Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcja "Jedz jabłka na złość Putinowi". Baryła: Polacy mogą być dumni, że tak szybko zareagowali

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Dr Wiesław Baryła (© archiwum)
Z psychologiem Wiesławem Baryłą, adiunktem Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie, rozmawia Ryszarda Wojciechowska

Do tej pory jabłko było symbolem zdrowia. Teraz stało się manifestem politycznym. Słyszał Pan o akcji "Jedz jabłka na złość Putinowi", która zaczęła się w mediach społecznościowych?
Słyszałem, ale nie bardzo wiem, jaki jest jej cel. Czy jest rzeczywiście wymierzona w Putina, czy może raczej ma za zadanie częściowe zrekompensowanie strat polskich sadowników? Bo to oni są tu ofiarami. W przypadku takich akcji trudno też dociec, kto na nią wpadł i jak bardzo jest społecznościowa. Jedno można o niej powiedzieć na pewno - ma bardzo nośne hasło i już stała się sukcesem medialnym oraz propagandowym.

Tak dużym, że piszą o niej nawet zagraniczne media. "The Guardian" informuje, że "Polska wygryza kawałek rosyjskiego zakazu", "Der Spiegel" pisze w podobnym tonie.
Polacy mogą być z siebie dumni, że tak szybko zareagowali na poczynania sąsiada, który - mówiąc najoględniej - nierzetelnie się zachowuje. Ale przy takich historiach, które dzieją się w wirtualnej rzeczywistości, zazwyczaj mamy do czynienia ze spontaniczną reakcją, a nie z przemyślaną.

A może to dowód na powtórne narodziny naszej zbiorowej solidarności?
Z badań, jakie prowadzono, na temat aktywności społecznej w internecie, wynika, że ta solidarność internetowa jest raczej powierzchowna i wręcz niebezpieczna, bo tanio pozwala zaspokoić potrzebę bycia "zaangażowanym". Kliknięcie w "lubię to", umieszczenie linku prawie nic nie kosztuje. Jest normalną czynnością, którą ludzie wykonują w internecie, kiedy nie mają innych pomysłów, jak wykorzystać to potężne medium. Konsekwencją takiego wirtualnego zaangażowania jest przekonanie, że się coś zrobiło i zwolnienie siebie z odpowiedzialności za podejmowanie przez innych aktywności solidarnościowych. Jeśli chcemy rozmawiać o rodzącej się solidarności, to musimy poczekać na finał tej akcji. Na to, czy wzrośnie u nas sprzedaż jabłek. Bo tylko wtedy będziemy wiedzieli, że odniosła cel. Ale jeśli jest to tylko akcja społecznościowa, to szybko osiągnie apogeum i pod wpływem kolejnych wydarzeń będzie wygasać tak, że niewiele z niej zostanie. Proszę zwrócić uwagę, że każdego dnia na Facebooku czy Twitterze pojawia się dziesiątki, jeśli nie setki różnych pomysłów aktywności społecznościowej. I tylko niektóre z nich przechodzą do fazy ekspansji.

Dlaczego więc jednym akcjom się udaje, a innym nie?
Nie sposób tego odgadnąć ani przewidzieć. Jedyną pewną odpowiedzią na pytanie, dlaczego ta, a nie inna akcja chwyciła, jest to, że rządzi tym przypadek, los. Facebook, Yahoo i inne portale społecznościowe zatrudniają zespoły badaczy, którzy przyglądają się gromadzonym codziennie na serwerach informacjom. I próbują odpowiedzieć na pytanie, czy można w infosferze pewne akcje przewidzieć i co potem z nimi się dzieje, kiedy wychodzą w rzeczywisty świat. I najogólniej rzecz biorąc, wnioski są takie, że internetu przewidzieć się nie da. Że rządzi tu mocno przypadek. I że realne konsekwencje tych akcji są raczej niewielkie. Chyba że jakaś grupa wolontaryjna lub komercyjna przejmie akcję i na tej fali wykreuje ją w rzeczywistości.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki