Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Sokołowski:Cały system polskiej służby zdrowia nadal funkcjonuje, niestety, w oparach absurdu

Dorota Abramowicz
Piotr Manasterski
Z dr. Andrzejem Sokołowskim, prezesem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych, lekarzem praktykiem, rozmawia Dorota Abramowicz.

Coraz częściej media donoszą o przypadkach śmierci pacjentów, odsyłanych przez lekarzy ze szpitali. Minister zdrowia zaprasza więc lekarskich rzeczników odpowiedzialności zawodowej, by porozmawiać o pracy sądów lekarskich i o etyce. Spodziewa się Pan spektakularnych efektów?

To nie ma sensu, bo problemem jest system, a nie etyka. W ostatni wtorek, podczas Forum Polskich Szpitali MedMarket, spytałem wiceministra Sławomira Neumanna o systemowy absurd, w którym szpital ma obowiązek przyjąć pacjenta, a NFZ nie ma obowiązku za to zapłacić. Ciekawiło mnie, jaki pomysł na funkcjonowanie systemu opieki zdrowotnej za 5, 10, 15 lat mają urzędnicy resortu. Czy pójdziemy w kierunku Szwecji, czy USA? A może tak jak Włosi, Niemcy lub Francuzi połączymy system socjalny z rynkowym?

I gdzie wtedy wszyscy pójdziemy?

Nie doczekałem się odpowiedzi. Dziś za wszystko wini się personel medyczny. Są to przeważnie lekarz i pielęgniarka pracujący na kontrakcie, co pozwala ominąć przepisy ograniczające miesięczny czas pracy do 160 godzin. Proszę porozmawiać z pielęgniarkami, które w ciągu miesiąca nawet 250-300 godzin spędzają w szpitalu. Z lekarzami, pędzącymi z dyżuru na dyżur. Przemęczeni, zestresowani, pod presją dyrektora, który wymaga, by nie przekraczać limitów, pierwsi ponoszą odpowiedzialność, gdy coś się stanie.

Może jednak dobrze się stało, że do rozmowy o przyczynach i skutkach obecnej sytuacji minister zaprasza przedstawicieli izb lekarskich, reprezentujących wasze środowisko?

Niewielu pamięta, że ustawa o izbach lekarskich była jedną z ostatnich ustaw odchodzącego systemu komunistycznego. Dała ona izbom niewielkie uprawnienia, dokładając równocześnie to, czego państwo chciało się pozbyć - jakieś rejestry, wypisy... Dlatego od początku mówiłem, że obok izb ubogich w możliwości, powinny działać lekarskie związki zawodowe.

Rozumiem uwarunkowania, jednak to nie może tłumaczyć wszystkich ostatnich tragedii. Chociażby tej z Wrocławia, gdy odbijany jak piłka pingpongowa 24-latek zmarł, bo nie przyjął go dyżurny ze szpitala klinicznego. Chłopakowi można było pomóc chociażby na korytarzu!

Akurat w tej ostatniej sprawie wypowiedział się profesor Juliusz Jakubaszko, twórca systemu medycyny ratunkowej w Polsce. Wskazał on, że wówczas na dyżurze w izbie przyjęć ogromnego szpitala klinicznego był tylko jeden lekarz, wspomagany przez dwóch stażystów. Na podjeździe przed szpitalem czekały w kolejce karetki, każda z człowiekiem wymagającym konsultacji, zbadania. To nie był oddział ratunkowy, tylko oddział selekcji. I taki lekarz ma z tyłu głowy myśl, ilu pacjentów może przyjąć, by się nie narazić dyrekcji. Służba zdrowia z zasady nie jest przyjazna pacjentowi.

Co trzeba zrobić, by było bardziej przyjaźnie?

Zwiększyć obsadę SOR, zatrudnić 10-15 pielęgniarek, by już w drzwiach pomagały one we wstępnej ocenie stanu zdrowia przyjeżdżających pacjentów. Nie może być tak, jak na przykład w gdyńskim Szpitalu Miejskim, gdzie zakrwawiony człowiek najpierw musi się ustawić w kolejce do okienka, by zarejestrować swoje przybycie, zamiast otrzymać pomoc od razu. Inna sprawa, że lekarz, który wie, że ma tylko cztery wolne łóżka, może popełnić błąd. Kiedy przyjeżdża pacjent skarżący się na ból w klatce piersiowej, najłatwiej zrobić mu badanie ekg, podać leki i odesłać do przychodni. Czasem, niestety, zdarza się, że taki odesłany ginie.

Dlaczego taki chory nie zostaje w szpitalu?

Bo lekarz nie wie, czy za chwilę nie przywiozą mu kilku kolejnych pacjentów z zawałem. A dla nich musi się znaleźć miejsce. Powtarzam - lekarzy jest za mało, pracują pod ogromną presją. Z badań europejskich wynika, że pod względem liczby lekarzy na 10 tysięcy mieszkańców Polska znajduje się na szarym końcu w Europie. Równocześnie średnia wieku lekarzy i pielęgniarek jest u nas najwyższa. I nic się z tym nie robi.

A co z kolejnymi pokoleniami kończącymi studia medyczne?

Jest ich za mało. Część uczelni medycznych polikwidowano, część przeniesiono do uniwersytetów. Powstała ogromna luka pokoleniowa. Lekarzom i pielęgniarkom brakuje czasu na szkolenia, za które zresztą sami płacą... Większość pracuje na kontraktach. Dyrektorzy, borykający się z brakiem personelu, niechętnie się zgadzają na udział pracowników w szkoleniach. A jeśli już, to można się szkolić w wolnym czasie, czyli po 12 godzinach dyżuru. To jest absurd. Zresztą cały ten system funkcjonuje w oparach absurdu.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki