18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Jantar jak księżna Diana

Rafał Podraza
Anna Jantar
Anna Jantar Wikipedia Commons
Czy Anna Jantar rzeczywiście była tak wspaniałą piosenkarką, kobietą bez wad? Uwielbianą i kochaną przez krajowe media, społeczeństwo i krytyków? A może to jej tragiczna śmierć w katastrofie lotniczej 14 marca 1980 roku wykreowała podsycany do dziś mit, dość istotnie rozmijający się z rzeczywistością - zastanawia się Rafał Podraza.

Twórczość tej artystki, jednej z największych gwiazd polskiej piosenki lat 70., nadal się cieszy ogromną popularnością, podsycaną dodatkowo estradowym sukcesem jedynej córki, Natalii Kukulskiej. Wokół Anny Jantar przez lata narosła legenda. Ale, przynajmniej w moim odczuciu, jej źródłem jest raczej tragiczna, nieco tajemnicza i przedwczesna śmierć piosenkarki niż artystyczna charyzma, rzadki talent czy nadzwyczajna kariera. Należy zatem postawić sobie pytanie, na ile dzisiejszy renesans popularności artystki wynika z owej legendy, a na ile ma uzasadnienie w sprawdzalnych przesłankach?

W klatce

Przeglądając gazety muzyczne z końca lat 70., dochodzimy do wniosku, że notowania na listach przebojów piosenek śpiewanych przez Annę Jantar nie były najwyższe, a podczas "eksportowych" tournée polskich artystów piosenkarce rzadko przypadała już rola głównej atrakcji wieczoru.

Bogdan Olewicz, autor tekstów, wspomina: "Może krzywdzę w tej chwili kogoś z jej bliskich, a może i ją samą, ale wydaje mi się, że w ostatnim roku przed śmiercią Anka odczuwała niezwykle silną potrzebę wyrwania się z klatki (...).

Chyba to właśnie zdominowało jej poszukiwania muzyczne, nie zaś potrzeba błyśnięcia na rynku muzycznym".
Tego samego zdania są także inni znajomi piosenkarki. W ich wspomnieniach przewijają się też często sugestie, że czas poprzedzający śmierć piosenkarki to okres zawodowych poszukiwań, próba zmiany stylu i estradowego wizerunku. Działania te były skutkiem niepowodzeń i znacznego spadku popularności. Kompozytor Antoni Kopff uważa, że Anna Jantar: "Uosabiała sobą epokę sukcesu lat siedemdziesiątych, a czuła, że w pewien sposób odstaje już od obowiązującej mody. Stąd poszukiwania, nie zawsze udane, z Romualdem Lipko czy Zbigniewem Hołdysem".

Również recenzje płyt Anny Jantar z tamtych lat nie zawsze są piosenkarce przychylne. Janusz Mechanisz o krążku "Za każdy uśmiech" napisał tak: "Wartość artystyczna przebojów Anny Jantar jest znikoma. Obawiać się więc można, że piosenki przypominane na płycie dopiero teraz, kiedy utraciły już blask nowości, nie wzbudzają większego zainteresowania (...)". Podobnie niepochlebne oceny ukazały się po wydaniu płyty "Zawsze gdzieś czeka ktoś", z 1977 roku. Recenzent wręcz każe artystce pomyśleć o zakończeniu kariery, gdyż zaczyna się ona muzycznie powielać!

W wywiadach prasowych z tamtego okresu Anna Jantar często musiała odpierać zarzuty, że śpiewa piosenki mało ambitne, proste i mało wartościowe pod względem muzycznym. Jak scharakteryzował to autor tekstów Andrzej Mogielnicki: "Skłonność do szmiry jest ponadustrojowa. Jedyną rzeczą godną uwagi w tych produkcjach była barwa jej głosu (...). Ubierała się, nawet jak na owe czasy, nie najlepiej. Na estradzie nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Jednym słowem, w warunkach naszego show-biznesu była skazana na sukces".

Poza spadkiem popularności, Annę gnębiły w ostatnim okresie jej życia problemy osobiste na tle pogarszających się stosunków z mężem, Jarosławem Kukulskim. Piosenkarka coraz częściej wspominała o planach zmiany swojego dotychczasowego życia, zarówno osobistego, jak i zawodowego.

To będzie rewolucja

Przed ostatnim - jak się niebawem okazało - wyjazdem na tournée po klubach polonijnych w Stanach Zjednoczonych zapowiadała, że po powrocie rozpocznie zupełnie nowy etap w karierze. Mówiła o rozwodzie i planach dłuższej przerwy w karierze estradowej, na rzecz dobrze płatnych występów na rejsowym statku Stefan Batory. Poza tym, zachęcona niewątpliwym sukcesem piosenki "Nic nie może wiecznie trwać", pokazującym bardziej rockowy charakter jej muzycznej drogi, chciała zmienić swój wizerunek - bardziej go "wyostrzyć".

Obcięła włosy, zmieniła sposób ubierania się, zaczęła częściej sięgać po piosenki innych kompozytorów, co z pewnością nie poprawiło jej relacji z apodyktycznym mężem, dotychczas kształtującym ją na swoją modłę. Zaczęła się bardziej koncentrować na warstwie tekstowej proponowanych jej piosenek. Chciała być piosenkarką modną, słuchaną przez młodych.
- Muszę coś zmienić, ale będzie to rewolucja. Moje obecne plany muzyczno-wokalne, dzięki ogromnej wyrozumiałości ze strony Zbyszka Hołdysa, mają szansę realizacji. Cieszy mnie także współpraca z Romualdem Lipko. Weszłam w nowy okres, mocniejszy pod względem uderzenia, poprawiłam także technikę śpiewania (...) Oczywiście nadal śpiewam piosenki Jarka, ale czas na zmiany. Trzeba pamiętać, że coraz większymi krokami do muzyki wchodzi rock, i to chcę śpiewać. Przynajmniej teraz - co będzie dalej... Zobaczymy, może musical? - zapowiadała.

To samowolne oddalanie się żony od muzycznych propozycji Kukulskiego zmusiło go do lepszego osłuchania się z nowymi trendami. Efektem tego były m.in. takie piosenki jak "Wielka dama tańczy sama", "Moje jedyne marzenie", "My Baby Waits For Days" i kompozycje, których Anna Jantar już nie zdążyła zaśpiewać: "Serca gwiazd", "Papierowy księżyc".

Popularniejsza od papieża

Po tragicznej śmierci piosenkarki zmienił się sposób postrzegania jej osoby. Popularność Anny Jantar gwałtownie wzrosła. 28 grudnia 1984 roku na antenie I programu Polskiego Radia ogłoszono wyniki sondażu, przeprowadzonego przez Instytut Badania Opinii Publicznej w latach 1983-1984. Bezapelacyjnie największą popularnością wśród ankietowanych cieszyła się właśnie Anna Jantar - a dopiero na drugim miejscu tej ankiety uplasował się... papież Jan Paweł II. Za piosenkarką opowiedziało się aż 88 proc. respondentów.

Nasuwa się więc pytanie, co takiego się stało, że nagle polskie społeczeństwo, krytycy, dziennikarze zaczęli tak doceniać muzyczne poczynania i osiągnięcia "bursztynowej dziewczyny"? Prawdopodobnie zadziałał tzw. syndrom Huggera, polegający na tym, że ludzie, którzy nie potrafią się pogodzić z nagłą stratą kogoś bliskiego, próbują go przywoływać przez zdjęcia, filmy, listy, a w przypadku Anny Jantar, także przez piosenki. Piosenkarka, obecna w polskich domach poprzez telewizję i radio, oglądana na okładkach poczytnych pism, stała się dla zwykłego śmiertelnika kimś bliskim. Kimś, kogo nie ima się czas. Kimś, kto nie może tak nagle umrzeć-zginąć.

Pamiętajmy o tym, że Anna Jantar w chwili śmierci miała zaledwie 30 lat, była - w oczach społeczeństwa - młodą kobietą, pełną życia, do tego matką małej Natalki, z którą chętnie się fotografowała i o której sporo mówiła w wywiadach. To było kolejnym skutkiem tak ostrej reakcji społeczeństwa na tę niespodziewaną śmierć. Podobna sytuacja wystąpiła kilkanaście lat

później, w reakcji na śmierć księżnej Diany...

Ten nagły wzrost popularności, związany z tragiczną śmiercią artystki, znalazł także odbicie w publikacjach prasowych. Ukazały się teksty wspomnieniowe i upiększone życiorysy. Pojawiły się także plotki o rzekomo sfingowanej śmierci artystki. Wielu artystów - z miejsca - dedykowało Annie swoje utwory: Krzysztof Krawczyk "To co dał nam świat", Eleni "Muzyka twoje imię ma", Halina Frąckowiak "Anna już nie mieszka tu", Budka Suflera "Słońca jakby mniej", a nawet zespół Papa Dance "Jesteś gwiazdą wśród chmur".

Oliwy do ognia dokładali inni "przyjaciele" Anny Jantar. Wokalistka Tercetu Egzotycznego Izabela Skrybant w wywiadach prasowych głośno mówiła, że gdyby nie Bóg, to niechybnie podzieliłaby los Anny Jantar, gdyż razem miały wracać do Polski z koncertów po Stanach. Inna gwiazda polskiej piosenki, Joanna Rawik, na łamach prasy rozpisywała się o "proroczym", jej zdaniem, przebukowaniu przez Annę biletu na samolot do Polski. - Anna miała wracać do kraju 25 marca, później bilet przebukowała na 17, by w końcu wymienić go na lot 13 marca 1980 roku, lot ostatni, wręcz proroczy - jak podkreślała, doszukując się w tym jakiegoś znaku z nieba.

Dziennikarze dorobili także czarną legendę do tekstu ostatniego hitu Anny Jantar "Nic nie może wiecznie trwać". Doszukiwano się w nim osobistych odczuć, wręcz przeczuwania przez piosenkarkę tego, co miało niechybnie nastąpić.
Jeszcze inni w ciemnych w oczach Anny nagle zauważyli ten "czający się wieczny smutek - przeczuwający tragiczną śmierć".
Z czasem, w pismach bulwarowych, pojawiły się także informacje mające wpływ na karierę ukochanej córki Natalii. Pisano o seansach, w których to duch Anny Jantar, kontaktując się przez medium, przekazywał Natalii informacje o zdrowiu jej ojca, o czyhających na nią zagrożeniach.

Sama Natalia bardzo chętnie korzystała ze spadku, jakim był fakt, że jej mamą była właśnie Anna Jantar. "Czuję, że mama jest cały czas ze mną i wspiera mnie w moim życiu... Wiem, jak to brzmi, ale to prawda. Mama czuwa nade mną, nad każdym moim krokiem. Nie tylko w życiu zawodowym, ale także estradowym".

Do najdziwniejszych plotek o Annie Jantar należały cztery warte przypomnienia.
Pierwsza, że piosenkarka żyje i jest uwięziona w haremie jednego z szejków w Emiratach Arabskich. Druga, że była w ciąży z Piotrem Jaroszewiczem, synem ówczesnego premiera i dlatego musiała zginąć. Trzecia, że przyczyną jej zaginięcia były kontakty z turecką mafią, i czwarta, chyba najbardziej niedorzeczna, że została porwana, a do samolotu na jej miejsce wsiadła zupełnie inna kobieta. Informacja ta miała być ukryta w medalionie, przekazanym przez Jana Pawła II Jarosławowi Kukulskiemu. Anna Jantar prosiła go o pomoc, gdyż została uwięziona.

Złoto i Platyna

Poza niezbyt misternie tkanym nastrojem tajemniczości wokół śmierci Anny Jantar, jej legenda budowana była także poprzez pośmiertne edycje płyt i kaset, również "nowych" - remiksowanych lub wzbogacanych o niepublikowane dotychczas nagrania, wydobyte z prywatnych archiwów męża, Romualda Lipko, Polskiego Radia i Telewizji Polskiej. Kilka z tych publikacji sprzedało się w nakładzie, który dawało im miano Złotej Płyty. Również dzięki ich popularności Jarosław Kukulski otrzymał od Polskich Nagrań Platynowa Płytę, za całokształt pracy kompozytorskiej. Jest to jedyny jak na dzisiaj przypadek, aby takim wyróżnieniem uhonorowano kompozytora.

Sama Natalia także nie może narzekać na brak pomocy ze strony mamy. W 1987 roku, jako zaledwie 11-letnia dziewczynka, za longplay "Natalia" odebrała z rąk dyrektora generalnego firmy Polskie Nagrania pierwszą wówczas w Polsce Platynową Płytę za sprzedaż 2 mln egzemplarzy płyty i kasety. Dla porównania - kolejny krążek na liście to płyta Budki Suflera "Nic nie boli tak jak życie" z 1998 roku, z nakładem 900 tys. sprzedanych nośników.

Wraz ze zmniejszaniem się pośmiertnej popularności Anny Jantar, na rynku pojawiały się coraz to nowe zjawiska, mające podsycać zainteresowanie. Były to np. kolejno wydane trzy płyty z dziecięcymi piosenkami, śpiewanymi przez Natalię Kukulską, później longplay o dziwnym, ale bardzo marketingowym tytule "Anna & Natalia", czyli piosenki dla dzieci śpiewane przez Annę Jantar i Natalię.

Największą ciekawostką wydawniczą okazało się jednak ukazanie się na rynku w 1995 roku płyty "Największe Przeboje Mojej Mamy", na której dorastająca Natalia śpiewa piosenki swojej tragicznie zmarłej matki, ale także innych popularnych piosenkarek lat 70. Publikacja ta otrzymała - z miejsca - nominację do Platyny, choć jak się niebawem okazało - była wydawnictwem... pirackim (!) Natalia nigdy bowiem nie przygotowywała takiego materiału, a płyta okazała się manipulacją krakowskiej firmy GAMMA (córka Anny Jantar śpiewała w trójgłosie do tych utworów, razem z Marysią Sadowską i Anią Poznakowską).

W umowie wydawniczej, którą podpisał Jarosław Kukulski z krakowską wytwórnią, mowa była tylko o zremiksowanych przebojach lat 70., skomponowanych przez niego i Ryszarda Poznakowskiego. Składanka miała nosić tytuł "Party Polish Hits" i nie miała jej w żaden sposób promować Natalia. Firma, dając jednak na okładkę płyty fotografię Natalii i dosyć jednoznaczny tytuł - świadomie wprowadzała w błąd nabywców.

"Dorosła" kariera jedynej córki dosyć często nawiązuje do Anny. Na płycie "Światło" (1996) pojawiła się piosenka jej dedykowana, na płycie z 1999 roku "Autoportret" piosenka "Tyle słońca w całym mieście", którą Natalia, dzięki możliwościom współczesnej techniki elektronicznej, śpiewa w duecie z matką. Do tego płyta z 2000 roku z okazji 20. rocznicy śmierci Anny Jantar, na której prócz Natalii, piosenki tragicznie zmarłej gwiazdy śpiewają współczesne tuzy polskiej piosenki.

W ciągu tygodnia sprzedaży płyta dorobiła się miana Złotej. Całość obchodów rocznicowych zwieńczył koncert poświęcony pamięci Anny Jantar, nadawany w najlepszej porze oglądalności w programie I Telewizji Polskiej.

Sama Natalia, skuszona ogromną popularnością, jaką przyniosła jej samej płyta "Tyle słońca...", mimo wcześniejszych zapewnień, że nigdy nie będzie śpiewała piosenek Anny Jantar, sięgnęła po jej repertuar. Wydając płytę z własnymi wersjami największych przebojów "bursztynowej dziewczyny"... Podobne zadanie, tj. przypomnienie Anny Jantar i jej przebojów, miała wydana przez Natalię w 2005 roku płyta z jej ulubionymi piosenkami mamy. Dwupłytowy album promowała piosenka Natalii "Po tamtej stronie", dedykowana mamie.

Rok temu na festiwalu opolskim także uczczono Annę Jantar i Jarosława Kukulskiego (zmarł w 2010 roku). Odbył się duży koncert pt. "Życia mała garść", wydany później także na płycie CD, a Natalia, w asyście fotoreporterów, odsłoniła gwiazdę swojej mamy w Alei Największych Gwiazd Polskiej Piosenki, która prowadzi do amfiteatru.

O niesłabnącej popularności piosenek Anny Jantar niech świadczy także fakt, że nawet teraz, 33 lata od tragicznej jej śmierci, na polskich targowiskach "przyjaciół" zza wschodniej granicy można kupić pirackie płyty z jej piosenkami, co uważać można w dzisiejszych czasach, nastawionych tylko na szybkie pieniądze, za sporą niespodziankę.

Od 1997 roku w Legnicy organizowany był Ogólnopolski Festiwal Piosenki o Nagrodę im. Anny Jantar, przeniesiony w 2003 roku do Wrześni, gdzie zyskał rangę imprezy międzynarodowej i odbywał się nieprzerwanie do 2007 roku. Jego laureatami były obecne gwiazdy krajowej estrady: Kasia Wilk, Gabriel Fleszar, Natalia Sikora.

Także nagroda w opolskich Debiutach od 1984 roku, dzięki staraniom Haliny Frąckowiak, nosi imię Anny Jantar. Nawet niezwykle popularny program Telewizji Polskiej "Szansa na sukces", promujący piosenkarzy amatorów, którzy śpiewali piosenki zaproszonych do studia - żyjących - artystów, złamał swoje zasady i poświęcił cały odcinek Annie Jantar. W zastępstwie mamy piosenki z laureatem programu zaśpiewała Natalia Kukulska.

Daleka droga do prawdy

Wszystkie te zjawiska miały wpływ na zmitologizowanie postaci Anny Jantar.
Teksty wspomnieniowe o niej, które się ukazały w ostatnich latach, w większości nadal pełne są przeinaczeń i wyolbrzymień, rysujących postać niemal bez skazy. Choć nastawiona na tanią sensację kolorowa prasa coraz częściej pozwala sobie na otwarte na pisanie o "niewygodnych" stronach życia piosenkarki. Jednak i te publikacje dalekie są od rzetelności.

Dodatkowym aspektem jest fakt rynkowego funkcjonowania artystycznej spuścizny po Annie Jantar. Istnieją bowiem osoby - właściciele praw autorskich do nagrań piosenkarki - które są wręcz zainteresowane ową mitologizacją. W tym przypadku mamy jednak do czynienia ze świadomym i czynnym budowaniem legendy, zacieraniem świadectw przeczących tworzonemu obrazowi.

Prym w tych działaniach należał się mężowi i córce artystki. Także matka piosenkarki, Halina Szmeterling , nie należy do osób rozmownych w kwestiach, że tak powiem, niewygodnych przy kreowaniu legendy. Te działania znacząco utrudniają dotarcie do obiektywnej prawdy i niestety, stwarzają zagrożenie napisania historii życia Anny Jantar od nowa - jeszcze bardziej kolorowej i cukierkowej.

Miłośnicy rock'n'rolla wspominają

Powyższy artykuł (jego tytuł pochodzi od redakcji) stanowi fragment pracy Rafała Podrazy pt. "Ikona z przypadku. Rzecz o Annie Jantar", zgłoszonej do V edycji konkursu "Wspomnienia Miłośników Rock'n'rolla". Praca ta otrzymała nagrodę specjalną "Dziennika Bałtyckiego", który od początku jest patronem medialnym konkursu.

W piątek w Sopocie, punktualnie o godzinie 12, ogłoszone zostaną werdykt konkursowego jury i nazwiska zwycięzców. Natomiast o godzinie 19 w Operze Leśnej rozpocznie się konkursowa gala - koncert z udziałem zespołów Czerwone Gitary, Żuki, TSA oraz IRA. Poprowadzi go duet prezenterski Maciej Kraszewski i Krzysztof Skiba.

Konkurs "Wspomnienia Miłośników Rock'n'rolla" organizowany jest przez fundację Sopockie Korzenie od 2009 roku, kiedy to przypadła 50. rocznica pierwszego koncertu rock'n'rollowego w Polsce. Celem konkursu jest dokumentowanie zdarzeń mających wpływ na naszą współczesną kulturę oraz uhonorowanie artystów, muzyków, animatorów i fanów rock'n'rolla.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki