Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcja kolejarzy. Zobacz, jak piesi ryzykują życiem przechodząc przez tory [FILM]

Jacek Wierciński
Co miesiąc na pomorskich torach giną 2 osoby, a wypadków jest dwukrotnie więcej. SOK i PKP PLK wydały wojnę tak zwanym "dzikim przejściom". Będą mandaty, ale przede wszystkim pouczenia, bo podstawowy problem to nieświadomość konsekwencji.

- Najgorzej jest na odcinku Wejherowo-Pruszcz - tłumaczy Julian Skrochocki, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych PLK w Gdyni. - Z ogrodzenia terenów kolejowych zostały tylko szczątki, zresztą ono i tak niczemu nie służyło, bo nie ograniczyło liczby wypadków, a prowokowało złomiarzy do kradzieży Pociągi jeżdżą coraz szybciej i coraz ciszej, chcemy by piesi zdali sobie sprawę z konsekwencji wejścia na tory - zaznacza. Dodaje, że oprócz osobistej tragedii, wypadek na torach oznacza problemy dla przewoźników i pasażerów.

Tylko w pierwszej połowie roku na torach w całym kraju zginęło 147 osób, a rannych zostało kolejne 45. Łącznie spowodowało to opóźnienie 3.387 pociągów pasażerskich o 86,4 tys. minut (czyli 60 dni!). Każdego dnia spóźniało się z tego powodu średnio 19 pociągów. Tylko na Pomorzu, do czerwca, w wypadkach na torach poza przejściami i kładkami zginęło 14 osób, a 24 zostały ranne.

Z dramatyczną statystyką walczy PLK, które w mijającym roku zabezpieczyło ogradzając lub stawiając tablice ostrzegawcze ponad tysiąc dzikich przejść. Szczególny nacisk na pouczanie i karanie przechodzących w niedozwolonych miejscach położyć chce także Straż Ochrony Kolei.

- Główny powód przekraczania torów w niedozwolonych miejscach to po prostu chęć skrócenia sobie drogi - mówi Bartłomiej Drobotowicz, zastępca komendanta Komendy Regionalnej SOK w Gdańsku. - Ludzie nie zdają sobie sprawy, z zagrożenia, kolejarze zanim zaczną pracę przechodzą specjalne szkolenia dotyczące poruszania się po terenach kolejowych. Dla zwyczajnego przechodnia to śmiertelnie niebezpieczne - podkreśla.

SOK pomóc ma zakupiony na Euro 2012 samochód będący Mobilnym Centrum Monitoringu. Pojazd wyposażony jest w monitory, komputery i rejestratory obrazu, a dzięki kamerom termowizyjnym i działającym w podczerwieni - umieszczonym na szczycie 3 metrowego masztu na dachu auta, może działać w każdych warunkach.

Choć "SOK-iści" ukarać mogą mandatem w wysokości od 20 do 500 zł, Andrzej Pawłowski, dyrektor ds. eksploatacji PLK podkreśla, że najważniejsze jest uświadamianie sobie zagrożenia. - Każdy system bezpieczeństwa będzie nieskuteczny bez współpracy, przestrzeganie zasad i wyobraźni ludzi. Pociąg jadący z prędkością 80 km/h hamuje na dystanisie ok. 300 m, a człowiek w kontakcie z nim nie ma żadnych szans - mówi.

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki