Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Osiecka. Ostatnie trzy lata jej życia to Teatr Atelier i przyjaźń z André Hübnerem-Ochodlo

Grażyna Antoniewicz
– Pamiętam Agnieszkę, jak siedzi na sopockim molu, czyta. Gdy tylko było trochę słońca, wystawiała swoją twarz na słoneczne promienie – wspomina André Ochodlo
– Pamiętam Agnieszkę, jak siedzi na sopockim molu, czyta. Gdy tylko było trochę słońca, wystawiała swoją twarz na słoneczne promienie – wspomina André Ochodlo Archiwum Teatru Atelier
Pamiętam Agnieszkę, jak siedzi na sopockim molu, czyta. Gdy tylko było trochę słońca, wystawiała swoją twarz na słoneczne promienie – wspomina André Ochodlo. – Ona tego słońca potrzebowała, szła za tym słońcem. Rano, jeszcze przed śniadaniem, kąpała się w Bałtyku, nie bała się morza. Uwielbiała pływać w Bałtyku, dla niej w pewnym sensie było to morze marzeń.

Agnieszka Osiecka w Sopocie. Teatr Atelier i André Hübner-Ochodlo

Siedząc na molu, łapała promienie słońca, rankiem przed śniadaniem pływała w Bałtyku, mieszkała w Domu Pracy Twórczej ZAIKS, wpadała na kawę do Grand Hotelu. W ostatnich trzech latach jej życia pojawili się Teatr Atelier oraz André Hübner-Ochodlo. O tym czasie w życiu Agnieszki Osieckiej opowie też finałowy odcinek serialu o poetce.

W jednym z wywiadów Agnieszka Osiecka powiedziała:

Jestem bardzo szczęśliwa. Mam miłe miejsce w życiu. Od trzech lat związana jestem z małym teatrem Atelier w Sopocie. To teatr, który przypomina mi atmosferę STS. Prowadzi go André Hübner-Ochodlo. Sam śpiewa i reżyseruje, ale przede wszystkim jest dla nas tym, kim dla STS był Jerzy Markuszewski. Teraz będę miała drugi dom w Sopocie, kupię mały jacht...

Chłodne spotkanie

– Do Polski przyjechałem w latach 80. z zamiarem studiowania piosenki i aktorstwa – opowiada André Hübner-Ochodlo. – Mój profesor z Uniwersytetu w Giessen Andrzej Wirth skontaktował mnie ze swoim przyjacielem, reżyserem i pedagogiem z Monachium Janem Biczyckim, który napisał mi listy polecające do:

  • profesora Aleksandra Bardiniego,
  • Jerzego Jarockiego,
  • Agnieszki Osieckiej.

Z Agnieszką umówiłem się w kawiarni Hotelu Europejskiego w Warszawie. Zjawiła się punktualnie, spojrzała na mnie i powiedziała, żebym jej nie zawracał głowy, bo ona nie zna niemieckiego, co nie było prawdą, bo znakomicie władała tym językiem, i żebym poszedł do Jacka Stanisława Burasa, znakomitego tłumacza z języka niemieckiego, on na pewno jest w stanie mi pomóc w budowaniu mojej artystycznej kariery w Polsce. Odprawiła mnie szybko. Po latach, kiedy spytałem ją o to, dlaczego, powiedziała „Nie spodobał mi się chyba twój zielony płaszcz”. Ale ja nigdy takiego płaszcza nie miałem.

Los tak chciał

Jednak to pierwsze spotkanie w Hotelu Europejskim miało swoje konsekwencje, było znaczące dla całej historii Teatru Atelier, ponieważ za radą Agnieszki Osieckiej André Ochodlo poznał Jacka Stanisława Burasa.

– Był autorem „Gwiazdy za murem”, pierwszej sztuki wystawionej przez nasz teatr w 1989 roku, i z czasem stał się naszym nadwornym autorem – opowiada André Ochodlo. – Przetłumaczył też, na moje zamówienie, sztukę George’a Taboriego „Weisman i Czerwona Twarz”. Przygotowaliśmy premierę na pierwszy sezon teatralnego lata w Atelier. Był rok 1994. Urząd Miasta Sopotu dał nam budynek stojący na plaży obok Grand Hotelu, była to ruina, ale miała atuty – plaża, morze były za progiem. Ciężar remontu spadł na Marka Richtera, który razem ze swoim ojcem adaptował te bardzo wtedy skromne pomieszczenie.

– Zbudowali pierwszą widownię, podesty. Efekt był niesamowity, powstała prawdziwa sala kameralna. Napisałem wtedy wniosek do Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, dostaliśmy od nich pieniądze na oświetlenie i dźwięk.

Pierwsza wizyta

Jacek Buras bywał w Sopocie i mieszkał w Domu Pracy Twórczej ZAIKS, spotykał tam Agnieszkę Osiecką.

– Mówiliśmy, zaproś ją do nas na spektakl „Weisman i Czerwona Twarz” – wspomina André Ochodlo. – Ale wtedy Agnieszka była pogrążona w bólu po śmierci matki i potrzebowała kilku dni, aby do nas przyjść. Aż w końcu, któregoś wieczoru cała pielgrzymka, na czele z Agnieszką Osiecką i Jackiem Burasem, przeszła z domu ZAIKS do naszego teatru. Szli dokładnie tą alejką, która dzisiaj nazywa się aleją Agnieszki Osieckiej.

– Na widowni dla specjalnych gości mieliśmy piękną, antyczną złotą kanapę. Agnieszka usiadła na niej, a po spektaklu została już w teatrze do rana, bo wtedy w naszym teatrze siedziało się do rana. Paliło się papierosy, a dym oplatał, ogarniał wszystkich... Gadało się, dyskutowało o sztuce, najpierw z widzami, którzy zostawali po przedstawieniu, potem artyści i goście rozmawiali między sobą, aż do świtu, nie tylko we foyer, ale też w sali teatralnej. Rankiem witało się wschód słońca.

– Ten tekst Taboriego mówi o autsajderach naszej historii, ponieważ spotykają się Indianin i Żyd, ludzie z narodów, które, każdy na swój sposób, przeżyły holokaust – mówi Ochodlo. – Spierają się, komu jest i było gorzej? Kto jest w gorszej sytuacji, Żyd czy Indianin? Sędziuje niedorozwinięta Rutka. Agnieszce te postacie były bardzo bliskie. Szybko znaleźliśmy porozumienie. To było nasze pierwsze spotkanie. Właściwie od tego wieczoru aż do marca 1997 roku nie przestaliśmy rozmawiać, ta rozmowa trwała nieustannie.

André Ochodlo bardzo chciał zaproponować Agnieszce Osieckiej współpracę z Teatrem Atelier, ale długo nie mógł się zdecydować. Gdy w końcu się odważył, przyjęła propozycję natychmiast, z entuzjazmem. Latem bywała tu codziennie, poza sezonami przyjeżdżała przynajmniej raz w miesiącu. Pisała, tłumaczyła, dyskutowała, uśmiechała się.

Pusta plaża

– Pamiętam Agnieszkę, jak siedzi na sopockim molu, czyta. Gdy tylko było trochę słońca, wystawiała swoją twarz na słoneczne promienie – wspomina reżyser. – Ona tego słońca potrzebowała, szła za tym słońcem. Rano, jeszcze przed śniadaniem, kąpała się w Bałtyku, nie bała się morza. Uwielbiała pływać w Bałtyku, dla niej w pewnym sensie było to morze marzeń. Pusta plaża, spokojne morze, Agnieszka pływa...

– Jeżeli chodzi o legendarny klub SPATiF – to w tym czasie, kiedy ją znałem, nie pamiętam, żeby chociaż raz tam była. Opowiadała mi, jak to kiedyś bramkarz nie wpuścił jej do środka, bo jej... nie poznał. Od tego momentu już więcej tam nie poszła. Uwielbiała napić się kawy w kawiarni Hotelu Grand (ale tej dawnej kawiarni, jeszcze przed remontem) – to było niesamowite miejsce, nie sądzę, żeby Agnieszce dzisiaj podobała się ta nowa kawiarnia. Tam zwykle spędzaliśmy cały dzień premierowy, w nerwach i oczekiwaniu.

Przez tory

– Agnieszka często mieszkała też w Orłowie, gdzie swój dom miała adwokatka Ewa Lejman, wielka przyjaciółka Agnieszki Osieckiej – dodaje Ochodlo. – Mało kto o tym wie, ale to naprawdę był dla niej ktoś bardzo bliski.

–Wtedy Agnieszka odbywała swoje spacery: do mola orłowskiego, ale także do mojego mieszkania, które było po drugiej stronie Orłowa, bo willa pani Lejman była w dolnym Orłowie, bliżej mola, a moje mieszkanie – za torami, w okolicach ulicy Architektów. Kiedy pracowaliśmy razem, Agnieszka zawsze przechodziła przez tory, tam i z powrotem.

– Gdy kończyliśmy pracę, wracała do swojego pokoiku u Ewy Lejman, by tam robić poprawki, pracować przez noc. Tak powstawał nasz pierwszy spektakl „Wilki” na podstawie prozy Isaaca Bashevisa Singera. Codziennie była bieganina przez te tory, praca, korekty, praca...

– Po premierze „Wilków” rozpoczęliśmy pracę nad dwiema jednoaktówkami Edwarda Albeego: „Opowiadanie o zoo” i „Piaskownica” – opowiada. – Tematem spajającym oba utwory była śmierć czy może… „śmiertka”, jak mawiała Agnieszka. Łącznikiem obu jednoaktówek były jej songi.

Po premierze Agnieszka Osiecka napisała:

„Dzięki André Hübner-Ochodlo i młodym kolegom podskoczyłam wyżej ponad „Okularników” i „Niech żyje bal”. Weszłam w jakiś sen, surrealizm (...). Piosenkami do spektaklu „Apetyt na śmierć” wzniosłam się ponad wszystko, co w życiu zrobiłam”.

Majorka w słońcu

– Jesienią 1996 roku polecieliśmy na Majorkę. Pracowaliśmy tam nad tłumaczeniem jednoaktówki „Cinzano” Ludmiły Pietruszewskiej. Podczas tych swoich ostatnich wakacji Agnieszka pisała własne requiem – pamięta André Hübner-Ochodlo.

– Była szczęśliwa, pływała, spacerowała, żartowała i opalała się. Snuła plany, to był taki prezent od Boga – przerwa w chorobie (miała nowotwór). Majorka, ten ostatni tydzień słońca, radości, to były dni pożyczonego szczęścia, dni bez większego bólu – w cieple, twórczej pracy, aurze niesamowitych rozmów. Widziałem wtedy w jej oczach życie, nadzieję... Gdy wróciliśmy do zimnej Warszawy, jej walizka pełna była tekstów piosenek, których już nie miała usłyszeć ze sceny.

Ostatnią sztuką, jaką napisała, było „Darcie pierza”. André Ochodlo wystawił ją w Teatrze Atelier już po jej śmierci.

– Wręczyła mi scenariusz, powiedziała: „Jak chcesz, to zrób coś z tym”. Po jej śmierci, długo zastanawiałem się, czy go wystawić, bo sztuka była bardzo osobista. Pokazałem tekst Jackowi Burasowi, trochę go oszlifował, bo Agnieszka nie zdążyła dokończyć. Odważyliśmy się pokazać przedstawienie w 1998 r. Wspaniałą rolę stworzyła Teresa Budzisz-Krzyżanowska, która zaśpiewała jedną z najbardziej przejmujących pieśni: „Panie obłoczny. Panie z daleka. Prowadź mnie czule albo zaniechaj”. Partnerował jej Marek Richter.

W serialu

– Od różnych ludzi słyszę, że bardzo im się nie podoba, jak pokazano Agnieszkę Osiecką w serialu, który teraz prezentuje telewizja – mówi na zakończenie naszej rozmowy André Hübner-Ochodlo. – Ja tego serialu nie oglądam, ale słyszę od ludzi, że są wręcz zbulwersowani, oburzeni.

– Powiem tylko, że od śmierci Agnieszki, ja, obcokrajowiec, mieszkając tu w Polsce, próbuję jak mantrę mówić do Polaków: Straciliście nie tylko ikonę waszej kultury, ale też wielkiego człowieka i humanistę…

Serial biograficzny o Agnieszce Osieckiej od 6 marca na ante...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki