Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antykomunistyczna organizacja "Wolność". Bomba w partyjnym komitecie nie odpaliła

Krzysztof Dziadziuszko
Archiwum rodziny Janiszewskich
Szukał takich jak on, chętnych bezinteresownie ofiarować siebie do walki z sowieckim okupantem. W 1950 roku Bolesław Tarnowski założył w Trójmieście antykomunistyczną organizację podziemną. Po kilkunastu miesiącach wszyscy wpadli w sieci bezpieki. Pięciu z 13 spiskowców zapłaciło za to życiem.

Był 28 października 1950 roku, godzina 18. Na przystanku trolejbusowym przy zbiegu ulic Stalina (dziś al. Niepodległości) i Rokossowskiego (dziś Bohaterów Monte Cassino) w Sopocie spotkało się czterech mężczyzn. Tego dnia wieczorem w Gdańsku, w klubie Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej mieszczącym się przy ul. Sobótki 13 organizowano odczyt pt. "Pokojowe Niemcy". Taki sam odczyt miał się też odbyć w gdyńskim TPPR przy ul. Wybickiego 3. Zebrani na sopockim przystanku planowali udać się do obu tych miejsc. Nie byli jednak ciekawi tego, co mieli do powiedzenia prelegenci. Przeciwnie, zaopatrzeni w sześć petard zamierzali wywołać panikę, przerwać propagandowe odczyty i jednocześnie rozrzucić sto sztuk ulotek nawołujących do sprzeciwu wobec sowieckiej okupacji w Polsce. Owa czwórka należała bowiem do antykomunistycznej Polskiej Organizacji Podziemnej "Wolność", założonej w Trójmieście przez Bolesława Tarnowskiego, a dziś niemal całkowicie zapomnianej.

Chciał do "Łupaszki"

Tarnowski był Kaszubą. Urodził się w 1923 r. w Pucku. Co ciekawe, języka polskiego zaczął się uczyć dopiero po ukończeniu ósmego roku życia.

Miał 16 lat, kiedy w 1939 r. Niemcy zaatakowały Polskę. Początkowo pracował m.in. jako pasterz bydła w Wielskiej Wsi. W 1942 r., tak jak tysiące Pomorzan został powołany i wcielony do Wehrmachtu, skąd, przy nadarzającej się okazji, zdezerterował i ukrywał się pod Łodzią. Do rodzinnego Pucka wrócił wiosną 1945 r.

Po wojnie Tarnowski próbował wrócić do normalnego życia. Swoją przyszłą żonę, Jadwigę, poznał w marcu 1946 r. Ślub wzięli już po miesiącu. Zamieszkali w Wejherowie. Bolesław podjął pracę w Centrali Rybnej w Sopocie. Nie mógł jednak pogodzić się z panującą w kraju sytuacją polityczną. Jeszcze w Pucku, jesienią 1945 r., będąc sympatykiem Armii Krajowej, wykonał plakat antykomunistyczny i umieścił na gmachu zarządu miejskiego, podpisując go: "AK".

W kwietniu 1946 r., prawdopodobnie z gazet, dowiedział się o działalności szwadronów 5 Brygady Wileńskiej Armii Krajowej pod dowództwem mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", które w tym czasie operowały w Borach Tucholskich. Tarnowski próbował skontaktować się z "Łupaszką", gdy to się nie udało, zdecydował o założeniu własnej organizacji. W celu sfinansowania jej działalności zdobywał, nie do końca legalnie, pieniądze, sprzedając beczki śledzi pochodzące z kradzieży w Centrali Rybnej w Sopocie.

Jedenastu zaprzysiężonych
"Kiedyś, przed miesiącami, zapoznałem przy obiedzie w restauracji [w Sopocie, na ul. Dworcowej 3 - K.D.], dwóch studentów WSHM (…). Szukałem długo, aż pewnego dnia w wyżej wymienionych studentach znalazłem ludzi, którzy, jak i ja, bez-interesownie, dla dobra przyszłości i prawdziwej wolności ofiarują siebie do walki przeciw okupantowi rosyjskiemu, który z całą dokładnością i nicością, stwarza sobie z wolnych obywateli polskich >>Niewolników<< i morderców własnych rodziców, którzy mają za cel niszczenie i wydzieranie pięknych ojczystych tradycji, którzy mają oficjalnie i świadomie potępiać braci, bohaterów walczących przeciw przemocy i zarazie komuno-bolszewickiej" - napisał w swoim pamiętniku.

Owi studenci to Jan Chołuj (późniejszy pseudonim - Ania-Brzoza) i Tadeusz Rakowski (ps. Wdówka Janina). Sam Tarnowski przybrał ps. Wiktor, a swoją grupę konspiracyjną nazwał: Polska Organizacja Podziemna "Wolność".

Przez kolejne miesiące "Wiktor" werbował kolejnych członków. Były to osoby reprezentujące różne środowiska społeczne. Jedni znali się z wojska, inni zaś studiowali na jednej uczelni. Wszystkich związało jednak wspólne pragnienie odzyskania zniewolonej ojczyzny. Kapitan Ludowego Wojska Polskiego, dowódca 18 Brygady Powszechnej Organizacji "Służba Polsce" w Orłowie Zygmunt Izdebski (ps. Cień-Teresa) został zwerbowany we wrześniu 1950 r. Kuzyn Bolesława, wychowawca w Państwowych Zakładach Wychowawczych w Wejherowie Paweł Tarnowski (ps. Kieł) w listopadzie. W marcu 1951 r. w szeregach organizacji znalazł się kolejny student Wyższej Szkoły Handlu Morskiego, Tadeusz Matłosz (ps. Karaś), nawiasem mówiąc członek PZPR. W czerwcu szeregi Wolności zasilił marynarz Edmund Sterna (ps. Mściciel), a w lipcu 1951 r. Bogusław Janiszewski (ps. Cień), były żołnierz 27 Dywizji Wołyńskiej AK, także członek PZPR. Ostatnimi przyjętymi członkami, w listopadzie 1951 r., zostali: Zygfryd Sumiński (członek PZPR, ps. Karol XII), Stanisław Koprowski (ps. Las), pracownik Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Gdyni, oraz marynarz Stefan Półrul (ps. Gruszka).

Panika w TPPR
Pierwsza akcja Wolności to wspomniane zakłócenie odczytów propagandowych w klubach TPPR. Plan akcji przewidywał, iż Chołuj i Izdebski pojadą do Gdyni, zaś Rakowski i Tarnowski do Gdańska.

W Gdańsku Rakowski stanął na czatach i rozrzucał ulotki, zaś Tarnowski zapalił lont i wrzucił petardy przez okno do pokoju przyległego do sali, gdzie odbywał się odczyt. Eksplozja wywołała panikę, ludzie pośpiesznie opuszczali budynek TPPR. Tarnowski i Rakowski biegiem dostali się do najbliższej taksówki i pojechali do Sopotu. Gdy nie spotkali w umówionym miejscu Izdebskiego i Chołuja, udali się ok. 22 do Gdyni, gdzie w tym czasie kończyła się prelekcja. Tam spotkali wymienionych przy gmachu TPPR. Okazało się, iż nie wykonali oni jeszcze zadania. Tarnowski zdecydował wówczas, że Chołuj i Izdebski będą stali na czatach. Następnie wraz z Rakowskim podrzucili petardy, które eksplodowały pod drzwiami wejściowymi. Po przeprowadzonej akcji wrócili taksówką do Sopotu.

Dywersja postawiła oczywiście na nogi Milicję Obywatelską i Urząd Bezpieczeństwa. Szybko wytypowano i aresztowano kilka podejrzanych osób, jednak żadna z nich nie była związana z organizacją Wolność. O tym, że taka organizacja istnieje Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Gdańsku dowiedział się dopiero w kwietniu 1951 r. W tym właśnie miesiącu jej członkowie, rozrzucili ok. 10 tysięcy ulotek po całej Gdyni. W tym czasie mieli już zrobione przez szwagra Janiszewskiego, Leona Świerczka, pieczątki organizacyjne, którymi ulotki zostały podpisane. Od tej pory do śledztwa zaangażowano ponad 100 funkcjonariuszy UB oraz kilkuset milicjantów z Trójmiasta i Wejherowa. Organizowano liczne obławy, jednak na ślady członków Polskiej Organizacji Podziemnej "Wolność" nie natrafiono.

Niewybuch i tajni informatorzy
W listopadzie 1951 r. Bolesław Tarnowski wydał rozkaz wysadzenia budynku Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej znajdującego się przy ul. Władysława IV w Gdyni. Ładunek wybuchowy został zrobiony prawdopodobnie przez Bogusława Janiszewskiego, który posiadł umiejętności saperskie jeszcze w czasie wojny. Po uprzednim sprawdzeniu terenu Rakowski i Tarnowski weszli do budynku i zostawili paczkę z bombą w sali konferencyjnej. W wyniku problemów technicznych ładunek ów nie eksplodował. Felerna bomba została następnie potajemnie zabrana i zdetonowana w lesie przez Rakowskiego. Po latach nie jest możliwe do ustalenia, czy ładunek był ustawiony na konkretną godzinę i czy miał zabić ludzi, czy tylko zniszczyć sam budynek jako symbol komunistycznej władzy.

W tym czasie trwało już rozpracowywanie organizacji. Rozpoczęło się w lipcu 1951 r., kiedy do WUBP przyszedł człowiek, który poinformował, że zna Bolesława Tarnowskiego i wie o organizacji Wolność. Jednak dopiero w październiku 1951 r. założono sprawę agenturalnego rozpracowania krypt. Łotry i wokół dowódcy organizacji i jego kolegów umieszczono łącznie 15 tajnych informatorów.

Wyrok, egzekucja, ekshumacja
Działania aparatu bezpieczeństwa nabrały tempa. 4 grudnia 1951 r. na dworcu w Gdyni aresztowano dowódcę Wolności, Bolesława Tarnowskiego, ps. Wiktor. Już wcześniej zdawał sobie sprawę, że wokół jego osoby zaciska się pętla dochodzenia. Mimo to nie podjął próby ucieczki zagranicę, prawdopodobnie nie chcąc pozostawiać żony samej z małym dzieckiem.

W sumie zatrzymano ponad 40 osób. Członkowie organizacji przeszli bardzo brutalne śledztwo, podczas którego byli bici oraz torturowani na różne, wyszukane sposoby. Polska Organizacja Podziemna "Wolność" przestała istnieć.
W dwóch głównych procesach skazano 12 osób (tą dwunastą był marynarz, Henryk Haponiuk, który - choć z organizacją sympatyzował - nie był jej zaprzysiężonym członkiem i nie miał pseudonimu). Zapadło osiem wyroków śmierci, z czego wykonano pięć. 26 września 1952 r. w Gdańsku rozstrzelani zostali: Bolesław Tarnowski, Jan Chołuj i Zygmunt Izdebski. 21 listopada 1952 r. stracono Edmunda Sternę. Stefan Półrul został uśmiercony strzałem w tył głowy 9 kwietnia 1953 r. we Wrocławiu.

Członkowie organizacji, których wyroki śmierci zamieniono na dożywotnie lub wieloletnie więzienie, wyszli w latach 1954-1957. Cztery lata w więzieniu (z zasądzonych pięciu) - za to, że nie doniosła na męża - odsiedziała też żona Tarnowskiego, Jadwiga.

W czerwcu 2008 r. zwłoki Stefana Półrula zostały ekshumowane przez Krzysztofa Szwagrzyka z wrocławskiego IPN, a we wrześniu uroczyście pochowano je na cmentarzu w jego rodzinnym Młodojewie w gminie Słupca. 3 sierpnia 2009 r. prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie odznaczył Półrula Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Kilka lat temu na podstawie relacji świadków prof. Igor Hałagida, historyk z Uniwersytetu Gdańskiego, doszedł do wniosku, że szczątki Sterny spoczywają na cmentarzu komunalnym Srebrzysko. Ta informacja wymagała jednak potwierdzenia. W dalszym ciągu nie było natomiast wiadomo, gdzie spoczywają szczątki Tarnowskiego, Izdebskiego i Chołuja. Po sprawdzeniu w 2010 r. ksiąg cmentarnych na Srebrzysku nie było już wątpliwości - tam leżą też pozostali członkowie Polskiej Organizacji Podziemnej "Wolność". Wkrótce mają ruszyć prace ekshumacyjne. Rodziny Bolesława Tarnowskiego, Jana Chołuja, Zbigniewa Izdebskiego oraz Edmunda Sterny, którym udało się doprowadzić do sądowej rehabilitacji swoich bliskich, będą wreszcie mogły ich pożegnać, a państwo polskie oddać należyty honor swoim bohaterom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki