Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Nosowski z Lublewa Gd. dostał się do ścisłego finału "The Voice Senior" i oczarował miliony widzów. Jak wspomina program?

Monika Jankowska
Monika Jankowska
fot. The Voice Senior TVP/fb
„Trzeba robić coś, żeby życie przeżyć fajnie”. Rozmawiamy z Andrzejem Nosowskim z Lublewa Gdańskiego w gminie Kolbudy, finalistą programu „The Voice Senior” emitowanego na TVP 2.

W programie „The Voice Senior” pokazał Pan, że na podzielenie się swoim talentem ze światem nigdy nie jest za późno. Myśli Pan, że stał się inspiracją dla innych seniorów do spełniania swoich marzeń?

Ja sam od dwóch lat jestem na emeryturze. Jakoś musiałem sobie ten czas zagospodarować, imałem się więc różnych zajęć, a że zawsze gdzieś tam sobie śpiewałem, postanowiłem, za namową moich przyjaciół, zgłosić się do tego programu. Udało się. Sam byłem zaskoczony swoją odwagą, ale tłumaczyłem sobie: czemu nie, przecież nieźle śpiewam, może coś z tego wyjdzie. Dziś, już po zakończeniu programu, wraz z innymi uczestnikami wciąż staramy się pokazać, że nie ma co siedzieć w domu! Jeżeli ktoś coś potrafi, powinien się przełamać i pochwalić swoimi umiejętnościami. To nie musi być przecież śpiewanie, jest wiele innych dziedzin, w których można się realizować. Co czwarta osoba w Polsce jest emerytem! Ci ludzie chcą być zauważeni. Swoim śpiewaniem chciałbym im dodać otuchy, zwłaszcza tym, których nękają jakieś choroby. Przyznam, że też nie jestem okazem zdrowia, ale uznałem, że co będę się nad chorobami zastanawiał, trzeba coś robić, żeby to życie przeżyć fajnie.

Podczas emisji The Voice Senior dostarczył Pan widzom mnóstwo emocji, wielu typowało Pana jako zwycięzcę. Widzowie z pewnością zapamiętają Pana na długo. A ja chciałam zapytać, co Pan z tego programu zapamięta, co najbardziej utkwiło Panu w pamięci?

Trochę było takich momentów. Najbardziej jednak zapamiętam serdeczność i sympatię wszystkich czterech trenerów, czyli: Izabeli Trojanowskiej, Alicji Majewskiej, Witolda Paszta i Andrzeja Piasecznego. To przemili ludzie, którzy chętnie mi pomagali. Zapamiętam też panią z produkcji, która się nami zajmowała, dobierała nam teksty. Zresztą wszyscy, którzy pracowali przy tym programie cechowali się wyjątkowo ciepłym podejściem. Cały program był dla mnie wielkim przeżyciem. Ponoć do udziału w The Voice Senior zgłosiło się kilkanaście tysięcy osób! A to właśnie mi udało się w nim wystąpić. Na długo zapamiętam też same występy i to, że dałem radę zaśpiewać przed takim gremium.

Podkreśla Pan, że choć jest amatorem, to muzyka od zawsze towarzyszy Pana życiu. A jak to jest z piosenką aktorską, poezją śpiewaną, czyli gatunkach, w których czuje się Pan najlepiej. Kiedy Pana oczarowały?

Pamiętam, że jak miałem 14-15 lat to już interesowałem się poezją śpiewaną. Gdy jeździłem na kolonie, obozy wypoczynkowe dla dzieci, większość młodzieży śpiewała tam „Płonie ognisko w lesie”, a ja już wtedy nuciłem Ewę Demarczyk. Uwielbiam wykonania piosenek z pasją, z zadumą, to mnie zawsze pociągało. Chociaż przyznam, że śpiewam każdy gatunek - to co ładne, co wpadnie w ucho i co można zapamiętać, biorę na tapet i brzdąkam na mojej gitarze. Założyłem nawet specjalny zeszyt z tekstami, jest tam ich naprawdę sporo.

Finał "The Voice Senior". Andrzej Nosowski z Lublewa Gdański...

Jest Pan obecnie najsławniejszym mieszkańcem gminy Kolbudy. Szykuje Pan jakiś występ dla mieszkańców, którzy tak mocno trzymali za Pana kciuki?

W ubiegłym tygodniu zostałem zaproszony na spotkanie do urzędu gminy, byłem zaskoczony takim miłym przyjęciem. Na koniec wójt nieśmiało zapytał, czy nie zechciałbym wystąpić, powoli zbliżają się Dni Kolbud. Nieśmiało powiedziałem, że tak. Trochę się rozpędziłem, bo nie mam żadnego akompaniamentu! Ale do czerwca jeszcze jest czas, może uda się coś zorganizować. Na szczegóły ewentualnego występu jeszcze trzeba poczekać. Dodam, że jestem w kontakcie z pozostałymi finalistami i wiem, że oni też jeszcze chcieliby dalej śpiewać. Zgłaszają się do nich ludzie, którzy chcieliby posłuchać piosenek w ich wykonaniu.

W programie trafił Pan pod skrzydła Izabeli Trojanowskiej. Jak wam się współpracowało? Czy była wymagającą trenerką?

Trafiłem idealnie, bo pani Izabela jest bardzo delikatna, nie narzucała swojej woli, a tylko podpowiadała, dyskretnie przypominała, co i jak zrobić. Pod Warszawą odbywały się warsztaty muzyczne, gdzie śpiewaliśmy przy fortepianie. Pani Izabela bardzo dużo wtedy mi pomogła, przekazała wiele cennych rad. Teraz już wiem, że nie potrafiłem wtedy śpiewać. Dopiero po jej uwagach dowiedziałem się, jak oddychać, jak wykonywać piosenki. Przyznam, że trafiły mi się trudne utwory, ale o wykonaniu takich właśnie marzyłem.

rozm. Monika Jankowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki