Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

95. rocznica marszu wojsk polskich ku morzu i zaślubin z Bałtykiem w Pucku

Kmdr Eugeniusz Koczorowski
Wkraczające na Pomorze Wojsko Polskie było owacyjnie witane przez ludność polską
Wkraczające na Pomorze Wojsko Polskie było owacyjnie witane przez ludność polską
Załamanie się w I wojnie światowej potęgi militarnej Rosji, Prus i Austro-Węgier otworzyło przed Polską perspektywę odzyskania niepodległości oraz dostępu do Bałtyku. Już 28 listopada 1918 r. (w rocznicę bitwy pod Oliwą) Józef Piłsudski, będący wówczas Naczelnikiem Państwa, wydał dekret dotyczący utworzenia Polskiej Marynarki Wojennej, mającej w przyszłości bronić dostępu do wybrzeża.

Zalążkiem przyszłego dowództwa stała się Sekcja Marynarki wchodząca w skład Ministerstwa Spraw Wojskowych, na czele której stanął płk mar. Bogumił Nowotny, były oficer marynarki austro-węgierskiej. 2 maja 1919 r. sekcja ta została przekształcona w Departament dla Spraw Morskich, którego szefem został kontradm. Kazimierz Porębski.

Ponieważ Pomorze wraz z Gdańskiem znajdowało się jeszcze w rękach niemieckich, miejscem, w którym zaczęto tworzyć zręby marynarki, stał się Modlin. Powołano tu Komendę Portu Wojennego, a w dalszej kolejności ustanowiono port wojenny, na obszarze którego znajdowały się warsztaty, magazyny oraz budynki nadające się na koszary. Była to pozostałość po zaborcy, podobnie jak liczne stateczki spacerowe, motorówki oraz większe jednostki, które uzbrojono w karabiny maszynowe i skierowano do patrolowania Wisły. Był to zaczątek Flotylli Wiślańskiej (równolegle w Modlinie powstawała Flotylla Pińska). Ponadto utworzono 1 Batalion Morski, Szkołę Marynarzy oraz Oddział Zapasowy Marynarzy.

Początkowo w tworzonej od podstaw marynarce brakowało wszystkiego, a zwłaszcza wykwalifikowanych specjalistów. Na szczęście powracali do kraju oficerowie służący wcześniej we flotach zaborców. Mimo wszystkich różnic, udało się im znaleźć wspólny język w tak ważnych sprawach, jak organizacja przyszłej Polskiej Marynarki Wojennej, jej siły w postaci jednostek morskich i rzecznych, a także jednostek nadbrzeżnych. Pozostawały natomiast różnice osądów odnośnie spraw taktyczno-operacyjnych. Kadrę dzieliły wyniesione z wcześniejszej służby doświadczenia i nauki. Zacięcie spierano się także o takie szczegóły, jak chociażby znaki okrętowe oraz wzory mundurów oficerskich, podoficerskich i marynarskich. Ostatecznie przyjęto zmodyfikowane wzorce mundurów angielskich. Tymczasem ważyły się sprawy najważniejsze, dotyczące dostępu Polski do wybrzeża.

Targi o granicę

W iluż to sytuacjach Polska w swej historii została "wymanewrowana", gdy chodzi o jej udział w działaniach wojennych, sojuszniczych bądź związanych z odzyskiwaniem swej niepodległości i utraconych ziem. Dotyczy to również postanowień traktatu wersalskiego z 1919 r., które dalece odbiegały od oczekiwań Polaków. Różniły się one także od propozycji, jakie padały w orędziu prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Wilsona. Uczestnicy konferencji pokojowej w Wersalu, zwłaszcza Francuzi, którzy narzucali Niemcom bardzo surowe warunki pokojowe, odstąpili od niektórych ustaleń m.in. kosztem Polski. Toteż zamiast szerokiego dostępu do morza, jaki historycznie rzecz biorąc Polsce się należał, i powrotu do "Longum Mare" - "Długiego Morza" piastowskiego, otrzymaliśmy zaledwie jego skrawek, przy czym docenić należy chwalebną postawą działaczy kaszubskich, którzy zaświadczali o słowiańskości i polskości tych terenów.

Linia brzegowa uzyskanego wybrzeża wynosiła zaledwie 147 km - obejmowała m.in. niewielkie porty w Pucku i Helu oraz Półwysep Helski, zwany żartobliwie krowim ogonem. Takie rozwiązanie spowodowało ogromne rozczarowanie społeczeństwa polskiego. Nie spodziewano się bowiem, że pokonane Niemcy - zaborcy i sprawcy ogromnych zniszczeń wojennych - otrzymają prezent kosztem Polski. Chodzi o Gdańsk z jego portem oraz przyległym obszarem w ujścia Wisły, który traktatem wersalskim przekształcono w Wolne Miasto pozostające pod protektoratem Ligi Narodów. Nadto dalsze krzywdzące postanowienia traktatu dotyczące Polski tyczyły pominięcia jej w podziale flot wojennych państw zaborczych, a przecież niektóre okręty byłego zaborcy zostały zbudowane ze środków w części uzyskanych bezpośrednio lub pośrednio od społeczeństwa polskiego!

Mimo wielu starań strony polskiej w grudniu 1919 r. Rada Ambasadorów przyznała Polsce tylko sześć małych poniemieckich torpedowców, nieprzedstawiających sobą większej wartości bojowej. Dość powiedzieć, że przed oddaniem ich Polsce zdemontowano uzbrojenie torpedowe i artyleryjskie.
Problemy z Puckiem

Jednym z głównych problemów u zarania niepodległości była sprawa portu. Wprawdzie w granicach Polski znalazł się Puck, jednakże posiadał on tylko jeden, niewielki, a do tego płytki basen. Sytuacja polityczno-administracyjna wymusiła jednak, że to właśnie w Pucku, mimo wszelkich niedogodności nawigacyjnych, hydrograficznych i technicznych oraz niewielkiej liczby mieszkańców, zaczęto tworzyć bazę Polskiej Marynarki Wojennej. Jedyne, czego w tych trudnych czasach nie brakowało, to entuzjazmu oraz napływającej rzeszy fachowców gotowych podjąć wyzwanie i trud budowy od podstaw zarówno gospodarki morskiej, jak i flot wojennej oraz handlowej. Po długo trwających perturbacjach organizacyjnych utworzono w Pucku Komendę Portu Wojennego, której komendantem został kmdr Witold Panasewicz. Do miasta przeniesiono służby hydrograficzne i przystąpiono do tworzenia warsztatów naprawczych. Szczególnym zaś zaszczytem dla miasta było umiejscowienie w nim Dowództwa Wybrzeża Morskiego na czele z kmdr. Jerzym Świrskim, który podlegał bezpośrednio szefowi Departamentu dla Spraw Morskich. Jego organem wykonawczym był sztab, w którego skład wchodziły wydziały: organizacyjno-mobilizacyjny, operacyjny i wywiadowczy. Było to w zamyśle utworzenie dowództwa, któremu miały podlegać zarówno okręty, jak i inne jednostki nadbrzeżne tworzącej się Polskiej Marynarki Wojennej.

Puck ze swoimi skromnymi warunkami mógł oczywiście tylko tymczasowo zapewnić możliwość funkcjonowania utworzonym instytucjom i jednostkom marynarki. Wszystkie te działania miały jednakże na celu uniezależnienie się od konieczności korzystania z portu gdańskiego. Alternatywą na przyszłość miała być budowa nowoczesnego portu morskiego. Ostatecznie projekt ten został zrealizowany - w Gdyni. Wymagało to jednak czasu.

Marsz ku morzu

Czas był też potrzebny do wypełnienia postanowień pokoju wersalskiego, na mocy którego Rzeczpospolita objęła we władanie wybrzeże Bałtyku. Stało się to możliwe po ratyfikowaniu traktatu przez Niemcy, co nastąpiło 10 stycznia 1920 r. Pozwoliło to wydzielonym oddziałom Wojska Polskiego pod dowództwem słynnego gen. Józefa Hallera, dowódcy Błękitnej Armii przybyłej z Francji, wkroczyć na zagarnięte wcześniej przez pruskiego zaborcę polskie obszary i ich przejęcie dla Rzeczpospolitej. Wszędzie żołnierzy z orzełkiem na czapkach witano niezwykle serdecznie i z pomocą miejscowej społeczności nie-zwłocznie organizowano nową, polską administrację.

Już 18 stycznia 1920 r. jednostki dywizji pomorskiej pod dowództwem płk. Stanisława Skrzyńskiego wkroczyły do Torunia, gdzie powołano administrację wojewódzką na czele z wojewodą Stefanem Łaszewskim. Trzy dni później do Torunia zjechał ze swoim sztabem gen. Józef Haller. W odpowiedzi na uroczyste i gorące powitanie, jakie mieszkańcy miasta zgotowali dowódcy Frontu Pomorskiego, generał odpowiedział słowami, w których kryło się uznanie dla patriotycznej postawy Pomorzan, zwłaszcza w latach niewoli: "Cała Polska w tym dniu radosnym oddaje hołd mieszkańcom tej ziemi za ich niezłomność, hart ducha, wielkie cnoty obywatelskie, wytrwałość w twardej narodowej służbie. W najcięższych czasach panowania siły nad prawem nie zwątpiliście w nieśmiertelność narodu". Tego rodzaju ocena sprawiła, że Haller zyskał ogromny szacunek oraz przychylność zarówno torunian, jak i mieszkańców kolejnych miast, do których wkraczało Wojsko Polskie.
Nieco później, bo 8 lutego 1920 r., rozpoczął urzędowanie Maciej Biesiadecki, Komisarz Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku. Aczkolwiek Wolne Miasto znalazło się poza granicami Polski, to jednak obecność oficjalnego przedstawiciela naszego rządu oraz podległych mu urzędów i ekspozytur akcentowała istnienie nadal polskości w tym mieście. Na spotkaniu z gdańskimi Polakami komisarz Biesiadecki wygłosił wielce patriotyczne przemówienie, wspominając o więzi, która łączyła Gdańsk z Macierzą w ciągu minionych wieków. Jednocześnie przypomniał on krzywdy, jakich Polacy doznali ze strony niemieckich mieszczan. Nie było to jednak nawoływanie do rewanżu. Przeciwnie. Komisarz Biesia- decki w dalszej części przemówienia podkreślał konieczność zgody pomiędzy Polakami i Niemcami, skoro sąsiadują ze sobą w tym pięknym grodzie. Podkreślał też, że odrodzone wolne państwo polskie skłonne jest ściśle współpracować z Wolnym Miastem Gdańskiem na wszystkich możliwych płaszczyznach. Niestety, w przyszłości okazało się, że te starania były bezskuteczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki