Narysowane czarną kreską. Także kolorowe. W jednym ze swoich odczytów w Krakowie Andrzej Wajda przypomniał, jak to na którejś z wystaw jego rysunków pojawiła się Hanna Rudzka-Cybisowa, malarka, profesor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych z czasów, gdy tam studiował. - Mam nawet takie zdjęcie - wspominał Wajda. - Stoję, już w podeszłym wieku, dwa czy trzy obrazki za naszymi plecami. I słyszę, jak ona mówi do mnie: „Andrzej, rysować możesz, ale żebyś nie kolorował”. Bo jak już kolorowałem, to kolorowałem nie tak, jak ona nam zalecała. 14 marca po wystawie w ECS oprowadzał sam Mistrz.
Licznie zgromadzonym fanom swojej filmowej, ale i plastycznej twórczości mówił tak:
- Trzy lata studiowałem malarstwo w krakowskiej ASP. Pierwszy rok studiów był poświęcony tylko rysunkowi. Wyszedłem z ASP, bo szukałem dla siebie jakichś innych możliwości. Wybrałem film, ale rysować nie przestałem nigdy.
O niebie
- Pomyślałem sobie pewnego dnia, to ci reżyser, który nie ma aparatu fotograficznego, nie robi żadnych zdjęć, tylko coś tam sobie rysuje! Ale jak robisz zdjęcia, to tylko pstryk, pstryk, i idziesz dalej, dopiero w domu oglądasz, co stworzyłeś. Ja, żeby narysować, muszę mieć chwilę na zastanowienie, muszę pomyśleć: - A ile nieba tu potrzebuję? A ile dachu będzie w tej świątyni? Czy wejście jest na lewo, czy na prawo? Ten proces uważnego tworzenia rysunku - to jest bardzo ważne. Rysując, jak gdyby poznaję przedmiot, który obserwuję. - Większy dach? - myślę sobie. - Mniejszy? A chmury? Nie, chmury nie... A może? Rysunki pokazane tutaj to głównie szkice z moich podróży, z miejsc, które chciałem zatrzymać w pamięci. To jest moja droga, by utrwalić świat, o wiele bardziej skuteczna niż fotografia.
O twarzy
- W człowieku zawsze była potrzeba wyrażenia, opisania świata. To jest jednocześnie pewnego rodzaju porozumienie, niezależnie od tego, czy zbliżam się do japońskiej architektury, gdy jestem w Japonii, czy do twarzy, którą spotykam i którą chciałbym na dłużej zatrzymać w pamięci, może nawet na zawsze. Udało mi się sportretować wielu znanych ludzi, których miałem okazję poznać. Zawsze portretuję tak, by komuś nie przeszkadzać, by nie ingerować, nie interweniować w czyjeś życie. Chcę pozostać jedynie obserwatorem.
Używam też rysunku do kontaktu między tymi, którzy robią ze mną film, i sobą samym, który próbuje narzucić, dokąd w naszej pracy na planie zmierzamy, czego chcemy. Język rysunku jest o wiele bardziej precyzyjny, o wiele krótsza to rozmowa.
O kartce papieru
- Rysunki tu prezentowane pochodzą z dużego zbioru, który teraz pokazuje Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie. To wystawa kilkuset moich prac. Szkice z okresu „przed akademią”, z czasu akademii, rysunki z filmów. Wciąż rysuję, choć już trochę mniej, a to dlatego, że wyobraźnię najbardziej porusza podróż, zmiana miejsca, a gdy siedzę w domu, to przeważnie szykuję się do pracy nad nowym filmem. Jednak zawsze mam przy sobie wieczne pióro i kartkę papieru, także jakby coś się stało, na pewno zdążę narysować.
O sobie
- Są tu prace inspirowane Japonią, są portrety, jest i mój autoportret. Ale na tym rysunku jestem zbyt pewny siebie... (śmiech)
Dlaczego rysuję?
- Zawsze miałem w kieszeni kilka kolorowych kredek, ale używałem ich tylko wtedy, gdy czułem, że kolor jest niezbędny. Moje japońskie rysunki mają kolor, bo tamten krajobraz to szczególne połączenie skał z czymś zielonym, z poruszającym wyobraźnię niebem... Nawet nie potrafię tego wrażenia dokładnie opisać, może właśnie dlatego, że nie potrafię, rysuję.
Dziesięć prac z wystawy „Andrzej Wajda. Szkice” można oglądać w ECS do końca marca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?