Agroturystyka przeżywa renesans! Podczas pandemii koronawirusa wybieramy urlop na wsi
Ludzie doceniają ciszę, spokój i możliwość korzystania z atrakcji kaszubskiej wsi. Jak mówi Zyta Górna, właścicielka takiego gospodarstwa w Zgorzałem koło Stężycy, zainteresowanie jest duże. Kontaktujący się z nią potencjalni goście twierdzą, że zamierzają w tym roku zwyczajnie odpocząć od tego, co dzieje się wokół, a nie ma lepszego miejsca niż polska wieś, z dala od gwaru miasta.
- Doceniają, że u nas będą mieli ciszę, spokój i możliwość korzystania z atrakcji kaszubskiej wsi. Na chwilę obecną mogę już powiedzieć, że zainteresowanie wypoczynkiem w naszym gospodarstwie znacznie przewyższa to z ubiegłego roku.
– mówi pani Zyta. - Na majowy weekend mam już komplet, przyjeżdża grupa motocyklistów z Poznania. A jeśli chodzi o sezon, praktycznie nie ma dnia bez maili czy telefonów z prośbą o rezerwację. Pokusiłabym się o opinię, że zainteresowanie jest nawet większe niż przed pandemią – dodaje pani Zyta.
Z jej gościny korzystają głównie rodziny bądź małe grupy zorganizowane.
- Tu nie ma obaw o zakażenie, ponieważ są to ludzie przebywający ze sobą na co dzień. Bez względu na miejsce pobytu i tak się spotykają, więc co za różnica, czy robią to w domu czy na wsi
– kontynuuje właścicielka.
Tym bardziej, że w gospodarstwie pani Zyty raczyć się mogą naturalnym bogactwem terenu – leśnym otoczeniem, jeziorem bogatym w ryby, a także pięknymi krajobrazami.
Agroturystyka na Pomorzu. A ceny?
W ubiegłym roku w związku z pandemią Zyta Górna wprowadziła dla gość 20-procentowy rabat i koszt dobowego pobytu wynosił 40 zł plus drugie tyle za obiadokolację.
- W tym roku bez rabatu koszt wynosi 50 zł od osoby plus 40 zł za obiadokolację – objaśnia pani Zyta. - Poza tym w każdą sobotę robimy dla gości ognisko z kiełbaskami. Do dyspozycji gości jest też degustacja kaszubskich przysmaków takich jak m.in. nalewka, „kuch młodzowy” czyli drożdżówka, wiejski chleb ze smalcem domowym i ogórkiem itd. Mają też możliwość zwiedzania naszej Izby Regionalnej, co dla wielu jest największym atutem. Powodzeniem też cieszy się nasze poletko edukacyjne z kaszubskimi truskawkami. Mam cztery odmiany, w tym długodojrzewające, więc nasi goście raczą się nimi aż do jesieni. Tuż obok mamy konie do dyspozycji, bryczkę. Generalnie jest pięknie i na takim zaciszu, z tyloma atrakcjami nikt o tym paskudztwie, które atakuje nas już ponad rok, nie myśli.
Coraz częściej wybieramy urlop na wsi. W gorszej sytuacji są właściciele pensjonatów
Hanna Rychert, współwłaścicielka Agroturystyki U Rychertów twierdzi, że w tym roku póki co, zainteresowanie letnim wypoczynkiem jest znacznie niższe niż rok, a już w ogóle dwa lata temu.
- Być może to się zmieni, gdy rząd poluzuje obowiązujące obostrzenia. Tak było rok temu, gdy nagle posypały się prośby o rezerwację i prawie natychmiast mieliśmy pełne obłożenie
– mówi pani Hania. - W tej chwili ludzie boją się rezerwować miejsca z obawy, że nagle znowu nas zamkną i będą musieli zwijać manatki i wracać do domu.
Cała obecna sytuacja związana z obostrzeniami jest dla pani Hani niezrozumiała.
- Nie rozumiem czym kieruje się rząd zamykając pensjonaty i ograniczając liczbę spotykających się osób, skoro ludzie nadal, mimo restrykcji chodzą do kościoła, spotykają się w sklepach czy na ulicy? - kontynuuje pani Hania.
- Dlaczego nie mogą zorganizować na przykład I Komunii u nas w pensjonacie, gdzie zachowujemy reżim sanitarny, a mogą to zrobić w domu, gdzie mało kto go przestrzega. Na Komuniach spotyka się wyłącznie rodzina, nie ma alkoholu. To nie jest wesele, a i tak przyjęcia komunijne są zabronione. Ludzie zarażają się głównie w pracy, w kościele, na ulicy, w szkole i jak były, to na weselach. Zakaz niewielkich spotkań rodzinnych w salach bankietowych jest i pozostanie dla mnie niezrozumiały.
Gospodarstwa agroturystyczne i nie tylko. Lepiej zamknąć wszystko?
Gospodarstwo agroturystyczne pani Hani w Kiełpinie i pani Zyty w Zgorzałem, to dwie różne placówki. Hanna Rychert prowadzi dużą firmę – agroturyzm, ale też pensjonat z trzema salami bankietowymi, które również w dobie koronawirusa trzeba utrzymać.
- Dostaliśmy pieniądze z tarczy, ale pokryły tylko część strat, bo nadal trzeba płacić podatki, płacić za prąd, ogrzewanie. Może w mniejszym zakresie, ale jednak – kontynuuje pani Hania.
Jak dodaje i podobnego zdania jest więcej osób, rząd powinien na kilka tygodni zamknąć wszystko, łącznie z zakładami pracy i byłoby po pandemii.
- Takie zamykanie na raty nic przecież nie daje, bo ludzie nadal zarażają się w tych miejscach do których przez cały czas wolno chodzić. Jak tak dalej pójdzie, to nigdy z tego nie wyjdziemy, a fala będzie gonić falę, jak na morzu!
- dodaje Hanna Rychert.
- Wydaje mi się, że ludzie wolą domki, niż hotele, bo czują się bezpieczniej i nie muszą dzielić się przestrzenią z innymi. Jest coraz większe zainteresowanie, możliwe, że to dlatego, że u nas są również zajęcia dla dzieci na świeżym powietrzu, a obecnie nie ma wiele alternatyw - mówi Anna Rott, właścicielka Stajni Bursztynowej.
Sezon dla agro?
Kolejny sezon letni będzie należał do gospodarstw agroturystycznych. W niektórych miejscach ruszyły już przygotowania i rezerwacje. Powoli brakuje miejsc dla spragnionych wypoczynku.
Chociaż nadal trwa pandemia koronawirusa i przedłużane są kolejne obostrzenia, to właściciele gospodarstw agroturystycznych szykują się z nadzieją na otwarcie letniego sezonu.
- Rozpoczęcie sezonu planujemy na koniec maja, początek czerwca. Teraz jesteśmy na etapie przyjmowania rezerwacji, ale co z tego wyniknie zobaczymy. Chętni na wypoczynek są z tym, że my nie realizujemy bonu turystycznego, więc mamy ich trochę mniej. Jednocześnie możemy przyjąć 4 rodziny. W ubiegłym roku mieliśmy zajęty cały sezon, tak że teraz tez się nie obawiamy
- mówi Henryka Wysocka z Agroturystyki i Winnicy „Pod Orzechem” w Miradowie (Kociewie). - Wszystko przygotowujemy z zabezpieczeniem sanitarnych restrykcji. Mamy płyny do dezynfekcji, dla każdej rodziny osobne wejścia do mieszkania i stoliki przy posiłkach. Mamy ponad 2 ha, więc uda się zapewnić dla każdych rodzin osobne ławeczki i leżaczki. Goście sami też będą mogli wydzielić sobie miejsce, gdzie chcą spędzić czas - wyjaśnia pani Henryka.
Pełni nadziei na odpoczynek są również letnicy. W niektórych miejscach wszystkie miejsca są już zarezerwowane lub zostały nieliczne wolne terminy.
- Na tę chwilę dosyć sporo chętnych już się pojawiło. Na organizowane przez nas turnusy zawsze mamy komplet. W tym roku jeszcze nie na wszystkie, ale zapowiada się powtórka z zeszłego roku. Nie mamy za to już miejsc dla klientów indywidualnych - mówi Ewelina Mróz z Gospodarstwa Agroturystycznego Maciejówka w Opaleniu.
[polecane]21459779[/polecane]
Turystyka wiejska znana jako wczasy pod gruszą. Przyjdą lepsze czasy?
Agroturystyka, czyli rodzaj turystyki wiejskiej, znanej w Polsce od dawna jako wczasy pod gruszą, cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Choć turyści w nie wszystkich regionach "walą drzwiami i oknami", to na brak zainteresowania agrogospodarstwa w powiecie puckim z reguły nie mogą narzekać. Dlaczego tak jest?
Od ponad roku zakazujące i nakazujące przepisy bezpośrednio związane z pandemią koronawirusa mają ogromny wpływ na wiele przedsiębiorstw: zarówno mikro, jak i makro.
Wiele małych i większych firm zostało zmuszonych do zamknięcia swoich drzwi na zawsze, inne "ledwo zipią" z nadzieją szybkiego powrotu do czasów sprzed pandemii, a jeszcze inne wykorzystały stworzone przez pandemię koronawirusa szanse do większego i szybszego rozwoju (zależnie od branży, produktu i pomysłu).
Zapytaliśmy w lokalnych dla powiatu puckiego gospodarstwach agroturystycznych, jak wygląda ich sytuacja: czy mają rezerwacje, czy może ostro zaciskają pasa w parze z konkurencją w postaci np. hoteli?
W Brudzewie właściciele trzech agroturystycznych domków zauważają większe zainteresowanie wypoczynkiem u nich. Choć zapytania napływają, a ceny starają się utrzymywać na tym samym poziomie, to o brak wolnych miejsc jeszcze się nie martwią. Podobne doświadczenia ma agrogospodarstwo w Połchowie.
- Ludzie chcieliby rezerwować, ale nie wiedzą co będzie. Myślę, że czekają na zmianę sytuacji pandemicznej oraz na to, co nam przepisy pozwolą, a czego nie - mówi właścicielka Agroturystyki Na Wzgórzu.
Wśród wszelakich obostrzeń w zamierzeniach mających powstrzymanie rozprzestrzeniania się koronawirusa są takie, które co jakiś czas, na jakiś czas, zamykają obiekty rozrywki dla najzwyklejszych obywateli.
Nie popływamy w aquaparku, nie pójdziemy do kina, teatru czy muzeum, nie zjemy obiadu w restauracji, nie pojeździmy na nartach, o rozrywkach dla dzieci nie wspominając. To jak wypocząć?
W agroturystycznym gospodarstwie w Zdradzie w zeszłym sezonie (2020) zabrakło wolnych miejsc, w tym sezonie (2021) może być podobnie. Tu również doświadczają coraz większego zainteresowania wśród turystów.
- Wydaje mi się, że ludzie wolą domki, niż hotele, bo czują się bezpieczniej i nie muszą dzielić się przestrzenią z innymi - mówi Anna Rott, właścicielka Stajni Bursztynowej. - Jest coraz większe zainteresowanie, możliwe, że to dlatego, że u nas są również zajęcia dla dzieci na świeżym powietrzu, a obecnie nie ma wiele alternatyw.
Nie wszyscy są pewni
W gospodarstwie agroturystycznym „Villa Holma” (powiat wejherowski), na chwilę obecną mamy już rezerwacje, ale mniej niż przed pandemią.
W związku ze znoszeniem ograniczeń w gospodarce oraz z panującą wciąż niepewnością ludzie będą odkładać decyzję o wyjeździe na ostatnią chwilę.
- Przypuszczam, że sezon letni nie będzie najgorszy. Ubiegłoroczny sezon nie odbiegał niczym od pozostałych. Różnił się jedynie tym, że goście rzadziej dokonywali rezerwacji ze znacznym wyprzedzeniem - mówi Piotr Januszewski, właściciel obiektu.
Jak informuje właściciel obiektu nie są planowane zmiany cen."
Pełni nadziei na otwarcie sezonu
- Rozpoczęcie sezonu planujemy na koniec maja, początek czerwca. Teraz jesteśmy na etapie przyjmowania rezerwacji, ale co z tego wyniknie zobaczymy. Chętni na wypoczynek są z tym, że my nie realizujemy bonu turystycznego, więc mamy ich trochę mniej. Jednocześnie możemy przyjąć 4 rodziny. W ubiegłym roku mieliśmy zajęty cały sezon, tak że teraz tez się nie obawiamy
– mówi Henryka Wysocka z Agroturystyki i Winnicy "Pod Orzechem" w Miradowie.
Pełni nadziei na odpoczynek są również letnicy. W niektórych miejscach wszystkie miejsca są już zarezerwowane lub zostały nieliczne wolne terminy.
- Na tę chwilę dosyć sporo chętnych już się pojawiło. Na organizowane przez nas turnusy zawsze mamy komplet. W tym roku jeszcze nie na wszystkie, ale zapowiada się powtórka z zeszłego roku. Nie mamy za to już miejsc dla klientów indywidualnych – mówi Ewelina Mróz z Gospodarstwa Agroturystycznego Maciejówka w Opaleniu.
Niektórzy z prowadzących gospodarstwa zauważają również, że Kociewie nie jest tak popularne wśród letników, jak inne regiony.
[polecane]21389689[/polecane]
- Nigdy nie miałam pełnych obłożeń jeśli chodzi o okres letni. Ja nie sądzę żeby w ogóle jakieś gospodarstwo miało problem z brakiem miejsc. W górach albo na Kaszubach jest bardziej popularny taki wypoczynek, ale na Kociewiu nie ma takiego bum na agroturystykę
– mówi Anna Benkowska z Rancza Uroczysko w Wielgłowach. - Jak ktoś już trafi w takie miejsca to jest zadowolony, ale takich wyjątkowych trzeba poszukać – dodaje.
Przygotowania w cieniu obostrzeń
Właściciele gospodarstw nie wiedzą jeszcze czy sezon rozpocznie się zgodnie z planem, ale wszyscy zaczęli przygotowania z zachowaniem odpowiednich wymogów sanitarnych.
- Wszystko przygotowujemy z zabezpieczeniem sanitarnych restrykcji. Mamy płyny do dezynfekcji, dla każdej rodziny osobne wejścia do mieszkania i stoliki przy posiłkach. Mamy ponad 2 ha, więc uda się zapewnić dla każdych rodzin osobne ławeczki i leżaczki. Goście sami też będą mogli wydzielić sobie miejsce, gdzie chcą spędzić czas – wyjaśnia pani Henryka z Miradowa.
Nadal jednak pozostaje obawa przed przyjmowaniem wczasowiczów.
- Na noclegi póki co sama bym się bała kogoś przyjąć. Zobaczymy jak to się dalej potoczy i co się będzie działo – mówi pani Anna z Uroczyska.
- Mamy wszystko przygotowane, ale nie jesteśmy też w stanie upilnować wszystkich gości, aby ograniczyli między sobą kontakty – dodaje pani Henryka z gospodarstwa „Pod orzechem”.
Trudne czasy dla wszystkich
Wszyscy właściciele gospodarstw agroturystycznych, z którymi rozmawialiśmy są zgodni co do jednego. Trudno w obecnych czasach utrzymać się na rynku.
- Jeśli nie przedłużą obostrzeń to działamy od razu. Na razie radzimy sobie jak możemy. Prowadzimy również gastronomię, więc cały czas oferujemy jedzenie na wynos – wyjaśnia pani Ewelina z Maciejówki.
Z kolei Ranczo Uroczysko opiera się bardziej na rekreacji konnej. Pani Anna przyznaje, że letników też miewa, ale rzadziej. W czasie obostrzeń prowadzi zajęcia konne dla dzieci.
- Działam rekreacyjnie z dziećmi. Ciężko się utrzymać. Ludzie też nie wiedzą, czy mogą przyjeżdżać, czy nie. Sama pisałam do faktów sportowych żeby mi wytłumaczyli, czy mogę prowadzić zajęcia. Okazało się, że jeżeli nie korzystam z obiektów czyiś sportowych to mogę organizować, ale mam unikać dużych grup.
Pani Anna zajęcia prowadzi zajęcia indywidualnie. Obecnie ma cztery konie, przy których uczy najmłodszych, m.in. czyszczenia i siodłania. Na taką rekreację chętnych jest wielu nawet teraz, a chętni przyjeżdżają na Ranczo nawet z Sopotu
- Na tegoroczne wakacje mamy już prawie wszystko zarezerwowane. Naprawdę jest duże zainteresowanie. Może bym jeszcze jakieś pojedyncze noclegi znalazł… - słyszymy w Agroturystyce Jarefka Niezapomniane Chwile w Ciemnie (gmina Tuchomie, powiat bytowski). - Dzwonią wszyscy, bo szukają ustronnych miejsc. Trochę się obawiamy, żeby na wakacje nie wprowadzili lockdownu. Czekamy na lepsze jutro - dodaje mężczyzna, z którym rozmawiamy.
Co tak Polaków ciągnie na wieś, do lasów, łąk i jezior? - Do tej pory mieliśmy gości z Niemiec. Teraz, coraz więcej Polaków interesuje się wypoczynkiem na agroturystyce. W wakacje mamy jeszcze tylko tydzień wolny. Reszta zarezerwowana. Miałam już rezerwacje na marzec, kwiecień i maj, ale wszystko przepadło - mówi właścicielka Agroturystyki Młyn w Kawczynie (gmina Miastko).
- Cały czas odbieram telefony. Powinniśmy mieć cały czas otwarte, bo wynajmujemy jednej grupie jeden dom. Gdyby tak było, rozluźnilibyśmy miasta. Ale komu ja mam to powiedzieć? Tym z rządu, jak oni nie chcą rozmawiać?
- dodaje kobieta.
Ruch w agroturystycznym interesie obserwuje także personel „Pod Brzozami, Sosnowy Gaj” w Parchowskim Młynie (gmina Parchowo). W ubiegłym roku, i lata wcześniej, o tej porze roku nikt nie myślał i nie planował urlopu.
- Wyjazdy zagraniczne są teraz ograniczone. A nawet jeśli gdzieś można pojechać, to co to za przyjemność siedzieć w upale w maseczce. A na takiej agroturystyce jest swoboda i komfort korzystania też jest inny, bo teren jest zamknięty. Maseczkę trzeba ubrać tylko, wychodząc poza granice - zachwalają w „Sosnowym Gaju” i przyznają, że Polacy dopiero uczą się planować urlop. - Niektórzy faktycznie planują urlop już w styczniu. Większość jednak czeka tylko na upały. Kiedy się zaczynają, to wszyscy na hura dzwonią, aż szału pępka można dostać. Dziesiątki telefonów i wszyscy chcą zanocować, bo myślą sobie, że tylko oni wpadli na taki pomysł. Z drugiej strony, lepiej żeby było jak jest, bo czasem zarezerwują nocleg z wyprzedzeniem a potem rezygnują - słyszymy w agroturystyce w Parchowskim Młynie.
Większość osób prowadzących agroturystyki przyznaje również, że w tym roku nie planują wydawać pieniędzy na reklamę swojej działalności.
Święto sadów w Wierzchowicach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?