Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Grubba. Dżentelmen z Kociewia

Adam Mauks
Andrzej Grubba
Andrzej Grubba Ryszard S. Pietrzak
Dokładnie 10 lat temu odszedł Andrzej Grubba. To dzięki niemu tenis stołowy w Polsce nie był już tylko "ping-pongiem" i przestał być kojarzony wyłącznie jako sport świetlicowy

Dziś wydaje się to nieprawdopodobne, ale w latach 80. mecze tenisistów stołowych AZS AWF Gdańsk w Pucharze Europy gromadziły tylu kibiców, że nie dla wszystkich starczało biletów. Do dziś zastanawiam się, jak to możliwe, by tenis stołowy był tak popularny i wychodzi na to, że oprócz zgoła innych czasów dla sportu i kibiców, inni byli też ludzie, którzy go uprawiali. Adam Giersz, ówczesny trener tenisistów stołowych z Gdańska i reprezentacji Polski, znalazł takich ludzi jak Andrzej Grubba, Leszek Kucharski, Andrzej Jakubowicz czy Tadeusz Klimkowski. Oni potrafili porwać tłumy. I to czym! Rakietką i małą celuloidową piłeczką, czyli atrybutami, które do tej pory kojarzone były wyłącznie z zajęciami w świetlicy i to wtedy, kiedy pada deszcz.

Przełom w świadomości przeciętnego kibica nastąpił w pierwszej połowie lat 80. Jego głównym autorem był Andrzej Grubba. Co do tego nie mają wątpliwości także ci, z którymi na co dzień rywalizował, mieszkał w akademiku, wyjeżdżał na zgrupowania, grał w turniejach. W 1982 roku w Budapeszcie zdobył z Holenderką Bettiną Vriesekoop złoty medal mistrzostw Europy w grze mieszanej. I od tego się zaczęło coś, co do dziś uważane jest za fenomen tego sportu. Drobny chłopak z Zelgoszczy koło Starogardu do dziś jest uważany za najlepszego Polaka w historii tej dyscypliny sportu. Co o tym zdecydowało? Niebywała ambicja, pracowitość i talent. Choć warunki, w jakich trenował najpierw w Starogardzie, a potem w Gdańsku, dalekie były od optymalnych. To jego osiągnięcia były potwierdzeniem tezy, że to nie nakłady finansowe czy treningowy "wypas" decydują o sukcesie w sporcie. Potrafił w niebywały sposób koncentrować się na celu, który chce osiągnąć. Nie zawsze się udawało, ale nie byłby wielkim sportowcem, gdyby tego - choć z trudem - nie akceptować. Był silny mentalnie. Ta cecha pomogła mu, jako pierwszemu Polakowi, wygrać z Chińczykami. Wielu uważa jednak, że gdyby Grubba był mocniejszy psychicznie przy tenisowym stole, wygrałby znacznie więcej.

Był jednym z filarów europejskiego tenisa stołowego, który zaczynał być godnym rywalem dla Azjatów. Jego umiejętności cenili na całym świecie, najpierw jako sportowca, potem jako członka władz światowej federacji tenisa stołowego. Grubba, poza tym że często wygrywał, co wtedy dla polskiego kibica miało większe znaczenie, grał widowiskowo. Jego charakterystyczne dreptanie z nogi na nogę przed serwisem, fantastyczne długie wymiany piłek z rywalami do dziś przypominają telewizje. Był też zawodnikiem zawsze grającym fair, co w tym środowisku wcale nie było tak częste, zwłaszcza gdy grało się o duże nagrody finansowe.

Grubba czuł się sportowcem spełnionym. Mówił i pisał o tym m.in. w swojej autobiografii "Andrzej Grubba - Ostatnia piłka". Przez rywali, sędziów, trenerów i kibiców był uważany za dżentelmena. Dla wielu kibiców i dziennikarzy właśnie taka postawa miała większy wpływ na postrzeganie tenisa stołowego w Polsce niż jego sukcesy. I pewnie coś w tym jest. Zawsze uprzejmy, mądrze odpowiadający na pytania człowiek sportu. Taki, za którego zawsze chciałoby się trzymać kciuki i rozmawiać. Andrzej Grubba zmarł 21 lipca 2005 roku w swoim domu w Sopocie. Miał 47 lat.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki