Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Piaseczny: Ludzie lubią ładne piosenki i ja im je daję [ROZMOWA]

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Andrzej Piaseczny: Nie lubię celebrytyzmu. Kompletnie żadnej przyjemności nie sprawia mi myślenie o sobie jako o osobie rozpoznawalnej. W sztuce jest ważna sztuka. A nie sama rama
Andrzej Piaseczny: Nie lubię celebrytyzmu. Kompletnie żadnej przyjemności nie sprawia mi myślenie o sobie jako o osobie rozpoznawalnej. W sztuce jest ważna sztuka. A nie sama rama Przemek Świderski
"Niech sobie ludzie żyją, jak chcą, ja wybieram niebywanie" - stwierdza Andrzej Piaseczny. Z popularnym wokalistą o platynowej płycie "Zimowe piosenki", celebrytach i celebrze w polskim show-biznesie, "Bitwie na głosy" oraz dwudziestu latach scenicznej kariery - rozmawia Ryszarda Wojciechowska

Chciałabym zapytać o przepis na platynę. Bo najnowsza płyta "Zimowe piosenki" już w pierwszym dniu sprzedaży osiągnęła status platynowej.
Niedługo święta, więc mógłbym raczej mówić o przepisie na barszcz, pierogi czy bigos. Ale przepis na platynę? Rozczaruję panią - nie posiadam. Nawet alchemikom nie udało się go stworzyć.

Pan to bagatelizuje, ale co druga Pana płyta ma status platynowej albo podwójnej platyny. Stąd pytanie - jak to się robi?
Może potrzebny jest łut szczęścia? Wydaje mi się, że ludzie lubią, po prostu, ładne piosenki. A ja się staram moim fanom takie piosenki dać. Oczywiście zmieniają się mody na rytm, instrumentację, ale słabość do ładnej melodii nie mija. A to z kolei już właściwość Seweryna, który takie ładne melodie komponuje.

I tym sposobem doszliśmy do Seweryna Krajewskiego. "Zimowe piosenki" to efekt waszej już trzyletniej współpracy. Jak jesteście różni, a jak podobni?
Jesteśmy podobnie melancholijny. Ale to nie znaczy, że charaktery mamy podobne. Dzieli nas więcej niż tylko różnica wieku. Gdybyśmy byli tak we wszystkim zgodni, to w naszej współpracy nie byłoby tego fermentu twórczego, który jest potrzebny przy tworzeniu płyty. Proszę mi jednak wybaczyć, ale nie czuję się zbyt komfortowo, opowiadając o Sewerynie.

Nie namawiam do opowiadania czegoś pikantnego, ale jednak jest coś, co wam pozwoliło w pewnym momencie muzycznie się zejść.
Obaj podobnie rozumiemy muzykę. Dla nas muzyka to także emocje. A różni nas wiele rzeczy. Dzisiaj Seweryna już trudno namówić na koncerty, ale jeśli ktoś nas widział razem na scenie, mógł dojrzeć te różnice. Ja jestem gadułą na scenie, zagaduję publiczność, a Seweryn raczej na scenie nie mówi.

Ta współpraca was obu pociągnęła w górę.
Jeśli udało nam się osiągnąć sukces, to nie był to główny cel naszej współpracy. Chociaż wiadomo, że jeśli się pisze i śpiewa piosenki, to się chce docierać do jak największej liczby ludzi. Ale w naszym przypadku najpierw jest piosenka, a potem listy przebojów, a nie odwrotnie.

Już od 20 lat jest Pan na scenie. Jakieś małe podsumowanie? Czy może tylko stwierdzenie, że to ciężki kawałek chleba?
Kiedy się nas ogląda na scenie, to w człowieku może się zrodzić taka myśl - wszedł, zaśpiewał, zszedł i już. Nie widzi się tego przygotowania, komponowania, nagrywania, lansowania płyty. A to bardzo długi proces i nie zawsze radosny. Ale nasze szczęście polega na tym, że lubimy to, co robimy.
A czego Pan w show-biznesie nie lubi?
Nie lubię tego słowa, przede wszystkim. Podobnie jak nie lubię celebrytyzmu. Kompletnie żadnej przyjemności nie sprawia mi myślenie o sobie jako o osobie rozpoznawalnej. W sztuce jest ważna sztuka. A nie sama rama. Mam takie wrażenie, że w dzisiejszym świecie zbyt często obcujemy z samymi ramami, wędrującymi od przyjęcia do przyjęcia. Tego nie lubię. Ale też jestem daleki od potępiania takich sytuacji. Niech sobie ludzie żyją, jak chcą. Mnie to nie odpowiada. I wybieram niebywanie.

Ale celebra jest dzisiaj w show-biznesie jak te konie, które ciągną powóz. Bez nich się nie da jechać. Nawet Nergal skandalizuje już nie tylko na scenie. A Pan nie zamierza napisać jakiejś książki? Coś sprzedać ze swojego i cudzego życia?
Wie pani, jestem purystą językowym i sięgnę do genezy słowa celebrować. W tym rzeczywistym rozumieniu wolałbym celebrować wino, dobry posiłek czy obraz w galerii.

Pytam, bo ludzie się zmieniają. Pan też już nie jest Piaskiem, tylko dojrzałym artystą Andrzejem Piasecznym. Do Piaska powrotu nie ma?
Nigdy nie ma powrotu do dnia wczorajszego. Ale zawsze jest dzień następny i co będzie, nie wiem. Nie chcę dzisiaj składać uroczystego ślubowania, że nigdy nie napiszę książki. Chociaż podejrzewam, że jednak nie. Na razie myślę sobie, że jest wiele fajniejszych, bardziej kolorowych postaci niż ja, którym się warto przyjrzeć. Oni chcą tego przyglądania, więc OK, przyglądajmy się im. Ale ja mówię o własnym wyborze. I nie chcę przez to powiedzieć, że wybierając inny sposób, jestem kimś lepszym. Nie, mówię tylko, że jestem kimś innym.

Uciekliśmy jednak od pytania o te 20 lat na scenie. Jak bardzo Pan się zmienił?

Pewnie bardzo. Ale nie należę do osób, które się zbyt często oglądają za siebie. Wiem, że jest mnóstwo ludzi, którzy mi towarzyszą od czasu bycia Piaskiem, a może nawet jeszcze wcześniej. I to oni w najbardziej namacalny sposób dostrzegają pewnie te zmiany. Nie wiem jednak, czy chciałbym się poddać takiej ocenie. Wiem jedno - nie chcę żadnych rautów tylko z tego powodu, że jakiś czas minął. Nie są mi do życia potrzebne. Mam w głowie nowe pomysły, które chciałbym realizować. A nie strzelać fajerwerki na własną cześć tylko dlatego, że minęło 20 lat, odkąd stanąłem na scenie.

Ostatnio Pan krzepnie jako osobowość telewizyjna. Nie tylko był Pan jurorem w "The Voice of Poland", ale niedawno Pana drużyna wygrała "Bitwę na głosy". Zwycięzcę można chyba zapytać...
Przegranego też można pytać (śmieje się). Świat, który hołubi tylko zwycięzców i ludzi sukcesu, jest światem fałszywym.
No dobrze, ale Pan lubi przegrywać?
Nikt nie lubi, ale gdybym w finale "Bitwy na głosy" przegrał z Ewą Farną, to nie uznałbym tego za wstydliwą porażkę. Bo przegrać z nią, to jak... wygrać. Jest wspaniałą wokalistką. Mimo że jest o 22 lata młodsza, to już znalazła swoją fantastyczną drogę muzyczną.

Takie programy przynoszą popularność, pieniądze.
Przede wszystkim przynoszą przygodę. A pieniądze? - tak. Chociaż fortuny z tego nie będzie. A czy większą rozpoznawalność? To już nie jest tak oczywiste. Bo gdybym chciał powalczyć o jeszcze większą popularność, to musiałbym zrobić krok w stronę celebrytyzmu. A ja tego nie zamierzam robić. Już wiem, że samo bycie na ekranie nie powoduje, że popularność rośnie. Trzeba mieć jeszcze coś do powiedzenia w swojej dziedzinie. W moim przypadku chodzi o muzykę.

Nie tęskni Pan trochę za kamerą? Pamięta Pan jeszcze serial "Złotopolscy"?

Pamiętam, w końcu przez 12 lat w nim grałem.

Można powiedzieć, że zrobił się z Pana aktor pełną gębą.
Proszę nie żartować. Jestem aktorem amatorem, jeśli miałbym siebie ocenić. Mam dużo pomysłów muzycznych i dopóki propozycje filmowe czy serialowe nie pojawiają się zbyt nachalnie, to głowy mi nie zaprzątają.

Może takiego "Dextera" chciałby Pan zagrać? Pytam, ponieważ przeczytałam, że to Pana ulubiony serial.
A kto by nie chciał? Tyle że to jest tak jak z muzyką. Chciałbym śpiewać jak czarny, tylko jestem biały.

Od Mafii do Platynowych Płyt

  • Urodził się w Pionkach koło Radomia 6 stycznia 1971 roku. Śpiewał w szkolnym zespole Cavatina, i to jako jedyny wokalista wśród ośmiu dziewcząt!
  • Ukończył liceum w klasie o profilu biologiczno-chemicznym, a potem rozpoczął studia na WSP w Kielcach, kierunek - wychowanie muzyczne. W 1992 roku przyłączył się do grupy Mafia.
  • W styczniu 1998 roku ukazał się pierwszy solowy album Andrzeja Piasecznego, zatytułowany po prostu "Piasek". W kilka miesięcy osiągnął status "Platynowej Płyty". Single "Mocniej?" i "Jeszcze bliżej" szybko stały się przebojami.
  • Festiwal w Opolu 2009, czyli trzy nagrody za jednym zamachem. Wokalista nagrodzony SuperJedynkami - w kategoriach Artysta Roku, Przebój Roku - "Chodź, przytul, przebacz" oraz SuperWystęp.
  • W 2010 roku odebrał platynową płytę za album "Na przekór nowym czasom - live" - będącą zapisem wspólnej trasy koncertowej z Sewerynem Krajewskim.
  • W maju 2010 roku okazało się, że jest najbardziej Topowym Artystą w Polsce! Krążki "Spis Rzeczy Ulubionych" i "Na przekór nowym czasom - live" były najlepiej sprzedającymi się płytami 2009 roku, za co Piaseczny został nagrodzony na festiwalu TOPtrendy Sopot
Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki