Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Bibrzycka - żywa legenda kończy karierę. Takie sukcesy to marzenia każdej koszykarki

Krzysztof Michalski
Tomasz Bolt/Polska Press
Agnieszka Bibrzycka, legenda polskiej koszykówki zakończyła karierę. Mało, która polska zawodniczka może pochwalić się takimi sukcesami.

Cztery mistrzostwa Polski, cztery mistrzostwa Rosji, mistrzostwo Turcji, triumf w Eurolidze, tytuł najlepszej koszykarki Europy - to jej dorobek.

Ona sama przyznaje, że na koszykówkę była skazana. Jej matka, Danuta (z domu Ditmer), przez lata grała w I lidze w barwach AZS Katowice i Stali Bobrek Bytom. Mała Agnieszka jeździła z mamą na mecze i obozy i nie widziała innej opcji, niż zostanie koszykarką. Regularne treningi pod okiem matki, która zakończyła karierę i została trenerką, zaczęła mając 11 lat w MOSM Bytom. Co rok wybierana była najlepszą koszykarką w mieście, mając 14 lat zadebiutowała w ówczesnej II lidze i w całej koszykarskiej Polsce rozeszła się wieść, że na Śląsku pojawił się ogromny talent. Od razu posypały się propozycje z ekstraklasy.

Ona zdecydowała się na ofertę SMS w Łomiankach, gdzie spotkała koleżanki z juniorskich reprezentacji Polski. Młoda drużyna wywalczyła awans do ekstraklasy, w której Bibrzycka zadebiutowała w 2000 roku. W tym samym roku SMS PZKosz Łomianki wystartowała jako reprezentacja Polski w młodzieżowych mistrzostwach Europy w Cetniewie. Polskie koszykarki zajęły wówczas trzecie miejsce, a niekwestionowaną liderką zespołu była właśnie 18-letnia Bibrzycka.

Po zdaniu matury i ukończeniu szkoły w 2001 roku zgłosiły się po nią trzy czołowe drużyny ekstraklasy - Wisła Kraków, Ślęza Wrocław i Lotos Gdynia. Mimo że do Krakowa i Wrocławia miała znacznie bliżej ze swojego rodzinnego Śląska, Bibrzycka przeniosła się do Gdyni. W podjęciu decyzji pomogła jej matka, która razem z nią oraz jej młodszą siostrą Magdą przeprowadziła się na drugi koniec Polski. Pod koniec maja 2001 roku 19-letnia Agnieszka podpisała kontrakt z Lotosem.

W Gdyni dołączyła do prawdziwego Dream Teamu, na czele którego stały siostry Katarzyna i Małgorzata Dydek oraz cała grupa Amerykanek. Gdyńska ekipa w tamtym czasie bezdyskusyjnie rządziła w polskiej lidze - osiem razy z rzędu zdobyła mistrzostwo, z czego czterokrotnie z Bibrzycką w składzie. Młoda koszykarka w tej konstelacji gwiazd wcale nie była tylko uzupełnieniem. Błyskawicznie wyrosła na gwiazdę drużyny. Pokazała też, że stać ją na znakomitą grę na poziomie międzynarodowym, ze świetnej strony pokazując się w europejskich pucharach (Lotos w 2002 roku zajął 2 miejsce w Eurolidze) i dorosłej reprezentacji. To wszystko sprawiło, że w 2003 roku prestiżowy włoski dziennik „La Gazzetta dello Sport” uznał ją za najlepszą koszykarkę Europy! - Byłam zszokowana, gdy usłyszałam o wyróżnieniu. Tym bardziej, że nie osiągnęłam żadnego spektakularnego sukcesu ani z kadrą ani z drużyną klubową. Mam nadzieję, że rok 2004 będzie pod tym względem lepszy. Marzę o udziale w finale Euroligi - mówiła wówczas. Jej marzenie się spełniło, Lotos znów awansował do Final Four, niestety kolejny raz musiał zadowolić się wicemistrzostwem.

Zawodniczka tej klasy prędzej czy później musiała trafić do WNBA. W 2004 roku podpisała kontrakt z San Antonio Silver Stars. Nie oznaczało to odejścia z Gdyni. W kobiecej koszykówce za oceanem gra się, gdy w Europie rozgrywki pauzują. To jednak oznaczało dla Bibrzyckiej szaleńcze tempo i trzy lata gry bez czasu na dłuższy odpoczynek.

Triumfalny pochód gdyńskich koszykarek zakończył się w 2006 roku, gdy w ligowych finałach uległy Wiśle Kraków. Wtedy to Bibrzycka przeniosła się do Spartaka Moskwa. Otrzymała oferty z kilku krajów, ale ta z Moskwy była zdecydowanie najlepsza. Zarówno pod względem finansowym, jak i sportowym. W Spartaku spotkała takie gwiazdy jak Lauren Jackson czy Diana Taurasi. Bibrzycka spędziła tam ledwie sezon, ale za to jaki - zwieńczony mistrzostwem Rosji i wymarzonym przez nią triumfem w Eurolidze. Po roku w rosyjskiej stolicy odeszła do UMMC Jekaterynburg, gdzie w cztery lata zdobyła dwa mistrzostwa Rosji i dwa razy zajęła trzecie miejsce w Eurolidze. Swoją rosyjską przygodę zakończyła w 2011 roku, gdy z powodu ciąży rozwiązała kontrakt z UMMC. W ciągu tych pięciu lat przeżyła wiele ciekawych przygód. Właściciel Spartaka Szabtaj von Kalmanowicz przychodził na treningi, wyjmował studolarowe banknoty i mówił: „która trafi pierwsza, zbiera kasę”. W Jekaterynburgu przy minus 30 stopniach koszykarki uprawiały sporty zimowe, w których ich kraje miały mistrzów olimpijskich. Bibrzycka zakładała więc narty i udawała Justynę Kowalczyk.

W 2011 roku wróciła do Polski, gdzie we wrześniu urodziła się jej córka, Małgosia a w Krakowie wraz z mężem wybudowała dom. Potem była jeszcze przygoda w Turcji, do Polski wróciła po raz kolejny w 2015 roku, tym razem na dobre i przede wszystkim z powodów rodzinnych - chciała, żeby jej córka poszła do polskiego przedszkola.

Już wtedy popularna “Biba” miała zamiar kończyć karierę, ale dała się namówić na ostatni rok w Gdyni, a więc tam, gdzie jej kariera nabrała rozpędu. Do końca sezonu jednak nie dotrwała. Po czwartkowym meczu jej Basketu 90 Gdynia z Energą Toruń ogłosiła zakończenie kariery w związku z drugą ciążą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki