Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Seweryn: Nie miałem pojęcia, że robimy film tak ważny

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Andrzej Seweryn wcielił się w rolę Zdzisława Beksińskiego
Andrzej Seweryn wcielił się w rolę Zdzisława Beksińskiego Piotr Hukało
Wszyscy w „rodzinie” jesteśmy szczęśliwi - mówi Andrzej Seweryn, laureat nagrody za najlepszą rolę męską pierwszoplanową w filmie "Ostatnia rodzina".

Czym dla Pana jest ta nagroda?
... Zwieńczeniem wielu lat pracy z taką piękną przygodą z Beksińskim, Matuszyńskim, Bolesto, Ogrodnikiem, Konieczną i innymi osobami. Wszyscy w „rodzinie” jesteśmy szczęśliwi.

„Ostatnia rodzina” to dla Pana film wyjątkowy?
Mógłbym uniknąć odpowiedzi, twierdząc, że na każdym etapie mojego życia każdy mój film i moja sztuka teatralna , nad którą pracuję, jest najważniejsza. I to też byłaby jakaś prawda. Ale rola Beksińskiego jest, po pierwsze, bardzo dużą rolą. Miałem 32 dni zdjęciowe na 35 dla całego filmu. Po drugie, granie osoby tak znanej, kontrowersyjnej, o tak dramatycznym życiu na pewno zwraca większą uwagę publiczności, niż gdybym grał kogoś nieznanego. Wreszcie po trzecie, taka rola w moim wieku, daje szansę na pokazanie tego wszystkiego, czego mnie nauczyło życie w tym zawodzie. Zwłaszcza, że ta rola obejmuje prawie 30 lat z życia Zdzisława Beksińskiego. Miałem więc szansę na pokazanie szerokiej palety aktorskich środków wyrazu.

Czy podczas realizacji tego filmu miał Pan świadomość, że robicie w gruncie rzeczy film nie tylko o Beksińskich, ale uniwersalny film o rodzinie?
Przypominam sobie pracę nad filmem „Ziemia obiecana”. I wtedy podczas tamtych zdjęć nie miałem zielonego pojęcia, jakie ten film będzie mieć znaczenie dla polskiego kina. Wiedziałem, z kim pracuję i że na pewno będzie to świetny film, ponieważ robiony jest przez Andrzeja Wajdę. Ale z wagi tematu nie zdawałem sobie sprawy. W przeciwieństwie do innego filmu „Na srebrnym globie” Andrzeja Żuławskiego. Wówczas zdawałem sobie sprawę, że robimy coś niezwykłego, jedynego, uniwersalnego. I kiedy wczoraj obejrzałem ten film, pomyślałem, że Andrzej Żuławski wyprzedził swoją epokę.

A „Ostatnia rodzina”? Wiedział Pan na planie, jaki to film?
Nie, nie miałem pojęcia, że robimy film tak uniwersalny i tak ważny. Ale tak to jest, świadomość aktora nie jest świadomością doskonałą.

Pracował Pan z wieloma wybitnymi reżyserami. A tutaj nagle debiutant, nikomu nieznany.
Być może właśnie paradoksalnie dlatego, że pracowałem z tak różnymi reżyserami, w ogóle nie przyszło mi do głowy, żeby sobie stawiać pytanie - czy ja z tym młodym człowiekiem powinienen pracować, czy nie? Takiego pytanie sobie nie zadałem. Od pierwszej rozmowy wiedziałem, że mam do czynienia z niezwykle wrażliwym i inteligentnym twórcą. Obejrzałem jego film dokumentalny „Deep Love”, który mnie absolutnie poraził. I byłem szczęśliwy, że za kilka miesięcy prawdopodobnie będę grał u niego rolę Beksińskiego.

Rozmawiała
Ryszarda Wojciechowska

Wideo: Dzień Dobry TVN/ x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki