Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Annie, która jest ciągle świeża. Rozmowa Gabrieli Pewińskiej i Henryka Tronowicza

Gabriela Pewińska, Henryk Tronowicz
O amerykańskiej, nagrodzonej czterema Oscarami komedii "Annie Hall" (1977 r.), w reżyserii Woody'ego Allena, rozmawiają Gabriela Pewińska i Henryk Tronowicz

Henryk Tronowicz: - Filmy, jak wiadomo, starzeją się. Widzowie, co jest oczywiste, również się starzeją. Tylko Woody Allen jakoś nie. Mówię to po obejrzeniu jego dawnej znakomitej komedii "Annie Hall". Ten film jest ciągle świeży. Gabriela Pewińska: - Woody Allen nakręcił go blisko 40 lat temu, ale to, co się dzieje między mężczyzną a kobietą, ciągle jest aktualne, panie Henryku. Ta relacja jakoś zmianom nie ulega. Ludzie kochają się i nagle, ni stąd, ni zowąd, przestają się kochać. Śmieszne, co?

Henryk Tronowicz
: - Boki zrywać! Na ekranie komikowi partnerowała Diane Keaton. To był ich kolejny wspólny film, bodaj piąty. Ale on dopiero w "Annie Hall" napisał dla Diane rolę genialną i wprost wybornie aktorkę poprowadził. Dostała za tę kreację Oscara. Ale w tym czasie nie była już partnerką Allena w życiu prywatnym. Gabriela Pewińska: - Choć wcześniej, i to bodaj przez kilka lat, była dlań "Nowym Jorkiem, Piątą Aleją".
Uwielbiał jej poczucie humoru. Wszystko, co mówiła, wydawało mu się tak zabawne, że czasem na planie nie mógł nawet dokończyć swojej kwestii. Rozśmieszała go do łez. To chyba nawet widać i w "Annie Hall", w kultowej scenie z gotowaniem homarów. Pan wrzucał kiedyś homary do wrzątku, panie Henryku?

H.T.: - Przyznaję ze wstydem, że nie. W "Annie Hall" Allen wykorzystuje wątki z autobiografii ich obojga. Nie byłby jednak sobą, gdyby na tej kanwie nie ironizował z układów męsko-damskich, a robi to w tym swoim niepowtarzalnym stylu.
G.P.: - Grany przez Allena Alvy boleje, że całe życie zakochiwał się w kobietach niewłaściwych. Nawet jako dziecko. "Kiedy oglądaliśmy »Królewnę Śnieżkę«, wszyscy zakochiwali się w królewnie Śnieżce, ja natychmiast pokochałem złą królową".
Gdy Annie Hall odchodzi od Alvy'ego Singera, on, zadumany, komentuje, że rozstanie nie musi przerywać przyjaźni. Ale przecież, jak mówi klasyk: "Za długo byliśmy kochankami, żeby zostać przyjaciółmi".
H.T.: - "Mężczyznę można "wykastrować" jednym zdaniem: "Wolę, abyś był moim przyjacielem niż kochankiem" - to też sentencja Woody'ego Allena. Pisał scenariusz "Annie Hall" pierwotnie pod tytułem "Anhedonia". W psychiatrii to jest niemożność doznawania przyjemności. W czasie montażu tytuł zmienił, jednak w akcji filmu do wątku anhedonii powraca kilka razy.
G.P.: - Annie mówi Alvy'emu: "Nie jesteś zdolny cieszyć się życiem. Jesteś jak Nowy Jork. Jesteś jakby taką wyspą dla samego siebie".
H.T.: - Wyspa usiana wulkanami humoru.
G.P.: - Bohaterowie Allena wciąż mają z kobietami kłopoty. Cierpią w samotności. Jeden z nich mówi: "Moje życie jest żałosne. Ostatni raz byłem w kobiecie, kiedy zwiedzałem Statuę Wolności". Inny: "To ty przestałaś ze mną sypiać. 20 kwietnia minie rok. Pamiętam, bo to imieniny Hitlera".

H.T.: - Czasem to humor ponury. Ale jak Pani myśli, dlaczego Woody Allen z takim uporem wraca do scen łóżkowych?
G.P.: - La-di-da, la-di-da, la, la. Tak Alvy'emu odpowiadała Annie, kiedy nie wiedziała, co odpowiedzieć.

H.T.: - Prawda, ona tak odpowiadała, ale autorem dialogu był on. Widać zakałapućkał się, chociaż czasem rąbał prosto z mostu.
G.P.: - Kiedy myślę o scenach łóżkowych u Allena, wciąż przypomina mi się cytat z innego jego filmu: "Gdybyś była moją dziewczyną, kochałbym się z tobą w każdym pokoju, na każdym łóżku, na każdym dywanie, na każdym stole... - Mamy też piękne wczesnoamerykańskie żyrandole". Cały Allen, cały on...

H.T.: - Czy Alvy Singer to mężczyzna permanentnie zawiedziony swoimi kolejnymi partnerkami, czy też może facet, który przeżywa zawód z powodu własnej nieszczególnej kondycji? Pytam o to, bo ta kwestia będzie się później pojawiać prawie we wszystkich komediach Allena, w których szydzi z ludzkich intymnych niepokojów.
G.P.: - A szydzić potrafi! Wystarczy przytoczyć ripostę na zaczepki krytyków: "A jeżeli rzeczywistość tak naprawdę jest iluzją i nic nie istnieje? ? Cóż, w takim razie zdecydowanie przepłaciłem mój nowy dywan".

H.T.: - Komedia, o której gaworzymy, dostała cztery statuetki Oscara.
G.P.: - Allen jednak nie pojechał na uroczystość wręczenia nagród.

H.T.: - Tłumaczył później: "Nie chciałem wcale urazić akademii. Po prostu zapomniałem o tym, był to przecież poniedziałek, a w poniedziałki gram na klarnecie w moim jazzowym zespole".
G.P.: - Ja w poniedziałki trzepię dywany. Też nie dałabym rady...

H.T.: - Mam nadzieję, że Pani za nie nie przepłaciła? A co do Allena, trzeba zauważyć, że jest artystą niezawodnym w komizmie werbalnym, kabaretowym. Nie ma natomiast wizualnej wyobraźni Felliniego czy Bergmana. W "Annie Hall" co rusz przywołuje tytuły głośnych dzieł, które wysoko ceni. A to "Twarzą w twarz" Bergmana, to znów "Towarzyszy broni" Renoira czy "Smutek i litość" Marcela Ophülsa.
G.P.: - Ale przyzna Pan, że sam mozolnie szuka nowych środków wyrazu. Wprowadza monologi bohatera "na boku" do kamery, gdy pokazuje obyczaje jego rodziców. Albo podwójną ekspozycję, gdy Annie uprawia z Alvym seks i jednocześnie, seksem tym znudzona niemiłosiernie, wychodzi z łóżka. Posługuje się też aluzyjnie wstawką animowaną, ćwiczy telewizyjną technikę sitcomu.

H.T.: - Lecz stroną absolutnie w "Annie Hall" mocną są dialogi. Allen bez przerwy sypie żartami. Alvy wspomina, że został usunięty ze studiów, bo został na egzaminie przyłapany na... ściąganiu z metafizyki. Zaglądał w duszę chłopca siedzącego obok.
G.P: - Przywołuje też swoje dzieciństwo na Brooklynie. "Pamiętam nauczycieli w naszej szkole. Mieliśmy powiedzonko: Ci, którzy nic nie potrafią, uczą, a ci, którzy nie potrafią uczyć, uczą wf. A ci, którzy kompletnie nic nie potrafili, znaleźli się w naszej szkole".

H.T.: - Ze wszystkich genialnych scen w "Annie Hall" przepadam za tą, kiedy Annie z Alvym stoją w kolejce do kina i zmuszeni są słuchać mędrkującego pozera, który chce się popisać przed dziewczyną, cytując - zdaniem Alvy'ego, bez sensu - teorie kinowych mistrzów. Chcę Panią spytać, czy to po latach jest czytelne, kogo na zakończenie tej sceny Allen, niczym królika z kapelusza, wyciąga spoza kadru pod kamerę?
G.P.: - Jak sobie o tym poczytałam, panie Henryku, to stało się czytelne jak cholera! Woody Allen nie cierpiał intelektualnych pozerów. Alvy nie wytrzymuje i wyciąga z kąta, jak ze snu, eleganckiego Marshalla McLuhana, słynnego w latach 60. teoretyka komunikacji medialnej, który miał niby poświadczyć, że pozer z kolejki to kretyn. Alvy wzdycha: Ach, żeby tak mogło być w życiu... Woody Allen marzył ponoć, by w tej scenie wystąpił sam Federico Fellini, ale ten się nie zgodził. Szkoda.

O filmie Woody'ego Allena rozmawiali
Gabriela Pewińska [email protected]
i Henryk Tronowicz [email protected]

Allen w starym kadrze

"Annie Hall" Woody'ego Allena zobaczyć można w gdańskiej kino-kawiarni W Starym Kadrze, która, jak mówią jej twórcy, powstała z uwielbienia do kawy i starych filmów. Bardzo to sentymentalny, jedyny w swoim rodzaju świat. W najbliższych dniach wyświetlone tu zostaną m.in.
- "Annie Hall" - 18.03 i 26. 03
- "Pół żartem, pół serio" Billy'ego Wildera - 19.03 i 26.03
- "Psychoza" Alfreda Hitchcocka - 20.03 Seanse - godz. 14, 17 i 20
- Dokładny repertuar na stronie kawiarni www.wstarymkadrze.com
W Starym Kadrze. Gdańsk, ul. Grobla I 3/4. Na seans obowiązuje rezerwacja miejsc (tel. 58 682 15 67). Wstęp wolny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki