Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Bibrzycka, menedżer Basketu Gdynia: Polki mogą przyciągnąć kibiców [ROZMOWA]

Krzysztof Michalski
Fot. Tomasz Bołt
O teraźniejszości i przyszłości Basketu 90 Gdynia opowiada Agnieszka Bibrzycka, menedżer klubu.

Minęło już trochę czasu odkąd skończyłaś karierę. Przyzwyczaiłaś się już do przebywania w gabinecie, zamiast na parkiecie?

Tak. Karierę zakończyłam ze względu na ciążę i narodziny synka. Bardzo pomogły mi w przestawieniu się na tryb życia po zejściu z parkietu. Chociaż muszę przyznać, że jeszcze na początku poprzedniego sezonu miałam takie myśli, żeby wrócić do gry i pomóc drużynie, ale teraz już się przyzwyczaiłam.

Na czym polegają Twoje codzienne obowiązki w klubie?

Najwięcej pracy było przed sezonem i zaraz na początku, kiedy wraz z prezesem tworzyliśmy zespół. Zaczęliśmy od trenera, który przez trzy lata był moim trenerem i to na pewno bardzo pomogło w jego sprowadzeniu. Potem wraz ze szkoleniowcem szukaliśmy zawodniczek i podpisywaliśmy kontrakty. Później przyszła pora na zaplanowanie obozów przygotowawczych, rozpiskę sali, godzin treningów. To wszystko należy do moich zadań. Poza tym jestem oczywiście na każdym meczu i treningu jako taki trzeci trener i menedżer w jednym. Są tygodnie, gdzie zadań mam mnóstwo, ale są też takie, że pracy jest mniej.

Sprowadzenie do Gdyni trenera o takim nazwisku jak Gundars Vetra to głównie Twoja zasługa?

Taka jest moja rola, żebym po tylu latach gry, z moim nazwiskiem, mogła wykorzystać swoje kontakty i sprowadzić odpowiednich trenerów czy zawodniczki. Myślę, że na tyle mnie wszyscy znają w Europie, że jeśli dzwonię i mówię, że jestem menedżerem w solidnym klubie, który chce zbudować solidny zespół, to przyciąga to ludzi do Gdyni. Właśnie dlatego Gundars się u nas pojawił.

Jak wyglądała przebudowa składu przed sezonem?

To był dość skomplikowany proces, bo nie jesteśmy zespołem, który może sobie wybrać zawodniczki z najwyższej półki. Najważniejszy jest prezes, do niego należą decyzje i kwestie finansowe. Mieliśmy już Jelenę Skerović na pozycji numer jeden i staraliśmy się zapełnić każdą kolejną pozycję w taki sposób, żeby mieć zawodniczkę zagraniczną popartą jakąś Polką. Oglądaliśmy mecze, szukaliśmy graczy, mieliśmy w głowie sporo nazwisk, które znaliśmy z boiska i rozmawialiśmy z agentami. Takie są czasy, że dzisiaj wszyscy mają agentów, więc to do nich trzeba dzwonić w pierwszej kolejności i pytać o możliwość transferu. Potrzeba tak naprawdę kilku miesięcy, żeby pozyskać jedną zawodniczkę.

Obecny Basket Gdynia to najlepszy Basket od lat?

Pokażą to wyniki na koniec sezonu. Ja śmiem twierdzić, że tak. Dziewczyny, które mamy w składzie, to dość mocne nazwiska, podobnie jak trener. Ta drużyna może być w pierwszej czwórce i mam nadzieję, że potwierdzi się to na koniec sezonu.

A czy Kahleah Copper to najlepsza koszykarka, jaka w ostatnich latach pojawiła się w Gdyni?

Myślę, że tak. To bardzo młoda zawodniczka, dopiero dwa lata spędziła w WNBA i z sezonu na sezon gra coraz lepiej. Myślę, że ciężko ją będzie w ogóle zatrzymać po tym sezonie u nas. Na pewno odezwą się kluby tureckie czy rosyjskie, bo statystyki ma kosmiczne.

Macie też wielki diament w postaci Anny Makurat...

Jest bardzo zdeterminowana i pracowita, a do tego ma wielki talent. Jej droga jest usłana różami i wróżę jej wspaniałą karierę. Myślę, że dawno nie było takiego talentu w polskiej koszykówce i cieszę się, że jest u nas.

Idzie podobną drogą do Ciebie, w młodym wieku przeszła z SMS-u Łomianki do Gdyni. Rośnie nam nowa Bibrzycka?

Coraz więcej ludzi tak mówi i wcale się o to nie obrażam. Ania jest podobnym graczem do mnie, gra na podobnej pozycji i uważam, że spokojnie może zrobić karierę taką jak ja, a może nawet większą. Życzę jej przede wszystkim zdrowia, bo chyba jedynie kontuzje mogą jej przeszkodzić.

Ostatnio w Trójmieście sporo klubów ma problemy finansowe. Dziś albo potrzebne jest wsparcie miasta, albo silny sponsor. Jak to wygląda u Was?

Przede wszystkim mamy wielką tradycję. Wszyscy pamiętają nasze sukcesy z czasów, gdy sponsorował nas Lotos plus miasto, które sport w Gdyni zawsze wspierało. Na tę chwilę przede wszystkim jest prezes Bogusław Witkowski, który jest chyba największym kibicem i pasjonatem koszykówki. Dzięki niemu mamy praktycznie całe wsparcie. Jest tu już wiele lat, zawsze wspierał, a teraz jest prezesem i próbuje wrócić do najlepszych czasów, gdy graliśmy w Eurolidze.

Macie konkretnie określone cele na następne lata?

W tej chwili mamy plan dwuletni. Trener Vetra ma kontrakt na dwa lata. Ten sezon jest taki trochę próbny. Póki co jest dobrze i na pewno będziemy walczyć o to, żeby być w strefie medalowej. Mamy z tyłu głowy taki plan, żeby walczyć o mistrzostwo, jeśli nie w tym sezonie, to w następnym

Wierzysz w to, że uda się odbudować albo chociaż nawiązać do tradycji Basketu sprzed kilkunastu lat?

Bardzo bym chciała, ale też pamiętam, że wtedy skład był bardziej oparty na Polkach. Wydaje mi się, że Polki w drużynie przyciągają kibiców i sponsorów. Zawodniczki zagraniczne są, a za chwilę ich nie ma. My mamy Makurat, czy też Kamilę Podgórną albo Annę Jakubiuk, które się u nas rozwijają. One mogą przyciągnąć kibiców. Marzy mi się, żeby Polek było u nas jak najwięcej i żeby zostawały u nas na lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki