Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera TRRM Cendrodom. Ofiara piramidy finansowej czeka na wyrok 13 lat

Tomasz Słomczyński
Mieczysław Malinowski został uczestnikiem systemu, żeby kupić mieszkanie w Gdańsku
Mieczysław Malinowski został uczestnikiem systemu, żeby kupić mieszkanie w Gdańsku Andrzej Banaś/Zdjęcie ilustracyjne
Sposób na biznes jest w tym przypadku bardzo prosty. Mamy grupę stu osób. Każdy z nich wpłaca, dajmy na to, po 2 tys. zł miesięcznie. Po pierwszym miesiącu mamy więc 200 tys. zł. Ludzie płacą nam co miesiąc po to, żeby w losowaniu "wygrać mieszkanie". Ale my żadnych mieszkań kupować nie będziemy. Zanim ludzie się zorientują, swoje zarobimy.

System argentyński jest w Polsce zakazany od 2004 roku. W latach 90. i na początku lat dwutysięcznych było o nim głośno - media ostrzegały: to może być oszustwo. Ale ludzie - jak to ludzie. Żądza pieniądza, naiwność, brak ekonomicznej wiedzy, intuicji, zdrowego rozsądku.

* * *
A co się będzie działo, jak ludzie przestaną wpłacać? Nic szczególnego. Tyle że trzeba będzie zwijać biznes. Będą potem chcieli zwrotu swoich pieniędzy, przyjdą, być może nawet szybę wybiją. Ale co tam... Sprawy w naszym wymiarze sprawiedliwości ciągną się po kilkanaście lat. Powiemy, że się nam biznes nie udał. Kto nam udowodni, że od początku chcieliśmy oszukać?
Przepisze się na kogoś majątek, zmieni imię i nazwisko i zacznie się od nowa. Z dwoma milionami w kieszeni.

* * *
Mieczysław Malinowski z Gdańska w 1997 roku był marynarzem, bywał w Polsce co jakiś czas. W 1997 roku zapragnął mieć w Gdańsku mieszkanie.

- Nie było tak jak teraz, że mieszkania czekają na ludzi, że trzeba mieć tylko pieniądze. Nie było tak łatwo jak dzisiaj o kredyt. Spółka Centrodom obiecywała, że będzie można w dość krótkim czasie, wpłacając raty, wylosować mieszkanie. To zapisałem się i zacząłem wpłacać raty.

Umowa (podpisana w listopadzie 1997 roku) to zbindowana książeczka. Czytamy w niej - w nagłówku, o "sprzedaży nieruchomości w grupowym systemie ratalnym". Towarzystwo Rozwoju Rynku Mieszkaniowego Centrodom, z siedzibą w Warszawie, pobierze od pana Mieczysława 3808 zł pierwszej raty, z czego opłata administracyjna wyniesie 98 zł, a wpisowe 2198 zł. Jest tu też napisane, że pan Mieczysław "w systemie ratalnym" będzie zbierał na mieszkanie w Trójmieście o powierzchni 38 m kw., o wartości 75 tys. zł (dla przypomnienia: 1997 rok).

Z tyłu książeczki kwitki, które mają ułatwić wpłacanie kolejnych miesięcznych rat. Mają one wynosić 1300 - 1600 zł.
Co miesiąc Centrodom będzie organizować tzw. akty asygnacji.
* * *
Pan Mieczysław ma dużo szczęścia: wylosował mieszkanie w akcie asygnacji w grudniu 1997 roku. Czyli już po miesiącu uczestnictwa w systemie! Jeszcze tylko wniesienie opłaty asygnacyjnej, w tym przypadku to 6 tys. zł - i już może odebrać mieszkanie.

Z umowy wynika, że będzie ono pochodziło z oferty Centrodomu. Może też samodzielnie wskazać mieszkanie, które Centrodom dla niego zakupi.

Mijają kolejne miesiące, pan Mieczysław jest na morzu, płaci raty przez niemal cały 1998 rok. A mieszkania jak nie było, tak nie ma. W końcu postanawia coś z tym zrobić.

- Mówię im: "dajcie mi mieszkanie". Dyrektor z Gdańska odsyła mnie do Warszawy. Jadę więc do Warszawy. Tam przyjmuje mnie szef, Artur D.

- Dajcie mi mieszkanie.

- Teraz nie ma takiej możliwości.

- Ja zaraz wypływam, mam kolejny kontrakt, wrócę za pół roku.

- Jedź pan, za pół roku pan wrócisz, to mieszkanie już będzie na pana czekało.

- Chcę mieć to na piśmie.

- Nie ma takiej możliwości.

- Oddajcie mi pieniądze, które wpłaciłem.

- Nie ma takiej możliwości.

- Pójdę z tym do sądu.

- To idź. Sprawa będzie się ciągnęła latami, a i tak pieniędzy nie odzyskasz.

Tak, według pana Mieczysława, przebiegała wówczas rozmowa z szefem Centrodomu, Arturem D.
* * *
Mieczysław Malinowski złożył pozew cywilny przeciwko Towarzystwu Rozwoju Rynku Mieszkaniowego Centrodom. Sprawę wygrał. W lutym 1999 roku sąd wydał wyrok, zgodnie z którym Centrodom ma zapłacić 23 tys. zł z ustawowymi odsetkami. Wyrokowi nadaje się rygor natychmiastowej wykonalności.

Sprawa trafia do komornika. Marzec 1999 roku: komornik informuje, że zajął rachunek bankowy Centrodomu i wydał zakaz wypłat z tego rachunku. 7 marca 2000 roku: komornik przysyła wykaz wierzycieli Centrodomu - jest ich 19, roszczenia opiewają łącznie na kwotę 850 tys. zł. W styczniu 2001 roku komornik informuje, że prowadzi 42 sprawy przeciwko spółce Centrodom, a łącznie należność wobec wierzycieli wynosi już 2,2 mln zł. W listopadzie 2002 roku komornik informuje, że do wierzycieli dołączył ZUS. W związku z tym inni wierzyciele, w tym pan Malinowski, do czasu spłacenia ZUS, nie będą otrzymywali swoich należności.

Mieczysław Malinowski, zapytany o to, ile pieniędzy odzyskał dzięki komornikowi, wzrusza ramionami.
- Przez te wszystkie lata? Nie wiem, nie pamiętam dokładnie. Może jakieś 2 tysiące złotych? Na pewno nie więcej.

* * *
Czerwiec 2000 roku. Mieczysław Malinowski pisze do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota: "Proszę o wszczęcie postępowania karnego przeciwko spółce Centrodom, ponieważ powyższa spółka wyłudziła ode mnie kwotę ponad 20 tys. zł.".
W marcu 1999 roku prokuratura przesyła do sądu akt oskarżenia. Artur D. (z aktu oskarżenia: współwłaściciel, prezes zarządu, udziałowiec i faktycznie zarządzający spółką Centrodom) został oskarżony o to, że "w celu osiągnięcia korzyści majątkowej" doprowadzał inne osoby do "niekorzystnego rozporządzenia mieniem", a czynił to "za pomocą wprowadzenia ich w błąd". Ten zapis kodeksu karnego odpowiada temu, co się potocznie nazywa po prostu oszustwem.
Arturowi D. grozi kara od roku do 10 lat więzienia.

Do prokuratury zgłaszają się kolejni poszkodowani przez Artura D. Do sądu trafiają następne akty oskarżenia: w lipcu i październiku 2000 roku. Sąd łączy te wszystkie sprawy w jedną i (po raz pierwszy) zwraca akt oskarżenia prokuraturze do uzupełnienia.

Prokuratura dołącza kolejne zawiadomienia, uzupełnia akta. W 2003 roku zawiesza jednak postępowanie na 2,5 roku - powód: konieczność uzyskania opinii biegłego z zakresu rachunkowości oraz biegłych psychiatrów, m.in. co do poczytalności oskarżonego.

W tym czasie Artur D. zmienia nazwisko. Teraz nazywa się Jeremi O.
W marcu 2007 roku po raz drugi skierowano do sądu akt oskarżenia. Wynika z niego, że Jeremi O. (jako Artur D.) "środki uzyskane z zawartych umów przeznaczał na bieżącą działalność spółki, zamiast wpłacać je na specjalne konto i pieniądze te przeznaczać na zakup mieszkań. Od samego początku system nie funkcjonował, bowiem nie utworzono samofinansujących się grup" - stwierdził prokurator. I wskazał 61 poszkodowanych, łącznie na sumę 1,7 mln zł.

Wtedy, w 2007 roku, Jeremi O. przyznał się do winy i poprosił o karę: cztery lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 10 lat oraz 5 tys. zł grzywny. Zobowiązał się naprawić szkodę - czyli oddać ludziom pieniądze.

Tak się jednak nie stało. W grudniu 2007 roku sąd zwraca (po raz drugi) akt oskarżenia prokuratorowi, doszukując się "braków postępowania przygotowawczego".

Prokurator musi teraz przesłuchać jak najwięcej pokrzywdzonych. Zajmuje mu to kolejne półtora roku. W grudniu 2009 roku zostaje skierowany do sądu trzeci z kolei akt oskarżenia przeciwko Jeremiemu O. Zostaje przyjęty. Śledztwo trwało 11 lat.
- Dlaczego to trwało tak długo? - zapytałem z-cę prokuratora rejonowego Warszawa Ochota.

- Długi okres trwania postępowania w tej sprawie determinowany jest dużą liczbą pokrzywdzonych, a co za tym idzie, koniecznością przeprowadzenia czynności w wielu miejscach na terenie kraju, koniecznością uzyskania opinii biegłego z zakresu rachunkowości, poprzedzonej analizą obszernej dokumentacji księgowej, koniecznością uzyskania opinii sądowo-psychiatrycznej. Należy także pamiętać, iż zawiadomienia były składane przez pokrzywdzonych niejednocześnie - informuje prok. Anna Wereszczyńska.

* * *
W grudniu 2009 roku sąd wpisuje sprawę do kolejki oczekujących.

61 pokrzywdzonych czeka na swoją kolejkę do wokandy. Mijają kolejne trzy lata.

- Dlaczego to tak długo trwa?

Odpowiada rzecznik prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie, sędzia Agnieszka Domańska:

- Pierwszeństwo mają sprawy, w których stosowany jest areszt tymczasowy. W tej sprawie nie było aresztu tymczasowego. Dlatego nie była rozpatrywana w pierwszej kolejności.

- Ale dlaczego to trwało ponad trzy lata?

- Mamy bardzo dużo spraw. Tyle musiało trwać oczekiwanie. Takie mamy kolejki.

Przewód sądowy otwarto 11 marca 2013 r. Pan Mieczysław Malinowski czekał na to 13 lat.
* * *
Dwa miesiące później, połowa maja 2013, Lublin, Dni Zdrowia i Urody. Trwa panel dyskusyjny o opiece nad osobami przewlekle chorymi. Głos zabiera postawny, przystojny i elegancki mężczyzna. Mówi płynnie. Nie jest skrępowany. Często się uśmiecha. Wygłasza wykład pt. "Telemedy- cyna jako wsparcie opieki długoterminowej". Sprawia wrażenie profesjonalisty - z wykształcenia jest biotechnologiem, a w inter- necie dostępne są jego artykuły na temat odżywiania. Zdobywa uznanie publiczności.

To właśnie Jeremi O.,czyli Artur D. Odnajduję go w Lublinie. Ostatnio często jeździ do Warszawy, do Sądu Okręgowego, gdzie zasiada na ławie oskarżonych.

* * *
Jeremi O. jest dziś biznesmenem i filantropem. Próbuję do niego jakoś dotrzeć.

Jest udziałowcem i członkiem zarządu spółki MDS (działalność spółki: "Pozostała sprzedaż detaliczna prowadzona poza siecią sklepową"). Jadę pod adres firmy zapisany w Krajowym Rejestrze Sądowym. Długi blok w jednej z lubelskich dzielnic mieszkaniowych. Domofon. Nikt nie odbiera. Starsza kobieta, która mieszka w tej klatce, pierwszy raz słyszy nazwę MDS. Nie wie, kto mieszka pod tym adresem. Chyba jacyś nowi właściciele.

Kolejna firma - spółka ODS ("kompleksowe usługi dla rozwijających się firm, pozyskiwanie funduszy unijnych"), Jeremi O. jest tu właścicielem części udziałów, do zeszłego roku był członkiem zarządu. Spółka pozyskała dwie dotacje unijne na realizację innowacyjnych projektów informatycznych. Na stronie www obydwie aplikacje "są w fazie testowania".
Adres: lubelska hala Globus. To miejsce, w którym odbywają się największe widowiska i imprezy sportowe. W hali znajdują się też m.in. centrum odnowy biologicznej, klub karate i klub fitness. Część lokali jest dzierżawiona prywatnym firmom. Pytamy zarządcę - o ODS nikt tu nie słyszał.

Jeremi O. jest także akcjonariuszem spółki MB (handel telefonami komórkowymi).

Adres: mieszkanie, w którym działa biuro rachunkowe. Pani wie, że taka firma jest tam zarejestrowana, ale mówi, że to tylko zarejestrowanie, a spółka funkcjonuje gdzie indziej. Gdzie? Pani podaje numer telefonu komórkowego. Dzwonię, nikt nie odbiera. Po chwili SMS zwrotny: "poproszę o SMS natychmiast odpowiem." Informuję kogoś po drugiej stronie światłowodu, że chcę sprzedać swój telefon. W odpowiedzi otrzymuję adres sklepu w Lublinie, w którym mogę to zrobić.

Oprócz tego Jeremi O. prowadzi działalność filantropijną.
Fundacja, w której Jeremi O. jest skarbnikiem, związana jest z problematyką funkcjonowania osób starszych, a z jej nazwy wynika, że do pomocy staruszkom zamierza się stosować zaawansowane technologie. Kolejne rozczarowanie: Pod adresem rejestracji fundacji nikt o niej nie słyszał.

Jeremi O. jest również fundatorem innej fundacji, która zajmuje się opieką nad osobami starszymi.

Spodziewam się kolejnego "wzruszenia ramionami" - a tu miła niespodzianka. Najpierw strona internetowa z cytatem: "Miarą społeczeństwa jest to, jak jego najsilniejsi członkowie odnoszą się do najsłabszych. Jan Paweł II". Lubelscy urzędnicy mają o fundacji bardzo dobrą opinię. Współpracują razem, fundacja włącza się czynnie w Lubelskie Dni Seniora, które się odbędą w dniach 10-14 czerwca. Złego słowa o fundacji nie słyszę. Wykręcam numer zapisany na stronie. I w końcu dostaję numer komórkowy do Jeremiego O.

* * *
- Chciałbym porozmawiać o sprawie Centrodomu...

- Nic nie będę autoryzował - odpowiada Jeremi O. i ostrzega przed pozwem, zwracając uwagę, że jeszcze nie został skazany, więc nie można traktować go jako winnego oszustwa. Kończy rozmowę.

Nie zdążyłem zapytać Jeremiego O. (Artura D.), czy wraz ze zmianą imienia i nazwiska doświadczył wewnętrznej przemiany i czy jest teraz innym człowiekiem.
Nazwy firm zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki