Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera w Sztumie: Cała Polska się z nas śmieje – nożownicy i złodzieje

Ryszarda Wojciechowska
Zniszczony przez burmistrza oskarżycielski baner natychmiast powrócił na swoje miejsce
Zniszczony przez burmistrza oskarżycielski baner natychmiast powrócił na swoje miejsce Krystyna Łęgowska
W Sztumie wrze po tym, jak ich burmistrz nocą, za pomocą noża, zaatakował wiszący w środku miasta baner z hasłem, że pani prokurator z Kwidzyna ochrania jego malwersacje. Dla jednych to bolesna sprawa. Dla innych śmieszna. Ale najwięcej jest takich, którzy mówią brutalnie: g...o mnie te spory burmistrza i przedsiębiorcy od banera obchodzą, bo obu poprzewracało się już w głowie...

Na placu Wolności, na którym doszło do tego głośnego aktu wandalizmu, w miejscu zniszczonego stoi już nowy baner. Tylko hasło o malwersacjach zostało to samo.

Zagaduję kobietę, która przechodzi przez plac. Od razu przyjmuje wzburzony ton.

- Wie pani, jak się teraz mówi w Sztumie? Cała Polska z nas się śmieje - nożownicy i złodzieje. Wstyd, proszę pani. Najpierw media przyjeżdżały do nas, kiedy dyrektor więzienia pchnął nożem więźnia. Teraz filmują Sztum z powodu burmistrza, który nożem zaatakował baner.

Po chwili, już spokojniej, dodaje, że żal jej jednak burmistrza. - Nie wytrzymał tego psychicznego molestowania - tłumaczy.

- Jako mężczyzna, burmistrz zachował się po męsku. Jako samorządowiec miał pecha - wyrzuca z siebie jeden z lokalnych polityków, przychylny burmistrzowi. Ale już radni opozycyjni z Obywatelskiego Porozumienia Samorządowego Powiśle nie znajdują w sobie dla burmistrza ani trochę litości. W krótkich, żołnierskich słowach oświadczają, że dla nich to niewyobrażalny skandal i kompromitacja burmistrza, który będąc pod wpływem alkoholu, dokonał aktu wandalizmu na mieniu prywatnym w miejscu publicznym. I ich zdaniem, to czyn wymagający napiętnowania, zwłaszcza w przypadku człowieka, który ma się troszczyć także o wychowanie młodzieży i promowanie właściwych wzorców zachowania. Dlatego apelują: burmistrz powinien podać się do dymisji, jak każdy człowiek honoru.

Większość mieszkańców odpowiada w stylu, że wart Pac pałaca, a pałac Paca. I dowodzi, że burmistrz, który urzęduje już piątą kadencję, nie zrobił aż tak wiele dla miasta, a drugi bohater tej sprawy, przedsiębiorca Antoni Fila, to lokalny pieniacz.

- Weźcie się za tego pajaca, co drogę rozwalił, pracowników ma za śmieci, a w kościele świętego zgrywa - usłyszałam pod adresem Fili.

Wrze też w internecie. Ale tu, poza głosami oburzenia, jest także miejsce na humor. Jedni tworzą rymowanki w stylu: „Nawet w Sztumie nie każdy pić umie. Wódka, baner, nóż, a więzienie tuż”. Ktoś inny pyta: „Burmistrz pracowity nocą? To pewnie przeszedł do PiS”. Pojawiają się też kpiny, że to baner zaatakował burmistrza, który musiał się bronić, robiąc tym samym aluzję do słów Leszka Tabora, tłumaczącego się, że to była obrona konieczna, pod wpływem impulsu, którego nie może zrozumieć.

Na razie burmistrz udał się na zwolnienie lekarskie. I sprawy nie komentuje.

Ma jednak obrońców. Chętnie rozmawia o tym przewodniczący Rady Miejskiej w Sztumie Czesław Oleksiak. On nie jest wzburzony zachowaniem burmistrza, tylko oburza go sam baner. Ten baner to zwyczajna ludzka podłość. Rozumie więc zachowanie Leszka Tabora, chociaż uważa, że było niepotrzebne. Ale człowiek ma wytrzymałość psychiczną ograniczoną. I widać burmistrz nie wytrzymał. Skoro prokuratura nie potrafiła zrobić porządku z tym banerem, to wziął załatwienie sprawy na siebie.

- Ale ludzie wspierają go. I jedni będą zbierać podpisy w sprawie referendum o jego odwołanie, a inni będą zbierać podpisy poparcia - zapewnia Oleksiak.

Wspomina, że kiedy usłyszał o tym incydencie, od razu przypomniał mu się Daniel Olbrychski w Zachęcie. I protest aktora, który szablą zniszczył zdjęcie swoje i kolegów w nazistowskich mundurach. - Nikt ich nie pytał o zgodę, dlatego Olbrychski zareagował tak gwałtownie. I tu jest podobnie - twierdzi.

Malwersacje? Sprawy wyssane z palca - uważa. I wymienia, że burmistrz oraz gmina byli wielokrotnie kontrolowani przez służby wojewody, marszałka, przez Regionalną Izbę Obrachunkową i prokuraturę z powództwa pana Fili. I wszystkie sprawy zostały umorzone.

- I co, jeśli prokuratura umorzyła, to znaczy, że ma układ? A może to pan Fila ma układ? Ja nie wiem. Moim zdaniem, burmistrz jest niezwykle pracowitym człowiekiem i za swoją przedsiębiorczość i aktywność był wiele razy nagradzany. To bardzo dobry gospodarz, proszę się przejść po Sztumie i zobaczyć, ile tu zrobiono przez ostatnie lata - zachęca.

Oleksiak mówi, że Leszka Tabora bardzo dobrze zna. Już piątą kadencję razem współpracują. - Rozmawiam z ludźmi w mieście. I oni są oburzeni, że pan Fila stawia na państwowym parkingu auto z banerem, blokując innym samochodom miejsce, i w ten sposób uprawia politykę. Wytykać błędy każdy potrafi, gorzej cokolwiek zrobić.

Oleksiak przypomina, że Fila przez rok sam był burmistrzem w Sztumie. - Na szczęście niedługo, bo wtedy by dopiero narozrabiał - twierdzi.

Dla przewodniczącego biznesmen jest typem pieniacza, który się chandryczy z lokalnymi władzami. Opowiada, że przedsiębiorca już wcześniej wieszał banery na ulicy Kochanowskiego przy swojej działce, na której zasypał dół, usypał hałdę i przez to cała okoliczna ulica jest zalewana. Czasami woda nie pozwala przejechać nawet karetce pogotowia. Tymczasem Fila nie chce ustąpić i ciągle pisze odwołania. Negocjuje, ale nigdy nie dotrzymuje słowa. W ogóle zachowuje się irracjonalnie. Składa na przykład wniosek o kupno działki i kiedy formalności są w toku, rezygnuje. A potem skarży gminę, że mu przeszkodziła. Wszyscy mu przeszkadzają. Ale to on nie pozwala ludziom spokojnie żyć. Bo we wszystkim wietrzy spisek - kończy przewodniczący Oleksiak.

Właściciela baneru nie trzeba było długo szukać, bo sam się na nim podpisał. Antoni Fila to przedsiębiorca i właściciel firmy Polska Fabryka Wodomierzy i Ciepłomierzy w Sztumie. Chociaż on sam skromnie mówi: - Tu nic nie jest moje. Ja jestem tylko dzierżawcą. To wszystko należy do Pana Boga.

Fila jest bardzo wierzący. I podczas rozmowy nieraz odnosi się do wiary.

- Staram się być dobrym katolikiem. Służę jako ministrant do mszy. Wie pani, która przypowieść jest dla mnie najważniejsza? Ta o talentach. Bo mnie Pan Bóg talentami obdarzył hojnie. I ja będę z tej hojności kiedyś rozliczany - opowiada.

Z drugiej strony, potrafi ze śmiechem powiedzieć, że ma naturę bandyty. I tłumaczy, że ta natura ukształtowała się w czasach młodości, kiedy grał w piłkę ręczną na pozycji kołowego. Na tej pozycji trzeba być prawdziwym bandytą - tłumaczy Fila.

Ma wyraźną słabość do wieszania różnych haseł. Na budynku jego firmy wisi wielki napis: „Największym wrogiem mojej ojczyzny, mojej rodziny i mojej firmy są instytucje Państwa Polskiego”. Pytany o to, przyznaje, że rodzina, firma, ojczyzna to jego credo życiowe. Serce go boli, kiedy widzi kraj rozbrojony, zadłużony, a banki i firmy w obcych rękach.

Jego biuro znajduje się na siódmym piętrze. Przeszklone, z tarasem i widokiem na lasy oraz Jezioro Białe. Kiedy mówię, że taki widok powinien człowieka koić, odpowiada, że nie jego. Bo to, co się dzieje, nie napawa optymizmem. Dlatego on, wieloletni fan Janusza Korwin-Mikkego, w ostatnich wyborach ze strachu zagłosował na PiS. I dopiero teraz widzi nadzieję dla kraju, przy nowej władzy. I widzi też szansę na to, że te malwersacje burmistrza wyjdą wreszcie na wierzch. - Jeśli ja publicznie oskarżam, to znaczy, że mam dowody - przekonuje.

Twierdzi, że śledzi działania burmistrza od lat. Sam początek konfliktu z Leszkiem Taborem datuje na 2003 rok, od momentu wystąpienia o warunki zabudowy na hotel. Dostał wtedy odmowę z informacją, że jego hotel zasłaniałby zamek, który znajdował się w odległości 1600 metrów od miejsca proponowanego hotelu. Wojewoda co prawda uchylił tę decyzję, ale on sam, jak tłumaczy, wycofał się, czując niezbyt dobrą wokół sprawy atmosferę. Potem były jeszcze inne historie i wszystko to kierował do prokuratury, która sprawy umarzała. Dlatego zdecydował się na ten baner z dwoma pytaniami. Pierwsze z nich to: „Dlaczego Pani Lucyna Wojciechowska - prokurator z Kwidzyna, ochrania malwersacje Burmistrza Tabora”. I drugie: „Panie Seremet! Dlaczego ochrania Pan złodziei ze Sztumu?”.

Z tym banerem najpierw pojechał do Warszawy. Zanim stanął przed siedzibą prokuratora generalnego, wziął udział w maratonie. Bo biega od lat i każdy maraton kończy - podkreśla z dumą. Zresztą to, co ich łączy z Taborem, to bieganie. - Ale teraz burmistrz spowolnił - żartuje Fila.

Po maratonie ustawił się z autem i banerem pod budynkiem Prokuratury Generalnej.

- Przez trzy dni nie było żadnej z ich strony reakcji. Nikt nie zszedł, nie zainteresował się. Jednego dnia nawet sam prokurator Seremet przeszedł obok, ale nie mrugnął nawet okiem. Mam nawet jego zdjęcie z tamtej chwili. Skoro więc w Warszawie nie było odzewu, postawiłem baner w Sztumie. I nie popuszczę. Dlatego po dewastacji postawiłem nowy. A do pana Tabora nareszcie dotarło, że przestał być nietykalny, że już może ponosić odpowiedzialność za to, co robi. Pewnie ktoś powie, że jestem pieniaczem. Tak najłatwiej powiedzieć. Ale czy moja firma to też piana, czy może real? A kilkadziesiąt moich patentów to piana czy rzeczywistość? - pyta. I dodaje: - Jestem inżynierem, konstruktorem, spełnionym, ale nie do końca nasyconym, co wcale się nie wyklucza. Funkcjonuję w życiu zero-jedynkowo. Dla mnie albo coś jest białe, albo czarne. Przez to jestem prawdziwy. Kłamstwo to kłamstwo, nic więcej ani nic mniej.

Wracamy do czasów, kiedy sam został burmistrzem. To był 1990 rok. Zgodził się, kiedy mu zaproponowano. Ale po roku odszedł, bo poczuł się oszukany. Jako burmistrz nie dostał ani pieniędzy, ani też odpowiednich kompetencji, które pozwoliłyby mu coś zrobić dla miasta. „Mazowiecki, Geremek i reszta żydostwa - oszukali nas” - tak o tamtej rezygnacji opowiadał w „Gazecie Bałtyckiej”. A Balcerowicza nazwał przestępcą gospodarczym i zbrodniarzem.

Teraz tamte słowa komentuje tak: - Nie jestem poprawny politycznie. Polityczna poprawność to głupota. Święcie wierzę, że prawda o tych wszystkich malwersacjach wyjdzie na wierzch. I to dzięki podwójnej wygranej PiS.

Przyznaje, że konflikt zabiera mu wiele czasu. Ale inaczej nie może. - Bo czy moralna jest bezczynność, jak się widzi złodziejstwo? Uważam, że nie. Pani może zaraz powie, że jestem nawiedzony. A który konstruktor nawiedzony nie jest? - odpowiada ze śmiechem.

Burmistrza mu żal, tak po chrześcijańsku. Ale nie jest jego wrogiem, tylko wrogiem jego czynów. - Leszek Tabor musi ponieść za nie konsekwencje. Bo prawo powinno być prawem - kończy.

Leszek Tabor - nauczyciel, samorządowiec. Od 1994 wiceburmistrz, a od 1998 burmistrz Sztumu, najpierw z ramienia SLD, potem lokalnego komitetu Razem dla Powiśla. We wrześniu 2006 zyskał rozgłos, gdy na jego wniosek w sztumskich szkołach nie odczytano listu ministra edukacji narodowej Romana Giertycha z okazji rozpoczęcia roku szkolnego.

Antoni Fila - biznesmen, właściciel Polskiej Fabryki Wodomierzy i Ciepłomierzy w Sztumie. W 1990 roku wybrany na burmistrza. Po roku zrezygnował, bo jak twierdzi - „nie dostał ani pieniędzy, ani też odpowiednich kompetencji, które pozwoliłyby mu coś zrobić dla miasta”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki