Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antoni Szczyt nie żyje

Jarosław Popek, ewel
Antoni Szczyt
Antoni Szczyt Grzegorz Mehring
Antoni Szczyt, szef Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego nie żyje. Utonął podczas nieszczęśliwego wypadku na urlopie w RPA. Antoni Szczyt miał 60 lat. Tę dramatyczną informację potwierdziła nam Beata Brzywczy, konsul RP w Republice Południowej Afryki.

Ta wiadomość spadła jak grom z jasnego nieba - nie żyje Antoni Szczyt, szef Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego, jeden z najbarwniejszych i najbardziej lubianych gdańskich urzędników.

Antoni Szczyt pojechał tydzień temu na urlop do Republiki Południowej Afryki.
Wczoraj wybrał się na wycieczkę łodzią na zatokę Mossel (Mossel Bay) w południowej części tego kraju. W pewnym momencie łódź się wywróciła. Antoni Szczyt wypadł z łodzi i mimo tego, że szybko przeprowadzono reanimację - zmarł.

- Właśnie zakończyły się przesłuchania świadków, więc o szczegółach będę mogła poinformować dopiero za kilkanaście godzin - powiedziała nam po południu Beata Brzywczy, radca ds. konsularnych ambasady polskiej w Pretorii (stolicy RPA). - Mogę jedynie potwierdzić śmierć tej osoby. Przeprowadzona została bowiem identyfikacja.

Przyczyny wypadku nie są na razie znane. Sprawę bada południowoafrykańska policja.

Antoni Szczyt miał wrócić z urlopu do Gdańska za kilka dni.
- Nie jestem w stanie mówić. To naprawdę straszna tragedia. Antoni miał przecież tyle planów, udało mu się zrobić porządek w PORD-zie i chciał go rozwijać - mówi nam jeden z jego współpracowników.
Niestety, nieszczęśliwy wypadek zniweczył te plany.
Na zawsze pozostanie w naszej pamięci!

Uśmiech nie schodził mu z twarzy, dla każdego miał ciepłe słowo, nie wiedział, co to znaczy chandra, a przynajmniej nigdy tego nie okazywał. Dusza człowiek, młodzieńczą energią i zapałem do pracy spokojnie mógłby obdzielić pół miasta. Tak Antoniego Szczyta pamiętają ci, którzy mieli okazję go poznać. Od 2009 roku z powodzeniem szefował Pomorskiemu Ośrodkowi Ruchu Drogowego. Był dumny z tego, że udało mu się to miejsce unowocześnić.
- Staram się, by nie było tu ponuro i nie kojarzyło się ludziom tylko ze stresem - podkreślał dziennikarzom, którzy odwiedzali go w biurze. Te starania przynosiły efekty. Głównie dlatego że sam często się przechadzał wśród oczekujących na egzamin i wesoło zagadywał.
- Jest stres? Niepotrzebnie, wszystko będzie dobrze! - zapewniał siedzących w poczekalni. Nie sprawiał wrażenia niedostępnego urzędnika zamkniętego w swoich czterech ścianach. Wręcz przeciwnie - gdy rozmawiał ze zdającymi egzamin, zwykle dopiero pod koniec się przyznawał, że on tu jest szefem.
- Zdała pani? To super, serdecznie gratuluję - zaczepiał ludzi na placu manewrowym. Gdy odpowiadali mu pytaniem, kiedy jego kolej na egzamin, zawsze się uśmiechał i niemalże szeptem, rozbawiony, odpowiadał: - Nazywam się Antoni Szczyt i jestem tu dyrektorem.
Zanim trafił do PORD, dał się poznać jako jeden z bardziej charyzmatycznych miejskich urzędników. 18 lat pracował w Urzędzie Miejskim w Gdańsku, przez 11 lat koordynował rozbudowę dróg rowerowych. W tym czasie stał na czele kilku wydziałów. - Fantastyczny facet! Pamiętam, że był z niego bardzo niekonwencjonalny pracownik, na przykład gdy Radunia była zanieczyszczona, wszedł do rzeki i osobiście wyciągał z niej śmieci. Był oddany i zaangażowany społecznie, szczególnie w sprawy rowerzystów, a także mieszkańców Letnicy - wspomina Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska. A Maciej Lisicki, jego zastępca, dodaje: - Niezwykle charakterystyczny, chętny do pomocy. Mimo że szybko mówił, był niezwykle rozważny - podkreśla Lisicki i wspomina, że ostatnim razem widzieli się w listopadzie, gdy Antoni Szczyt z dumą otwierał Miasteczko Ruchu Drogowego, zbudowane specjalnie z myślą o najmłodszych. - Wręczył mi wtedy kask. A później przyjechał do mnie do domu i taki sam dał mojej córce - opowiada Lisicki. Gdy zakończył przygodę z UM, został dyrektorem Departamentu Infrastruktury w Urzędzie Marszałkowskim. Od zawsze jednak związany był z koleją, na której przepracował kilkanaście lat, zanim został urzędnikiem.
- Zapamiętam go jako cenionego fachowca i wspaniałego człowieka. Miał wielki autorytet w branży nie tylko drogowej, lecz także wśród kolejarzy. Przez wiele lat współpracowaliśmy przy rozwiązywaniu trójmiejskich problemów komunikacyjnych i rozwijaniu sieci dróg. Na spotkaniach roboczych potrafił podejmować szybkie i trafne decyzje. Był zwolennikiem powstawania nowych linii tramwajowych w Gdańsku i rozwoju komunikacyjnego - opowiada Stefan Benkowski, kierownik działu dróg w gdyńskim ZDiZ. - Dużo dobrego zrobił dla PORD. Funkcję dyrektora objął w trudnych czasach, kiedy nie najlepiej się tam działo. Mimo to szybko doprowadził do zmian na lepsze. W Trójmieście pozostanie po nim wiele wyraźnych śladów - mówi Benkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki