Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Wielki, czyli były piłkarz Arki pogrążył żółto-niebieskich

Adam Mauks
Bartłomiej Niedziela (tyłem) i Marcin Budziński pojawili się na boisku w Nowym Sączu w drugiej połowie
Bartłomiej Niedziela (tyłem) i Marcin Budziński pojawili się na boisku w Nowym Sączu w drugiej połowie Marcin Makówka
Nie będą dobrze wspominać piłkarze i kibice gdyńskiej Arki dalekiego wyjazdu do Nowego Sącza.

W Arce przed meczem z Sandecją zapowiadało się na dużo zmian. I rzeczywiście takie były, ale nie przyniosły oczekiwanych przez kibiców korzystnych zmian w grze gdynian.

Trener Petr Nemec opaskę kapitana miał powierzyć Bośniakowi Ensarowi Arifoviciovi, ale to bramkarz Marcin Juszczyk ją założył. To już trzeci po Michale Płotce i Sławomirze Mazurkiewiczu kapitan gdyńskiej Arki.

Tych dwóch piłkarzy zabrakło w kadrze żółto-niebieskich na mecz z Sandecją. Pierwszy z nich grał w miniony weekend w rezerwach, natomiast drugi jest kontuzjowany. Na tym nie koniec zmian w Arce. Na środku obrony zadebiutował w drużynie Petra Nemca Palestyńczyk Omar Jarun. Do Nowego Sącza nie pojechał Piotr Kuklis, który delikatnie mówiąc, w ostatnim meczu nie zachwycił. Rozgrywającym we wczorajszym meczu był Paweł Czoska. Jeśli do tego dodamy najdłuższą, bo blisko 700-kilometrową trasę z Gdyni do Nowego Sącza, to Arka wcale nie musiała czuć się zbyt pewnie, biorąc pod uwagę aspiracje sięgające pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. Po dwóch remisach z Wartą Poznań i Piastem Gliwice, które Arka osiągnęła w Gdyni, wygrana była naszej drużynie bardzo potrzebna. W rozmowie z "Dziennikiem" w ubiegłym tygodniu podkreślał to m.in. Paweł Czoska. Na zwycięstwo czekali także kibice Arki, którzy w pamięci mieli przecież nie tylko ostatnie dwa remisy w I lidze, ale także zły finisz piłkarzy w poprzednim sezonie w ekstraklasie, który zakończył się spadkiem Arki do niższej klasy rozgrywek.

W Nowym Sączu na Arkę czekali jej byli zawodnicy - dwaj napastnicy Sandecji, czyli Marcin Chmiest i Arkadiusz Aleksander. Obu kibice gdyńskiej drużyny zapewne pamiętają, ale gdyby któryś z sympatyków żółto-niebieskich zapomniał ich nazwiska, to zwłaszcza ten drugi szybko im się przypomniał. W 31 minucie spotkania Mateusz Siebert sfaulował na polu karnym zawodnika Sandecji i sędzia nie widział innej możliwości jak tylko podyktować rzut karny. To właśnie Aleksander pewnie wykorzystał tę szansę. Do momentu utraty bramki Arka grała przyzwoicie, a mecz był dość wyrównany. W 25 minucie kapitalną sytuację do strzelenia bramki dla Arki miał Janusz Surdykowski. Napastnik Arki nie trafił jednak do pustej bramki. Niestety, takie sytuacje prawie zawsze się mszczą...

Stracony przez Arkę wcześniej gol niekorzystnie wpłynął na poczynania arkowców. W grę, zwłaszcza gdyńskiej obrony, wkradł się gigantyczny chaos. Arka nie potrafiła, mimo reprymendy stojącego przy bocznej linii trenera Petra Nemca, otrząsnąć się z przewagi gospodarzy.

Zawodnicy mieli do siebie wzajemnie pretensje, które wynikały z niezrozumienia swoich intencji. Ta sytuacja była wodą na młyn dla Sandecji, która tylko ze względu na brak skuteczności nie strzeliła w pierwszej połowie więcej bramek.

Po przerwie w składzie Arki, o dziwo, nie było zbyt wiele zmian. Tylko Bartłomiej Niedziela zastąpił Jakuba Kowalskiego. Kolejne, bez wątpienia potrzebne, zmiany nastąpiły później, ale nic nie wniosły one do jakości gry Arki w Nowym Sączu. Piłkarze z Gdyni nadal byli bezradni wobec dobrej i ofensywnej postawy Sandecji. W niej brylował Arkadiusz Aleksander, który robił co chciał z obrońcami Arki. Kto wie, czy nie zdobyłby kolejnych bramek, gdyby trener Sandecji Mariusz Kuras nie zdecydował się na zmianę i dał odpocząć Aleksandrowi jeszcze przed końcem spotkania. Ten piłkarz na pewno zasłużył na owację publiczności, którą otrzymał, schodząc wczoraj z boiska.

Tempo, które Sandecja forsowała od początku spotkania, nie mogło się nie odbić na grze gospodarzy w końcówce meczu. Arka próbowała z tego skorzystać, ale bezskutecznie. Sytuacje do strzelenia bramki miał nawet ponownie Janusz Surdykowski. Nieco ożywienia do gry arkowców wniósł Marcin Budziński, który zainicjował kilka akcji. Nie przyniosły one jednak efektu bramkowego. Nie bez znaczenia dla wyniku były też udane interwencje bramkarza Sandecji Marka Kozioła, który kilkakrotnie uratował swoją drużynę przed utratą gola.

Arka do Gdyni wraca bez zdobyczy punktowej i z kiepskim wrażeniem za styl, w którym poniosła porażkę. Po trzech kolejkach I ligi gdynianie nadal pozostają bez wygranej.

Sandecja Nowy Sącz - Arka Gdynia 3:0 (2:0)

Bramki: 1:0 - Aleksander (31- karny), 2:0 - Aleksader (38), 3:0 - Aleksander (80)

Sandecja: Kozioł - Makuch, Frohlich, Dymkowski, Woźniak, Jędrzejewski, Berliński, Djurić, Eisman, Chmiest, (72 Gawęcki) Aleksander (85. Wiśniewski)

Arka: Juszczyk - Krajanowski, Jarun, Siebert, Strzelecki, Kowalski (46 Niedziela) Kasperkiewicz (54 Budziński), Czoska, Radzewicz, Arifović, Surdykowski (64 Ivanovski)

Żółte kartki: Dymkowski, Chmiest (Sandecja) oraz Czoska (Arka)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki