Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Dolny prezes Trefla Sopot: Chcemy budować jak największą widownię [ROZMOWA]

Paweł Durkiewicz
Andrzej Dolny, prezes Trefla Sopot
Andrzej Dolny, prezes Trefla Sopot Przemek Świderski
Z Andrzejem Dolnym, prezesem zarządu Trefla Sopot, rozmawia Paweł Durkiewicz

- Zdobyty Superpuchar Polski, dobry start w lidze i ostatnia przegrana w Pucharze Polski. Początek sezonu koszykarzy Trefla uznaje Pan za udany?

- Wyniki są rzeczywiście satysfakcjonujące, oprócz tej ostatniej pucharowej porażki z Czarnymi Słupsk. Na konferencji po tym meczu trener Maskoliunas słusznie mówił, że prawdopodobnie za szybko uwierzyliśmy, że jesteśmy bardzo silnym zespołem. Może właśnie taki kubeł zimnej wody był nam potrzebny. Poza tym nie można zapominać, że mieliśmy krótszy okres przygotowawczy niż większość pozostałych drużyn, na dodatek dopiero na niedługi czas przed sezonem dołączył do chłopaków pierwszy trener. Proces zgrywania się zespołu i nabierania wzajemnego zrozumienia cały czas u nas trwa. Po meczu z Czarnymi nie siliłbym się na jakieś daleko idące wnioski. Po prostu taki występ czasem ma prawo się zdarzyć.

- W lecie po raz pierwszy uczestniczył Pan w lecie transferowym jako prezes Trefla. Widząc obecną postawę zespołu jest pan zadowolony z tego, co udało się zbudować?

- Podejmując decyzje transferowe nie mieliśmy komfortu pełnej swobody decyzji. Był to kompromis między chęciami i możliwościami. Dlatego też pewne decyzje były obarczone większym poziomem ryzyka. Mogę zapewnić, że każda z decyzji kadrowych była mocno przepracowana. Mając ograniczone możliwości finansowe, mieliśmy do wyboru dwie strategie. Można było ograniczyć ryzyko i świadomie zgodzić się na obniżenie poziomu sportowego zespołu albo też próbować wykorzystać wszystkie nadarzające się szanse i szukać ukrytego potencjału danego koszykarza. Oczywiście zdecydowaliśmy się na drugi wariant. Czy po tych kilku meczach można oceniać, czy ta strategia była słuszna? Chyba za wcześnie, by to oceniać. W klubie umówiliśmy się, że na taką ocenę przyjdzie czas w styczniu.

- Jak dotąd zawodzą Lance Jeter i Milan Majstorović, których transfery faktycznie można było nazwać ryzykownymi ruchami.

- Lance pod względem statystyk nie spisuje się o wiele gorzej niż nasz drugi rozgrywający, Sarunas Vasiliauskas. Inaczej wygląda to gdy spojrzymy na sposób gry i nie ukrywam - widzimy, że z nim na parkiecie drużyna funkcjonuje inaczej. Na pewno jest „jedynką” prezentującą bardziej amerykański styl i być może nie wiedzie mu się ze względu na relatywnie krótki okres pracy z nowym zespołem i trenerem. Będziemy obserwować jego grę. Co do Milana, mieliśmy pełną świadomość zarówno jego ogromnego potencjału, jak i tego, że potrzebuje czasu na „uruchomienie się”. To niesamowicie doświadczony gracz, którego bogatej kariery mogłaby pozazdrościć mu większość koszykarzy polskiej ligi. Widząc go na boisku, można odnieść dwa przeciwstawne wrażenia. Z jednej strony widać ciągle u Milana asekurację w grze, a z drugiej możemy obserwować przebłyski jego techniki. Liczymy, że już niedługo nie będą to tylko przebłyski, choć oczywiście nie chcemy na to czekać do końca sezonu.

- Widząc składy i wyniki ligowej konkurencji, gdzie widzi Pan atuty Trefla w walce o medal?

- Uważam, że mamy bardzo dobrze zbilansowaną drużynę, i to pod wieloma względami. Polacy i obcokrajowcy, młodość i doświadczenie, podkoszowi i obwodowi – w tych aspektach mamy równowagę. Po dobrym początku sezonu spotkałem się też z opinią, że mamy jedną z lepszych w lidze polskich rotacji. Z tym się zgadzam. Cieszy mnie też, że bardzo pomagają nam młodzi gracze. Świetnie spisuje się Michał Michalak, który ma ciagle jeszcze lepsze i gorsze momenty, ale sprawy idą w dobrym kierunku. Większy udział w grze ma David Brembly. Popełnia ciągle błędy typowe dla mało doświadczonych graczy, ale w tym sensie można go porównać do Michalaka z poprzedniego sezonu. Na pewno nie może frustrować się niepowodzeniami, bo są one wpisane w rozwój. Po prostu potrzebuje czasu i ogrania.
A co do ligi, pozytywne jest to, że w nowych rozgrywkach jest dużo drużyn, które prezentują zbliżony poziom. W tabeli jest duży ścisk, nie tylko w środku, ale i w czołówce. Co do poziomu sportowego, postawiłbym tezę, że nie zmienił się w porównaniu z poprzednim sezonem.

- Aż 6 z 7 ostatnich spotkań rundy zasadniczej zagracie na wyjeździe ze względu na lekkoatletyczne MŚ w Ergo Arenie. Nie lepiej byłoby zorganizować 2-3 mecze w hali 100-lecia Sopotu?

- To prawda, że mamy z tym duży problem. Trzeba pamiętać, że w Ergo Arenie grają trzy drużyny z grupy Trefl, co powoduje duże komplikacje z terminarzem. Nawet Hala 100-lecia nie dla wszystkich wystarczy. Nie zapominajmy, że tam również odbywają się regularnie różne wydarzenia, a także zajęcia szkolne. Było to więc trudne do zaaranżowania. Poza tym, zwróćmy uwagę, że nawet niewielka widownia w skali Ergo Areny stanowi liczbowo nadkomplet w przypadku hali 100-lecia. Oczywiście nie jest to dla nas korzystne, bo długi okres wyjazdów to trudność logistyczna. Kibice w obecnym okresie są narażeni na cotygodniowe wydatki związane z biletami na mecze, z kolei później długo będą musieli oczekiwać na domowe mecze. Na pewno utrudnia to budowanie więzi, ale niestety, kalendarz eventów był nieubłagany i było to jedyne wyjście z sytuacji.

- W październiku przedstawiciele klubu i miasta Sopot wybrali się do USA, by podejrzeć kulisy organizacji meczów NBA. Na czym polegała ta nauka i kiedy możemy spodziewać się jakichś nowinek podpatrzonych za oceanem?

- Dużym atutem było to, że mogliśmy poznać kluby NBA od kuchni. Nie była to tylko możliwość obejrzenia meczu, lecz także spotkanie z ludźmi, którzy są na odpowiedzialnych funkcjach i tworzą NBA. Spędzili z nami dużo godzin, opowiadając o tym, jak finansowane są kluby. Udało sią nam zobaczyć niemal każdy zakamarek zwiedzanych hal. W dniu meczowym byliśmy na miejscu od rana, by zobaczyć, jak wygląda przygotowanie obiektu do widowiska. Zadawaliśmy dużo pytań i otrzymywaliśmy cenne wskazówki. To bardzo cenna wiedza, którą można zastosować zarówno w bliskiej perspektywie, jak i długofalowych planach. Chodzi np. o budowę i finansowanie budżetu, źródła dochodu, zarządzanie widowiskiem, tworzenie relacji z fanami. Dla nas najważniejsze były te elementy, które wpływają na zapełnianie trybun. Przestrzegałbym natomiast przed oczekiwaniem natychmiastowego wdrażania elementów z NBA do nas. W klubie Phoenix Suns pracuje łącznie 180 osób. W Polsce podobna organizacja sportowa nie istnieje. Poza tym pamiętajmy, czym jest NBA, a na jakim etapie jest nasza Tauron Basket Liga. Inna sprawa to aspekt kulturowy, nawyki spędzania czasu, przyzwyczajenia. Specjaliści od marketingu w USA myślą zawsze o tym, jak wygenerować o jednego dolara większy zysk od każdego uczestnika widowiska. Naszym celem na ten moment jest zbudowanie dużej widowni i nawiązanie z nią relacji. Zdajemy sobie przy tym sprawę, jak różnią się od siebie amerykański i europejski styl kibicowania.

- Różnic jest wiele, chociażby zasobność kibicowskich portfeli.

- Akurat różnica w wynagrodzeniach nie jest problemem. Przeciętny Amerykanin zarabia trzy razy więcej niż przeciętny Polak, jednak należy spojrzeć na ceny biletów. Zachowując odpowiednie proporcje, w NBA wejściówka na mecz – i to w fazie przedsezonowej! - kosztuje kibica trzy razy drożej. Oznacza to, że bilety w USA są aż dziewięciokrotnie droższe niż jakiekolwiek w Polsce! Ta cena waha się na poziomie ok. 60-70 dolarów. Kibice amerykańscy poświęcają więc na bilety znacznie większą część swoich dochodów. Ponadto ludzie przychodzący na mecze spędzają w hali znacznie więcej czasu nić w Polsce. Widowisko trwa dłużej, jest czas na konkursy, eventy, posiłek w jednym z licznych barów, wypicie piwa.
Ergo Arena jest jedną z najnowocześniejszych hal w Europie. Myślimy o zagospodarowywaniu tego obiektu, budowaniu właściwych relacji między halą a klubem sportowym. Tych umiejętności warto się uczyć od Amerykanów, bo oni są w tym najlepsi. W halach typu Staples Center, czy Anaheim Center, odbywa się rocznie ok. 150-180 wydarzeń rocznie, najróżniejszego typu - mecze, koncerty, rewie. Hala jest przy tym regularnie dostępna dla klubów sportowych.

- A kultura kibicowania? Amerykanin, zabierając swoją rodzinę na mecz, nie musi się bać, grupy „ultrasów” skandującej hasła rodem z rynsztoku.

- Pod tym względem polska koszykówka akurat nie wypada źle. Kibice mogą czuć się bezpiecznie. Owszem, pojawią się czasem wulgaryzmy, w naszej hali był w zeszłym sezonie pojedynczy incydent z petardą puszczoną przez kibiców z Włocławka. Są to naprawdę jednostkowe przypadki. Problem jest gdzie indziej – u nas oczekuje się zaangażowanego kibicowania, żeby cała hala była jednym wielkim „młynem”. W NBA tego absolutnie nie ma, a tamtejszych kibiców nazwalibyśmy pewnie „piknikami”. Są rozmowy, SMS-y, żarty. Większość kibiców czeka na wydarzenia w przerwach meczów i interakcję widowni z koszem multimedialnym, zawieszonym pod dachem hali. 60 barów działa non stop. Piknik na całego! A potem wychodzimy z wrażeniem sympatycznie spędzonego czasu. Nie odtworzymy produktu NBA jako całości, zdajemy sobie z tego sprawę. Chcemy budować frekwencję i interakcję. Kibic ma czuć się częścią tego widowiska i tej drużyny. To z czasem – miejmy nadzieję - przełoży się na większy budżet i większe możliwości, a w dalszej konsekwencji – silniejszą drużynę o większych możliwościach sportowych. Klasyczny zespół naczyń połączonych.

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki