Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anita Lipnicka i John Porter mówią "Goodbye"

Tomasz Rozwadowski
Przed koncertem Anity Lipnickiej i Johna Portera w Gdańsku
Przed koncertem Anity Lipnickiej i Johna Portera w Gdańsku Przemek Świderski
Wszystko ma swój kres - duet Polki Anity Lipnickiej i Walijczyka Johna Portera, po trwającym sześć lat paśmie sukcesów, da w najbliższą niedzielę ostatni koncert w Gdańsku.

Zaczęło się od wzajemnego zauroczenia, właśnie na miłosnej chemii była oparta wspólna tworczość tej pary - nie chcieli podzielić losu legendarnego estradowego małżeństwa Framerów (pamiętnego m.in. z filmu "Wodzirej" Feliksa Falka) i schodzą ze sceny u szczytu popularności. Już czekamy na ich nowe, indywidualne projekty artystyczne. Na razie czeka nas, organizowany przez Fundację Gdańską w reprezentacyjnej sali koncertowej Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na gdańskiej wyspie Ołowiance, pożegnalny wieczór, ze specjalnie dla Gdańska przygotowanym widowiskiem. Koncert rozpocznie się 22 czerwca o godzinie 18.00, już teraz można kupować bilety w cenie 120, 90, 60 zł. To trzeba usłyszeć, zobaczyć i przeżyć, duet ma znakomitą opinię z występów na żywo, a okazja już się nie powtórzy.

Zespół powstał na początku 2002 roku przez przypadek lub, jak kto woli, zrządzenie losu. W lutym Anita została zaproszona przez Johna do zaśpiewania z nim w duecie jednej piosenki na nagrywany wówczas przez niego solowy album "Psychodelikatesy". Oboje artyści zrobili na sobie wielkie wrażenie, także jako kobieta i mężczyzna, i wkrótce zostali parą. Zrealizowane już "Psychodelikatesy" zostały odłożone na półkę i do dzisiaj nie ukazały się jako samodzielne wydawnictwo.

W maju tego samego roku Anita i John rozpoczęli pracę nad nowym, wspólnym już, anglojęzycznym albumem. "Nieprzyzwoite piosenki", legendarna już dzisiaj debiutancka płyta duetu, powstawała przez blisko rok w Londynie. O tym, że w stolicy Zjednoczonego Królestwa doszło do niebagatelnego wydarzenia artystycznego, polska publiczność przekonała się w momencie radiowej premiery napisanej przez Johna piosenki "Bones of Love", pierwszego singla z pierwszego wspólnego krążka. Wielki radiowy sukces podsycił apetyt publiczności i krytyków - ukazania się "nieprzyzwoitych piosenek" oczekiwano z niecierpliwością.

Płyta okazała się jeszcze lepsza niż się spodziewano. Miała entuzjastyczne opinie w mediach i sprzedawała się równie znakomicie, bardzo prędko zdobywając wyróżnienie Platynowej Płyty, co oznacza nakład powyżej stu tysięcy kopii. Oczywiście koncerty odbywały się przy pełnych salach, jak zresztą wszystkie występy duetu przez cały późniejszy okres działalności, a ich sezon 2003 zamknęła statuetka Fryderyka, przyznana za najlepszy album roku. W tym czasie porter i Lipnicka pracowali już nad nowym materiałem.

Krążek numer dwa, wydany pod tytułem "Inside Story", powstawał znowu poza granicami Polski, tym razem w stolicy Słowenii - Lublanie. Za brzmienie całości odpowiadał jako producent Chris Eckman, lider słynnego alternatywnego zespołu The Walkabauts. Efekt okazał się wspaniały i płyta powtórzyła sukces poprzedniczki. Album wydany został w dwa lata po pierwszym. Brzmienie całości okazało się bliższe wcześniejszym dokonaniom Portera, o wiele bardziej surowe i rockowe. Pod względem artystycznym to chyba najlepsze nagrania duetu. Krążek był promowany trzema singlami - "Hold on", "Death of a love", "Tell me" i "Such a shame"- do dwóch pierwszych zostały zrealizowane także teledyski. "Inside Story" zdobyło Złotą Płytę i piąte miejsce na festiwalu Top Trendy w Sopocie. W tym samym roku John został także uhonorowany Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis, będącym pięknym podsumowaniem jego trwającej od 1976 roku działalności w Polsce.

Duet podkreśla, że rozchodzi się tylko w planie artystycznym. Życiowym podsumowaniem ich związku stało się przyjście na świat w 2006 roku córeczki Poli. Po zakończeniu promocji albumu "Goodbye" oboje mają zamiar zająć się własną twórczością, co nie dziwi, ponieważ już przed spotkaniem mieli spory idywidualny dorobek.

Z pewnością sześć lat istnienia duetu było dla Portera najbardziej owocnym komercyjnie okresem twórczości. Choć był przez ćwierć wieku niezwykle ceniony przez publiczność, krytyków i innych muzyków, zawsze pozostawał w muzycznym undergroundzie i po raz pierwszy poczuł smak sławy. Oczywiście gwiazdorstwo nie uderzyło mu do głowy. Z kolei Anita była gwiazdą już jako dwudziestolatka, gdy w 1994 roku zrobiła furorę, śpiewając w zespole Varius Manx, a z biegiem lat stawała się coraz bardziej uznaną artystką. Teraz są na rozdrożu, warto będzie posłuchać ich w tym momencie.

Goodbye

Na wydanej wiosną bieżącego roku pożegnalnej płycie Lipnickiej i Portera znalazło się jedenaście nowych kompozycji ich autorstwa. Realizatorem nagrań był Rafał Paczkowski, za stołem mikserskim zasiadł Phil Brown, a produkcją całości zajął się ponownie Chris Eckman, towarzyszący duetowi nieprzerwanie od "Inside Story".
Duet nie porzucił na "Goodbye" wypracowanego od początku wspólnej kariery balladowego stylu, ale pożegnalna płyta różni się od poprzedniczek znacznym wzbogaceniem aranżacyjnym. W instrumentacji pojawia się charakterystyczne brzmienie organów Hammonda oraz sekcje instrumentów smyczkowych i dętych. Wszystkie te aranżacyjne zabiegi służą jednak tylko ubarwieniu klimatu, najważniejsze jak zwykle są głosy obojga wokalistów, gitarowe brzmienia i same kompozycje. Jak na pożeganie przystało, jest to najbardziej nostalgiczne dokonanie tej pary.


Anita Lipnicka John Porter "Goodbye". EMI Music Poland 2008 r. Cena CD ok. 35 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki