie balansowali między ekstraklasą a I ligą już od kilku lat - od momentu awansu. Tylko jeden jedyny raz zdołali zająć wyższe niż 14 miejsce - za czasów Stawowego. Wówczas jednak karnie zostali zdegradowani do niższej klasy rozgrywkowej. W innych przypadkach Arka szczęśliwie się utrzymywała. Szczęście opuściło ją w tym sezonie. Złośliwi mówią, że w końcu dopięła swego.

Wiele można także zarzucić niektórym piłkarzom. Trudno mieć coś do zarzucenia Maciejowi Szmatiukowi, Miroslavovi Bożokowi, Tadasowi Labukasowi czy Filipowi Burkhardtowi. Młodzi piłkarze również się starali. Nie zawsze jednak potrafili rozmawiać z mediami. A Szmatiuk i Bożok potrafili. Często mówili wprost, bez owijania w bawełnę. Takich zawodników się ceni. Lubią ich również kibice.
Wbrew pozorom spadek Arki wcale nie musi być katastrofą. Ba, może wyjść jej na dobre. Mogą nastąpić oczyszczenie i odbudowa klubu. Nie tylko jednak kadry piłkarskiej. Również struktur zarządu. Tam powinni zasiadać ludzie z wizją i pasją. Nie tylko aby przetrwać, ale także z myślą o przyszłości. Sam Andrzej Czyżniewski wszystkiego nie jest w stanie udźwignąć na swoich barkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki