Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktywiści z Greenpeace aresztowani w Rosji za piractwo. Co się wydarzyło w Arktyce?

Irena Łaszyn
Piątka aktywistów, którzy chcieli wspiąć się na platformę Gazprom: Sini Saarela, Camila Speziale, Phillip Ball, Tomasz Dziemiańczuk i Marco Paolo Weber
Piątka aktywistów, którzy chcieli wspiąć się na platformę Gazprom: Sini Saarela, Camila Speziale, Phillip Ball, Tomasz Dziemiańczuk i Marco Paolo Weber APPhoto/Denis Sinyakov.Greenpeace
Aktywiści z Greenpeace, aresztowani w Rosji, w tym Tomasz Dziemiańczuk z Gdańska, usłyszeli zarzuty piractwa. Kim jest gdańszczanin? Co się wydarzyło w Arktyce? Dlaczego ekolodzy wojują z Gazpromem, a przyjaciele zatrzymanych organizują protesty? Odpowiedzi na te i inne pytania, szukała Irena Łaszyn.

Niektórzy nie doceniali powagi sytuacji. Gdy 18 września aktywiści Greenpeace, włącznie ze statkiem Arctic Sunrise, zostali zatrzymani przez rosyjskie służby przybrzeżne i dowiezieni do aresztu w Murmańsku, optymiści traktowali to z przymrużeniem oka. Ot, takie pobrzękiwanie szabelką, uspokajali bliskich i znajomych.

Sytuacja zmieniła się diametralnie w środę, 2 października, gdy Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej postawił ekologom zarzut piractwa, za co grozi do 15 lat więzienia.

- Jestem w szoku, ale staram się nie panikować - mówi Natalia Bajorek-Dziemiańczuk, żona Tomasza Dziemiańczuka. - Przecież oni nie złamali prawa, ich protest na platformie wiertniczej Gazpromu miał charakter pokojowy.

- Mąż zdawał sobie sprawę z ryzyka, gdy wyruszał na akcję?
- Żaden z nich nie wybierał się tam dla zabawy. Byli świadomi ryzyka, ale tak ostrej reakcji ze strony Rosjan i takich konsekwencji na pewno nie przewidywali.

Jacek Winiarski, rzecznik prasowy Greenpeace Polska, dowodzi, że to Rosjanie dokonali abordażu, opuszczając się na pokład Arctic Sunrise po linach, zajmując statek i przetrzymując załogę pod lufami karabinów.

- W chwili abordażu statek Arctic Sunrise pływał wokół należącej do Gazpromu platformy wiertniczej Prirazłomnaja na Morzu Peczorskim - tłumaczy Winiarski. - Jednostka znajdowała się na wodach międzynarodowych, w odległości przynajmniej 3 mil morskich od platformy. Jest to także Rosyjska Wyłączna Strefa Ekonomiczna. Nie zmienia to jednak faktu, że w myśl prawa, zajęcie obcego statku przez rosyjską straż przybrzeżną na wodach międzynarodowych jest nielegalne.

Rosyjskie służby są innego zdania.

I nie pomógł głos Władimira Putina, który podczas Międzynarodowego Forum Arktycznego stwierdził, że aktywiści Greenpeace "oczywiście nie są piratami, choć prawdopodobnie złamali prawo". Zupełnie, jak nie pomógł w przypadku Pussy Riot.

Co z tą Arktyką?
Greenpeace przypomina, że Gazprom planuje rozpoczęcie wydobycia ropy na platformie Prirazłomnaja (na którą próbowali się wspiąć aktywiści Greenpeace) już w pierwszym kwartale 2014 roku. Ze względu na ekstremalne warunki pogodowe w tym regionie - niskie temperatury, sztormy, góry lodowe - naukowcy oceniają prawdopodobieństwo wypadku i wycieku jako bardzo wysokie, a skutki takiej katastrofy w Arktyce jako o wiele cięższe do usunięcia niż miało to miejsce w Zatoce Meksykańskiej, podczas wypadku na platformie BP w 2010 roku.

- Rosyjscy analitycy z centrum Informatica Riska przeanalizowali w ubiegłym roku tysiące modeli matematycznych i ocenili, że gdyby doszło do wycieku na platformie Prirazłomnaja, skażeniu ulegnie 140 tys. km powierzchni morza (obszar wielkości Irlandii) i 3 tys. km wybrzeża - tłumaczy Jacek Winiarski.

Maciej Muskat, dyrektor Greenpeace Polska, podkreśla, że Arktyka to ekosystem najmniej dotknięty przez człowieka. Jego naruszenie doprowadzi do tego, że ta globalna "lodówka" zostanie zniszczona i nasz klimat ulegnie dalszemu ociepleniu. A to oznacza katastrofę.

Agata Zielińska z Greenpeace Polska jest tego samego zdania.
- Arktyka jest dziedzictwem całej ludzkości - podkreśla. - Uważam, że działalność przemysłowa nie powinna być tam prowadzona.

Ekolodzy pojawili się w Arktyce już rok temu. Wtedy też usiłowali się wspiąć na platformę Gazpromu. Pracownicy platformy potraktowali ich zimną wodą i obsypali metalowymi śrubami. Aktywiści odpłynęli. W tym roku przygotowali się na różne niespodzianki. Nie przewidzieli, że zostaną uznani za piratów.

Marta Adamczyk-Sobieska, koordynatorka grupy lokalnej Trójmiasto: - Greenpeace znany jest na całym świecie z pokojowych protestów. Wszyscy wiedzą, że działamy no violent, czyli bez przemocy i że nie robimy nic złego, chcemy tylko przekazać jakąś informację reszcie świata.

Ta informacja brzmi: ciągle mamy wybór. Możemy zniszczyć to, co cenne. Możemy zapobiec totalnej katastrofie. Tomasz Dziemiańczuk i 29 innych aktywistów z 18 krajów usiłowało nam to właśnie uświadomić.

- Oni są przetrzymywani w rosyjskim areszcie, a prawdziwi winowajcy są bezkarni! - grzmi Maciej Muskat.

Kim jest Dziemiańczuk

W niedzielę, 20 października, skończy 37 lat. Absolwent Psychologii na Uniwersytecie Gdańskim i Studium Menadżerów Kultury w Szkole Głównej Handlowej. Od kilkunastu lat związany z Akademickim Centrum Kultury Uniwersytetu Gdańskiego.

Wiceprezes Gdańskiego Towarzystwa Promocji Kultury Akademickiej. W Greenpeace od 2004 roku. Najpierw był wolontariuszem, potem - lokalnym koordynatorem, wspinaczem i sternikiem motorowodnym. Aktywista, czynnie zaangażowany w kampanie prowadzone przez Greenpeace na terenie Polski i w innych częściach świata.

- W rocznicę tragicznego tsunami w Japonii i tragedii Fukushimy, wdrapał się wraz z innymi aktywistami Greenpeace na górę Fudżi, by apelować stamtąd do światowych przywódców o wycofanie się z energetyki jądrowej - przypomina Natalia Bajorek-Dziemiańczuk. - W lipcu 2007 roku wspiął się z ekologami na komin elektrowni Bełchatów, by po założeniu stanowisk alpinistycznych, rozpocząć malowanie napisu "Stop CO2". Był to protest przeciwko rządowej "Polityce energetycznej", faworyzującej węgiel, jako główne źródło energii. Protestował przeciwko elektrowni w Żarnowcu i przeciwko hałdzie fosfogipsów w Wiślince…

Przyszłą żonę Natalię Bajorek, wówczas studentkę psychologii, poznał pięć lat temu, podczas jednej z imprez, którą organizował.
- Od początku wiedziałam, jaki jest, że wszędzie go pełno - nie ukrywa pani Natalia. - Udziela się w środowisku lokalnym, ale gdy ma możliwość działań bardziej globalnych, to też to robi. Jest to bardzo kompatybilne z jego poglądami na życie. Walczy o ochronę przyrody i ocalenie miejsc dziewiczych, których jest na ziemi coraz mniej. Ma potrzebę robienia czegoś dla przyszłych pokoleń. Wie, że się naraża.

Na tę Arktykę przygotowywał ją od kilku miesięcy. Tłumaczył, dlaczego jest tak ważna i dlaczego musi tam jechać. Ostatni raz widzieli się 5 września, gdy wyjeżdżał do Norwegii, by wsiąść na statek Greenpeace. Ostatni raz rozmawiali w czwartek, 19 września. Już był zatrzymany, ale polski konsul, który przyleciał do Murmańska, udostępnił mu na chwilę swój telefon.

Teraz dochodzą do niej tylko informacje przez osoby trzecie. Jego prawnik jest Rosjaninem, pomaga z ramienia Greenpeace.

Szorstka przyjaźń

Agata Zielińska: - Tomka poznałam w 2004 lub 2005 roku. On został koordynatorem pierwszej grupy lokalnej Greenpeace w Polsce, ja pracowałam w tym czasie jako koordynatorka wolontariatu w Greenpeace. Działaliśmy też na innych forach, np. wspólnie przygotowaliśmy polską część trasy międzynarodowej wyprawy rowerowej Ecotopia Biketour.

Roger Jackowski, związany z Gdańską Kampanią Rowerową: - Tomasz organizował wydarzenia kulturalne (m.in. spotkania DKF-u na Uniwersytecie Gdańskim), debaty społeczne, angażował się w działania organizacji pozarządowych. W pewnym momencie padł pomysł, aby Akademickie Centrum Kultury, gdzie pracował, współorganizowało z Gdańską Kampanią Rowerową coroczne święto rowerzystów gdańskich - Wielki Przejazd Rowerowy. Tomek bardzo nam pomagał. Ale spotykaliśmy się też przy innych okazjach.

Adam Furtak, przyjaciel: - Zaznaczam, że nie należę do Greenpeace, choć wielu działaniom Tomka kibicuję. Znamy się od kilkunastu lat, przyjaźnimy. Ale to czasem taka szorstka przyjaźń. Tomek bywa kontrowersyjny. On ma dużą łatwość do zaskarbiania sobie przyjaciół, ale niekiedy popada też w konflikty. Może dlatego, że gdy coś idzie nie po jego myśli, to on o tym głośno mówi, nie owijając w bawełnę?

Po raz pierwszy spotkaliśmy w Łodzi, choć obaj mieszkaliśmy w Gdańsku. Obaj interesowaliśmy się komiksami, traktowaliśmy je jako rodzaj sztuki i środek wyrazu. W Łodzi odbywała się wtedy jakaś impreza dla takich wariatów jak my. Zaprzyjaźniliśmy się. Potem robiliśmy razem różne inne rzeczy: skakaliśmy na bungee, zapisaliśmy się na kurs spadochronowy, gdzieś tam wyjeżdżaliśmy.

Furtak mówi, że wciąż nie może się pogodzić z tym aresztowaniem.
- Myślę sobie, że ja tu żyję normalnie, spędzam czas z dziewczyną i z rodziną, a Tomek siedzi w jakimś areszcie i nie ma z nim żadnego kontaktu - martwi się Adam Furtak. - Nie znamy jego sytuacji, nie wiemy, czy on zdaje sobie sprawę, jaki jest oddźwięk tej jego arktycznej akcji w Polsce i na świecie. Czy wie, że został twarzą medialną Greenpeace? Może gdyby to wiedział, byłoby mu łatwiej?

W obronie Tomka

Roger Jackowski, który też nie należy do Greenpeace, o aresztowaniu Tomasza Dziemiańczuka dowiedział się z SMS-ów od przyjaciół. Był wtedy daleko od Polski, nie miał dostępu do internetu.

- Gdy wróciłem, postanowiliśmy się skrzyknąć, zrobić coś w sprawie Tomka i innych zatrzymanych - tłumaczy. - W czwartek zorganizowaliśmy protest przed Konsulatem Rosyjskim w Gdańsku. To inicjatywa kolegów, a nie Greenpeace. Nie godzimy się bowiem na trzymanie w więzieniu, jak przestępców czy piratów, ludzi, którzy tylko w sposób pokojowy wyrażali swoje poglądy, nie łamiąc prawa.

Jackowski jak najbardziej ich działania popiera. On też uważa, że Arktyka i inne obszary cenne przyrodniczo powinny pozostawać wolne od wierceń.

- Arktyka jest ważna, cały świat jest ważny - podkreśla. - W czasach globalizacji powinniśmy zerkać nie tylko na własne podwórko, ponieważ wszystko to, co dzieje się "gdzieś daleko" coraz bardziej nas dotyczy. Tak jest z klimatem, z ochroną środowiska, z ekonomią czy z polityką.

Protesty przeciwko Gazpromowi i zatrzymaniu aktywistów Greenpeace odbywają się już w całej Europie. W sobotę, 5 października, z okazji międzynarodowego dnia akcji, szykują się happeningi także w Polsce, obejmą osiem miast. Działacze Greenpeace podkreślają, że każdy z nas może być jednym z trzydziestu, wystarczy wejść na stronę organizacji i poprzeć ekologów. Ma to tyluż zwolenników, co przeciwników. Zdaje się, że z przewagą tych drugich, którzy zauważają, że aktywiści wiedzieli, na co się porywają, a poza tym - nie ciągnie się niedźwiedzia za ogon…

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki