Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

82. rocznica masowych wysiedleń ludności z Gdyni. Uroczystości z udziałem mieszkańców i samorządowców

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Mimo upływu 82 lat gdynianie nadal pamiętają o ogromnych krzywdach, wyrządzonych im przez niemieckich najeźdźców w trakcie II wojny światowej. W kolejną rocznicę rozpoczęcia wysiedleń ludności cywilnej z miasta, we wtorek 12 października odbyły się tradycyjne uroczystości upamiętniające tamte tragiczne wydarzenia i ich ofiary.

Członkowie i potomkowie pokrzywdzonych rodzin - w tym ze Stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych - samorządowcy, przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej i mieszkańcy miasta, zapalili w południe znicze i złożyli kwiaty pod tablicą pamiątkową na fasadzie dworca kolejowego Gdynia Główna. To z tego miejsca hitlerowscy okupanci realizowali masowe transporty. Następnie uroczystości przeniosły się pod Pomnik Gdynian Wysiedlonych u zbiegu ul. Starowiejskiej i Dworcowej, czyli w miejsce gdzie zastraszeni, zrozpaczeni gdynianie oczekiwali na swoją kolejkę do wpędzenia ich do wagonów.

- W dniu, kiedy doszło do wysiedlenia mojej rodziny, miałam zaledwie jedenaście miesięcy, więc znam te wydarzenia z opowiadań rodziców - mówiła na miejscu uroczystości pani Elżbieta. - Ojca przyprowadzili do domu pod karabinem, z łapanki na ul. Świętojańskiej. Mamie dali zaledwie piętnaście minut na spakowanie się. Pognali nas na dworzec główny i wywieźli bydlęcymi wagonami do Siedlec, a następnie furmanką na wieś, do Stoku Ruskiego. Cierpieliśmy za polskość. Rodzice nie chcieli podpisać niemieckiej listy narodowościowej. Na wysiedleniu spędziliśmy aż sześć lat w strasznie ciężkich warunkach. Spaliśmy w stodole. Zostaliśmy całkowicie pozbawieni dzieciństwa. Szczególnie cierpiała moja mama, która w dniu wysiedlenia była w czwartym miesiącu ciąży. Moje rodzeństwo już, niestety, nie żyje. Zostałam tylko ja. Dlatego staram się uczestniczyć w takich uroczystościach, aby pamięć o moich bliskich i rodzicach była ciągle żywa.

12 października 1939 roku Niemcy przeprowadzili pierwsze masowe wysiedlenia ludności z Gdyni. Swoje domy tego dnia, do godziny 9, opuścić musiało około czterech tysięcy mieszkańców Orłowa. Potem przyszedł czas na gdynian z Wielkiego Kacka, Wzgórza Focha, czyli obecnego Wzgórza świętego Maksymiliana, ulicy Świętojańskiej, Grabówka, Witomina, Obłuża i Kamiennej Góry. Wysiedlenia trwały aż do listopada.

- Zdecydowana większość gdynian zmuszona została do opuszczenia swoich mieszkań - dodała Joanna Zielińska, przewodnicząca Rady Miasta Gdyni. - Hitlerowcy uznali, że jest to niezbędne, aby miasto funkcjonowało według ich pomysłu. Gdynianie w nieludzkich warunkach wywożeni byli daleko poza Gdynię. Wielu z nich zmarło i już nigdy nie ujrzało swojego ukochanego miasta.

Szacuje się, że podczas II wojny światowej Niemcy przemocą zmusili do wyprowadzki z Gdyni nawet 80 tysięcy osób, czyli większość Polaków z miasta liczącego wówczas 127 tysięcy mieszkańców.

- Przewożeni byli w większych grupach pociągami towarowymi do Generalnego Gubernatorstwa – mówiła „Dziennikowi Bałtyckiemu” dr Monika Tomkiewicz, współautorka książki "Gdynia 1939-1945 w świetle źródeł niemieckich i polskich. Aresztowania - egzekucje - wysiedlenia ludności cywilnej narodowości polskiej". - Znane są również przypadki opuszczenia Gdyni samochodami ciężarowymi, rowerami, transportem konnym lub pieszo. Wysiedleni gdynianie byli najczęściej dokwaterowywani do polskich rodzin, żyjących na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Żyli w bardzo trudnych warunkach.

Najstarsi gdynianie, którzy doświadczyli wysiedlenia, wspominają, że przewożono ich nierzadko w bydlęcych wagonach. Nawet po czterdzieści osób w jednym. Tak hitlerowscy okupanci traktowali nie tylko mężczyzn, ale także kobiety, w tym będące w ciąży oraz małe dzieci. Niektórym wysiedlonym nie pozwolono zabrać ze sobą żadnego bagażu. Zrozpaczeni gdynianie w jednej chwili tracili nie tylko dom, ale także cały, inny dobytek. Ich mieszkania otrzymywali natomiast m.in. volksdeutsche, którzy zdradzili naród i wyparli się Polski oraz rodowici Niemcy, przyjeżdżający do miasta do pracy w stoczni, czy w powstającej bazie marynarki wojennej III Rzeszy Kriegsmarine.

Wielu wysiedlonym po zakończeniu II wojny światowej nie udało się już powrócić do Gdyni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki