Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ani Grecja, ani Polska

Piotr Dominiak, ekonomista
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Rację mają ci, którzy twierdzą, że o przyszłości Ukrainy zadecyduje zdolność do restrukturyzacji gospodarki. Bez wątpienia Ukraina nie da rady wyjść z gospodarczej zapaści o własnych siłach. Pomoc zewnętrzna jest niezbędna. 35 mld dolarów, o które apelują politycy ukraińscy z pewnością nie wystarczy na stworzenie u naszego wschodniego sąsiada nowoczesnej gospodarki.

Warto mieć na uwadze, że międzynarodowa pomoc dla Grecji to kwota szacowana na 400 mld euro. A Ukraina to nie Grecja. Nie dość, że znacznie większa (obszarowo i ludnościowo), to różnice w rozwoju są ogromne. Grecja klasyfikowana jest w grupie krajów bardzo wysoko rozwiniętych na 29 miejscu w świecie (poziom wskaźnika HDI) i 42 wg PKB, Ukraina choć mieści się w klasie państw wysoko rozwiniętych to dopiero na 77 miejscu i 54 wg PKB (Polska jest odpowiednio na 39 i 24).

Grecka gospodarka jest w wielkich tarapatach, ale w porównaniu do Ukrainy to nowoczesna rynkowa struktura. Grecka szara strefa to około 25 proc. PKB, na Ukrainie - minimum 40 proc. Nawet pod względem faktycznego bezrobocia sytuacja ukraińska jest gorsza, ponieważ tamtejsze bezrobocie jest w dużej mierze ukryte, ma zdecydowanie strukturalny charakter, jego ograniczenie pochłonie mnóstwo czasu i pieniędzy. Grecji nie grozi rozpad, polityczny chaos z pewnością nie przekształci się w wojnę domową. Nie rzuca na nią cienia żaden potężny sąsiad. No i Grecja zawsze będzie traktowana priorytetowo przez instytucje europejskie z racji członkostwa w UE i w strefie euro. Ukraina to worek, w którym nie widać dna. Ochota do wsypywania doń pieniędzy będzie wyraźnie mniejsza niż w przypadku Grecji.

Trudno też znaleźć podobieństwa pomiędzy obecną sytuacją ekonomiczną Ukrainy a Polską w 1990 roku. Polska była wtedy pupilkiem świata, bo stała na czele państw wyłamujących się z radzieckiej strefy wpływów. Przechodziła pionierską drogę od gospodarki centralnie planowanej do rynkowej. Proste recepty rynkowe wydawały się lekiem na wszystko. Gospodarka światowa była w bardzo dobrym stanie. Dzisiaj wszystko jest inne. Kraje wysoko rozwinięte ledwo wygrzebują się z kryzysu. Wiara w cudowną moc deregulacji i prywatyzacji jest coraz częściej kwestionowana. No i historyczne doświadczenia i tradycje mocno nas różnią. My nigdy nie straciliśmy kontaktu, choćby wątłego, z rynkiem. Reformy z początku lat 90. były szokiem, ale szybko żeśmy się z niego otrząsnęli. Kapitalizm, jaki pojawił się na Ukrainie po uzyskaniu niepodległości, niewiele miał i ma wspólnego z rynkową swobodą. Może okazać się, że droga od tych patologicznych struktur do "normalnej" gospodarki rynkowej na Ukrainie będzie dłuższa i kosztowniejsza niż nasza transformacja od socjalizmu do kapitalizmu.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki