Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

90 lat temu odbyły się manewry wojskowe Niemców i bolszewików u wrót Helu

Marek Adamkowicz
W 1924 r. pancernik Marat brał udział w ćwiczeniach w okolicach Rozewia i Helu. Dziesięć lat później odwiedził Gdynię
W 1924 r. pancernik Marat brał udział w ćwiczeniach w okolicach Rozewia i Helu. Dziesięć lat później odwiedził Gdynię Wikipedia Commons
90 lat temu na wodach w pobliżu Rozewia i Helu odbyły się manewry morskie. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że były to ćwiczenia flot niemieckiej i sowieckiej.

Rok 1924 był czasem niespokojnym. Od zakończenia pierwszej wojny światowej wprawdzie minęło już kilka lat, ale sytuacja w Europie wciąż daleka była od stabilizacji. W napięciu oczekiwano rozwoju sytuacji na Bałkanach i w okupowanym przez Francuzów Zagłębiu Ruhry, zaś w Związku Radzieckim bolszewicy wciąż rozprawiali się z opozycją. Krwawe pacyfikacje objęły też Gruzję, która w sierpniu spróbowała się wyrwać spod kurateli silniejszego sąsiada.

W naszych stronach atmosferę niepewności podsyciły odbywające się na Bałtyku w pierwszych dniach września manewry flot niemieckiej i sowieckiej.

Marat na horyzoncie

To, że ćwiczenia się odbędą, nie było zaskoczeniem, ale ich rozmach i miejsce, w którym zostały przeprowadzone, wzbudziły obawy Polaków.

"Na początku bieżącego miesiąca [tj. września] rząd ZSRR notyfikował rządowi polskiemu, iż odbędzie się pływanie szkolne dywizjonu kontrtorpedowców sowieckich w pobliżu wybrzeża polskiego, nie zapowiadając jednak, aby flota ZSRR miała wpłynąć na nasze wody terytorialne" - informowało "Słowo Pomorskie".

- "Dnia 6 września służba lotnicza i obserwacyjna stwierdziła obecność eskadry bolszewickiej w składzie jednego dreadnoughta [pancernika] i około dwóch dywizjonów kontrtorpedowców, przy czym niektóre okręty manewrując zajechały w polski pas terytorialny. Jednocześnie skonstatowano w pobliżu wód polskich obecność manewrującej floty niemieckiej w składzie kilku krążowników i torpedowców. Fakt powyższy dowodzi zwiększonej działalności floty sowieckiej oraz istnienia pewnego porozumienia co do koordynacji akcji flot sowieckiej i niemieckiej, to zaś bynajmniej nie świadczy o pokojowych zamiarach tych państw na Bałtyku".

Wśród okrętów sowieckich wyróżniał się pancernik Marat. Zwodowany w 1911 roku, jako Pietropawłowsk, wziął udział w pierwszej wojnie światowej. W 1919 roku został zatopiony przez Brytyjczyków interweniujących w ogarniętej wojną domową Rosji, ale dwa lata później okręt podniesiono, wyremontowano i ponownie wcielono do służby.

Pomimo tych przejść Marat z pewnością robił wrażenie. Uzbrojony m.in. w 12 dział kal. 305 mm i 16 dział 120 mm siłą ognia zdecydowanie przewyższał polskie okręty. Zresztą w owym czasie trzon naszej floty stanowiło zasadniczo pięć małych poniemieckich torpedowców, dwie kanonierki i cztery trałowce. Na tle połączonych flot niemieckiej i sowieckiej musiały one wyglądać więcej niż skromnie...

Echa Rapallo

Współpraca między Republiką Weimarską a Rosją sowiecką była pochodną traktatu w Rapallo. W 1922 roku Niemcy i Sowieci porozumieli się za plecami mocarstw zachodnich i nie tylko ułożyli na nowo stosunki dyplomatyczne, ale też rozwinęli znacząco współpracę wojskową. Polska była państwem, które takiego aliansu mogło się obawiać szczególnie. Spodziewano się wręcz, że zostaniemy zaatakowani. Granice Rzeczypospolitej zostały wprawdzie określone traktatami, ale ich trwałość stała pod znakiem zapytania, tym bardziej że zarówno Berlin, jak i Moskwa sygnalizowały, że w sprawie mapy Europy nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa.

Niepokój wzbudziły m.in. stwierdzenia Chrystiana Rakowskiego, ambasadora sowieckiego w Wielkiej Brytanii, który twierdził, że sprawa Galicji Wschodniej nie została jeszcze załatwiona. W odpowiedzi na takie dictum polski poseł w Moskwie zaprotestował, oświadczając, iż taka deklaracja "jest sprzeczna z traktatem ryskim i że sprawa Małopolski Wschodniej jest międzynarodowo załatwiona".

Rząd sowiecki w odpowiedzi na tę notę oświadczył, że nie uważa, aby sprawa Galicji Wschodniej była międzynarodowo załatwiona i że wprawdzie zrzekł się praw do terytorium, ale interesuje go los Ukraińców w Małopolsce Wschodniej, którym rząd powinien dać możność korzystania z praw samookreślania.

Pogranicze w ogniu

Reakcja strony polskiej być może nie byłaby tak zdecydowana, gdyby nie fakt, że w owym czasie z terenu ZSRR przenikały do Polski grupy dywersyjne. W pobliżu granicy mnożyły się napady na dwory i miasteczka. Głośnym echem odbił się zwłaszcza atak na Stołpce, do którego doszło dokładnie miesiąc przed niemiecko-sowieckimi manewrami morskimi. Zniszczono wówczas posterunek Policji Państwowej, zaatakowano stację kolejową i urząd pocztowy. Śmierć poniosło m.in. siedmiu polskich policjantów.

Napad na Stołpce stał się impulsem do utworzenia Korpusu Ochrony Pogranicza. Z kolei po ćwiczeniach na Bałtyku pojawiły głosy wzywające do wzmocnienia granicy morskiej.

"Ostatnie manifestacyjne manewry floty bolszewickiej na naszych wodach pod Helem wyraźnie nam wskazują na to, w jakim niebezpieczeństwie znajdować się będzie nasze wybrzeże, nie mając należytej ochrony ani od strony lądu, ani od morza" - przekonywał na łamach czasopisma "Morze" Hugo Pistel. - "Czyżby flota bolszewicka mogła tak bezceremonialnie najeżdżać nasze wody terytorialne, gdybyśmy posiadali własną flotę wojenną?

Ta prowokacja floty bolszewickiej powinna nareszcie otworzyć oczy sejmu i rządu na konieczność natychmiastowego nabycia chociażby zaczątków floty wojennej, posiadającej jakiekolwiek znaczenie bojowe. Jakże inaczej zdecydował w następstwie tego wypadku rząd fiński: w kilka tygodni po ukazaniu się tej samej floty bolszewickiej na wodach fińskich marynarka fińska była już w posiadaniu dwóch okrętów podwodnych. A czyż Polska nie ma takiego samego prawa i obowiązku strzeżenia swych granic, swej suwerenności?".

Ten i podobne głosy prasy polskiej zostały zauważone za granicą, m.in. w Niemczech. Dążenie do rozbudowy armii postrzegano jako przejaw polskiego militaryzmu. Z kolei wydawana w Wolnym Mieście Gdańsku "Danziger Neueste Nachrichtren" usiłowała zbagatelizować zarówno manewry, jak też alarmy ze strony prasy polskiej.

Rząd polski rzeczywiście postawił na rozbudowę floty i jeszcze przed zamachem majowym podpisano we Francji umowy na budowę kontrtorpedowców Wicher i Burza. Do służby weszły one w 1930 roku. Złożono też zamówienie na serię okrętów podwodnych. Biało-czerwoną banderę podniesiono na nich na początku lat 30.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki