Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aby być zdrowszym, trzeba zacząć mniej jeść i więcej się ruszać [ROZMOWA]

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Dr Marta Stankiewicz
Dr Marta Stankiewicz Archiwum DB
Z dr Martą Stankiewicz z Zakładu Żywienia Klinicznego Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz.

Zadbam o własne zdrowie, a więc przede wszystkim schudnę - to jedno z coraz częściej podejmowanych zobowiązań noworocznych, również przez Polaków. Mamy problem z nadmiarem kilogramów?
U nas jest to bardzo poważny problem. Przeszło 20 procent dorosłych Polaków, a więc co piąta osoba, cierpi na otyłość, czyli ma wskaźnik BMI powyżej 30. Dane te nie uwzględniają nadwagi, która też może już powodować powikłania zdrowotne - podwyższony poziom cholesterolu we krwi, podwyższony poziom cukru, stłuszczenie wątroby, nadciśnienie tętnicze.

Trafiają do Pani tacy pacjenci?
Staramy się pomóc przede wszystkim pacjentom z otyłością olbrzymią, patologiczną, u których wskaźnik BMI przekracza 40.

Ile oni ważą?
To osoby z wagą powyżej 100 kilogramów. Zajmujemy się z nimi w ramach chirurgicznego zespołu leczenia otyłości, który funkcjonuje w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym od dobrych ośmiu lat. Takich pacjentów odchudzić można już tylko za pomocą operacji, leczenie zachowawcze - za pomocą diety i wzmożonej aktywności fizycznej, nie daje w ich przypadku żadnych efektów. W sumie z operacyjnego odchudzania, fachowo zwanego chirurgią bariatryczną, skorzystało ponad 500 pacjentów. Osoby z olbrzymią otyłością szukają profesjonalnej pomocy, gdy mają już poważne problemy zdrowotne lub bardzo cierpią. Po zabiegu bariatrycznym pacjent traci połowę swojej wagi wyjściowej i wraca do zdrowia. Ustępuje cukrzyca, do normy wracają cholesterol i ciśnienie tętnicze.

To na pewno przestroga dla tych, którzy tyją bez opamiętania. Problem w tym, że nikt z własnej woli nie chce się stać grubasem. Dlaczego świat tak tyje?

To syndrom naszych czasów. Skutek tego, że mamy praktycznie nieograniczony dostęp do żywności i bardzo mało okazji do aktywności fizycznej na co dzień. Technologia poszła do przodu tak daleko, że przestaliśmy się ruszać - mamy ruchome schody, piloty do telewizorów, windy, roboty w kuchni. Życie codzienne nie wymaga już od nas tak dużych wydatków energetycznych. Bilans kaloryczny staje się więc dodatni i tyjemy.

A to, co jemy, nie ma znaczenia?
Ależ ma. Spożywamy głównie żywność tanią, łatwo dostępną dla każdego, a więc przetworzoną, bogatą w cukry proste, tłuszcz i sól, a ubogą w błonnik.

Próbujemy się ratować, stosując rozmaite diety, które jednak rzadko okazują się skuteczne...
Bo nie ma diety cud. Tymczasem im bardziej dziwaczna dieta, tym bardziej popularna. A wystarczy zachować umiar w tym, co i ile jemy, i zwiększyć dawkę ruchu, by utrzymać prawidłową wagę. Jednym z częstszych błędów jest głodzenie się, opuszczanie posiłków. Gdy to robimy, metabolizm zwalnia i waga stoi w miejscu. Aby schudnąć, trzeba jeść pięć posiłków dziennie, tyle że małych; bogatych w błonnik, w pełnowartościowe białko (ale mniej mięsa!), warzywa, kasze, owoce. Do tego pół godziny intensywnego wysiłku fizycznego. Efekt murowany.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki