Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Korol o bieganiu, poziomie polskich imprez i... bananach

Rafał Rusiecki
Na zdjęciu: Adam Korol
Na zdjęciu: Adam Korol Tomasz Bolt
Rozmowa z Adamem Korolem, byłym mistrzem w wioślarstwie, zakochanym w bieganiu.

Jak, z perspektywy uczestnika, wyglądają biegi w Trójmieście na tle tych organizowanych w innych częściach kraju?
Myślę, że wyglądają bardzo dobrze, szczególnie pod względem organizacyjnym. Zresztą ja wielkich zastrzeżeń, do biegów w których startowałem, nie miałem. Najczęściej krytyka spotyka organizatorów z ust tych, którzy biegną troszeczkę wolniej i gdzieś tam na tych punktach żywieniowych lub na punktach gdzie można się napić, a jest tam już tłum ludzi, nie każdy zdąży chwycić ten kubeczek, tego banana. Ja mam ten „przywilej”, że biegnę raczej na początku stawki, więc jak chcę się napić, to nigdy nie mam z tym problemów. Z żywienia nie korzystam. Trochę mnie dziwią takie opinie, że ktoś nie dostał banana. Ja nie biegam po to, aby jeść na trasie, ale po to, bo sprawia mi to przyjemność.

Po zakończeniu kariery wioślarskiej podkreślał Pan, że bieganie jest ważne ze względu na wyhamowanie organizmu. Jak zatem teraz traktuje Pan bieganie?
Cały czas traktuję to tak samo. Wiadomo, mistrzem w bieganiu nie będę i nie mam też takich ambicji. To jest też takie delikatne zejście z wyczynowego trenowania, które zajęło prawie 25 lat mojego życia. Gwałtowne zaprzestanie wysiłku fizycznego źle się mogło dla mnie skończyć. A że zawsze lubiłem tę formę ruchu, treningu który stosowaliśmy w naszych przygotowaniach, więc robię to do tej pory. Po zakończeniu kariery trochę łatwiej było bić rekordy i tak się działo. Teraz, ze względu na charakter mojej pracy (poseł na Sejm RP - przyp.), jest trochę gorzej. Nadal to jednak lubię. Współpracuję z Radkiem Dudyczem, który podrzuca mi plany i one są bardzo sensowne, przemyślane. Odzwierciedlają poziom, na którym się znajduję teraz.

Żonę też udało się Panu w to wkręcić.
Tak, żona biega od kilku lat. To też jest dla mnie i dla niej łatwiejsze. Wzajemnie się nakręcamy. Ostatnio, w niekorzystnych warunkach pogodowych, pojechaliśmy pobiegać nad morze. Ona zrealizowała trening, który mieliśmy zaplanowany, a ja nie.

Bo bateria w zegarku biegowym była nienaładowana. To tak już jest, że bez technologicznych nowinek biegać się nie da?
Jak najbardziej można. Mam jednak takie zboczenie zawodowe, że cały czas muszę widzieć, co się ze mną dzieje, z moim sercem, prędkością biegu. Gdybym miał przebiec określoną liczbę kilometrów, to zrobiłbym to bez zegarka. Tyle, że miałem mocno specjalistyczny trening, z określonymi odcinkami na określonym tempie. Zależało mi na tym, aby było to dobrze zmierzone.

W Trójmieście mamy imprezy biegowe od lutego do listopada, od 5 km do maratonu. Czy boom na bieganie jest w punkcie finalnym, czy jest już przesyt? W niedzielę w Gdańsku półmaraton zamierza przebiec 6 tys. osób.
Jest tylko kilka półmaratonów w Polsce z podobną frekwencją. Podejrzewam, że jest jeszcze Warszawa i Poznań, gdzie tych osób startuje więcej. Wydaje mi się, że przesytu jeszcze nie ma. Pojawiło się dużo imprez i to się trochę rozkłada. Każdy wybiera taką, gdzie będzie bliżej domu lub pobiegnie w ciekawym miejscu. Z reguły wybiera się taką, która odpowiada komunikacyjnie, nie sprawia problemów z dojazdem. To jeszcze nie koniec dużych biegów. To cieszy, że ludzie zaczynają dostrzegać zalety wysiłku fizycznego. Nie chodzi tu tylko o bieganie, ale także o zawody triathlonowe. A jest to dyscyplina zdecydowanie trudniejsza niż samo bieganie.

A jak jest ze świadomością startujących na tych długich dystansach?
Bywa różnie. Widzę, że czasami ludzie podchodzą do tego zbyt ambitnie, ale jestem w stanie ich zrozumieć. Ja w zasadzie też ścigam się z samym sobą i staram się biec maksymalnie do swoich możliwości w danym czasie. Tak naprawdę mógłbym przecież przebiec te 20 km, stanąć za linią mety, przebrać się i pojechać do domu. Samo przebiegnięcie dystansu nie jest jakimś wielkim wysiłkiem. Chodzi tylko o tempo, bo przebiegnięcie o 5, 10 minut wolniej nie ma już znaczenia. W głowie mam jednak wbitą tę rywalizację.

No i często startuje Pan z numerem jeden...
Tak. Nie mogę sobie odpuścić. Tak jak mówię, mistrzem w bieganiu nie będę, ale ścigam się tak, jakbym walczył o „mistrzostwo”.

Co jest wyjątkowego w AmberExpo Półmaratonie Gdańsk, który przecież organizowany jest w często deszczowym i zimnym listopadzie?
Przewagą tego szczególnie biegu jest to, że kończy się go pod dachem. To ważne dla biegaczy, którzy są zmęczeni, spoceni. A to ważne w takiej pogodzie, kiedy jest zimno i wieje. Wtedy bardzo łatwo można się przeziębić. Wbiegamy do ciepłej hali. Mamy miejsce, gdzie możemy się przebrać, zjeść, pogadać ze znajomymi. To bardzo dobry pomysł, który spodobał mi się na samym początku. Widać to po liczbie biegaczy. Cztery lata temu były ich dwa tysiące, a teraz sześć tysięcy. Oprócz tego jest jeszcze bardzo fajna, malownicza trasa. Wiele osób szuka swojego miejsca, a Gdańsk jest takim, do którego wielu biegaczy chce przyjeżdżać. Zresztą ja wszystkich do tego namawiam, moich znajomych, z którymi biegam w różnych częściach Polski. Teraz udało się namówić kilka osób z Warszawy.

Te ciepłe warunki pomagają w nakłanianiu znajomych?
Jasne, że tak. Z reguły kończymy bieg i każdy rozchodzi się w swoim kierunku. Ta hala (Międzynarodowe Targi Gdańskie - przyp.) daje zupełnie nowe możliwości. Zanim się przebierzemy, widzimy jak nasi rywale kończą bieg. Możemy zjeść, porozmawiać o tym, co działo się na trasie. Przede wszystkim jest ciepło, a to jest szalenie istotne. Oprócz tego jest dużo atrakcji dla dzieci. Wystawiają się firmy, które produkują buty, koszulki, odżywki. Na prawdę wygląda to fajnie. Światowo.

Maciej Sulęcki: Jestem łobuzem, ale córka mnie zmiękczyła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki