Gdy nadeszły tamte tragiczne dni września 1939 r., „między polskimi oficerami, zabranymi przez Niemców po poddaniu się Oksywia, znalazł się Maksymilian Zuske. Podobno był w pelerynie, takiej, jaką noszą formacje podhalańskie. W pewnym momencie wyciągnął rewolwer i zastrzelił oficera niemieckiego, który zbliżał się do grupy jeńców. Chwilę potem padł od kuli niemieckiego wartownika. Ile razy jestem przy Jego grobie, myślę o bezsensownych sporach, o względności pojęcia architektury i o tym, jak trudno jest przejrzeć i właściwie ocenić człowieka” - napisał po latach inny gdyński architekt Włodzimierz Prochaska. I dalej: - „był poetą i architektem w jednej osobie. Nigdy nie było wiadome, co u niego jest poezją, a co techniką. Do dziś pamiętam jego wskazówki, jak należy dobierać drewno na słup schodów zabiegowych. Ma być wycięty z sosny rosnącej na skraju lasu. Wiatr wygina ją i skręca, wygina i skręca, i taką już pozostaje, przez co najbardziej się na ten słup nadaje. Projekty, które sam wykonywał, raziły nas niezmiernie. W Gdyni obowiązywał styl swojski, prosty, tani, bez ozdób, nieznośnie trzeźwy, wprost purytański. A kolega Zuske mawiał o pięknie architektury, o starych mistrzach i ich mecenasach, o królu Stasiu. Nie mogliśmy się z tym pogodzić i SARP powziął podejrzenie, że Zuske nie ma dyplomu. Wysłano zapytanie do Lipska, potwierdzenie nadeszło na korzyść Kolegi. Była to nieprzyjemna sprawa, tym bardziej że Zuske wiedział o akcji, robił nawet wyrzuty, ale nie wyciągnął konsekwencji”. Włodzimierz Prochaska napisał ładnie, ale nie do końca prawdziwie. Bo też niewiele o swoim koledze wiedział.
Powstanie Wielkopolskie i pierwsza polska poczta lotnicza
Maksymilian studiował bowiem nie w Lipsku, lecz w Berlinie Charlottenburgu na Königliche Technische Hochschule. Urodzony w Borku Wielkopolskim, miał 23 lata, gdy skończył studia (ojciec też był architektem, więc wybór był rodzinnie prosty), a 24 - gdy wybuchła I wojna.
W przeprowadzonych jeszcze w listopadzie 1918 roku wyborach do Sejmu Dzielnicowego wybrany został jako przedstawiciel z terenu boreckiego. Już w pierwszych dniach Powstania Wielkopolskiego zgłosił się do walki, skierowany do kompanii „kulomiotów”.
W pewnym momencie wyciągnął rewolwer i zastrzelił oficera niemieckiego, który zbliżał się do grupy jeńców. Chwilę potem sam padł od kuli...
O tym, co robił dalej, wiadomo z… prasy filatelistycznej, dzięki niestrudzonym pasjonatom. Otóż „ozdobą każdego liczącego się zbioru polskiej poczty lotniczej jest karta pocztowa, przewieziona 21 czerwca 1919 r. na trasie Berlin - Warszawa. Lot ten uważany jest za pierwszą polską pocztę lotniczą. Samolot pilotował inż. dypl. Maksymilian Zuske-Zdzierz, podówczas w stopniu szeregowca” - czytamy na łamach „Filatelisty” z 1999 r. I dzięki dociekliwości Zbigniewa Kledeckiego wiemy dziś, że „wywiadowca szeregowiec Maksymilian Zuske oddał lotnictwu w bardzo trudnych czasach walk z Niemcami poważne usługi, przewożąc jako wywiadowca z Niemiec jeden samolot, pomimo że rozbił się poprzednio na innym, który chciał również przewieźć, oraz wiele instrumentów i książek fachowych i fotografii, potrzebnych wówczas lotnictwu” (zaświadczenie Ministerstwa Spraw Wojskowych z 10.09.1920).
W służbie wywiadowczej przechodził wielokrotnie granicę i organizował placówkę ofensywną berlińską, którą do sierpnia 1919 r. rozwijał. Praca obejmowała całe Niemcy, szczególnie Szczecin, Hamburg, Berlin, Kostrzyń i front ówczesny, wzdłuż którego od Krzyża do Torunia prowadził osobiście wywiad, szkicując pozycje niemieckie w najtrudniejszych warunkach.
Plebiscyt na Mazurach i Śląsku
Potem, dalej jako wywiadowca, działał w Memellandzie (Kłajpedzie), Litwie, Łotwie, dwukrotnie aresztowany w czasie plebiscytu w Olsztyńskiem. Wzdłuż linii ówczesnego frontu szkicował dla polskiego dowództwa pozycje niemieckie - a wszystko to robił społecznie, wyłącznie z pobudek patriotycznych, nie pobierając żadnego wynagrodzenia.
W sierpniu 1920 r. dowództwo Frontu Północnego wystawiło wniosek nominacyjny, o nadanie ochotnikowi Zuskemu stopnia podporucznika. Taki awans od szeregowca od razu na stopień oficerski - był sprawą wyjątkową, więc i zasługi musiały być wielkiej wagi.
Siedziba Orłowo
Gdy Polska rozpoczęła budowę portu, przeprowadził się do Gdyni, a zamieszkał w Orłowie, wtedy jeszcze nie dzielnicy, a osobnej miejscowości i już w roku 1928 r. współzakładał Koło Architektów Pobrzeża Morskiego.
Ponieważ pochodził z rodziny od pokoleń zajmującej się budownictwem, swoją firmę, którą zarejestrował w 1930 r., nazwał tak, jak uczynił to pradziadek Kazimierz: K. Zuske--Zdzierz et sukcesores: „Rok założenia 1822. Biura Inżynierskie, wł. inż. dypl. Maksymilian Zuske-Zdzierz. Gdynia - Orłowo - Warszawa”. Siedziba Orłowo, powiat morski, ul. Sobieskich. W 1932 r. dodatkowo uruchomił filię przy al. marsz. Piłsudskiego. Przedmiot: obroty budowlane, projekty i obliczenia. W 1932 założył dodatkowo spółkę Woda-Siła-Światło inż. Zuske & inż. Berent. Mieszkał w Domu Kuracyjnym w Orłowie. W 1932 r. przygotował projekt budowy teatru letniego w Orłowie (w kształcie łodzi podwodnej dł. ok. 50 m, szer. 13 m). Według jego projektów stanęły kamienice przy ul. Świętojańskiej 99 i 126, Abrahama 10 i pl. Kaszubskim 11.
Społecznik i artysta
Ponieważ był wielkim społecznikiem, w 1929 r. współzakładał Spółdzielnię Budowlano-Mieszkaniową Oficerów Rezerwy z o.o., w 1930 prowadził wydział propagandy Powszechnej Spółdzielni Spożywców, był przez szereg lat prezesem Generalnej Federacji Pracy.
Gdy w 1937 uroczyście został poświęcony sztandar Cechu Szewców w Gdyni, w Sali Targów Gdyńskich, z udziałem komisarza rządu Franciszka Sokoła, inż. Zuske wygłosił odczyt na temat tradycji niepodległościowych cechów szewskich w Polsce.
W 1931 r. został prezesem zarządu Spółdzielni Budowy Mieszkań Ekonomicznych i współzałożycielem Gdyńskiego Związku Propagandy Turystycznej.
Każdego niemal roku społecznie angażował się w prace Komisji do spraw Bezrobocia. Bo jak napisał w jednym ze swoich wierszy w 1934 r:
Ktoś musi stworzyć taki wielki Dom
że i najmniejszy otrzyma swą chatę -
i przed nią musi trzymać wojen grom
sąsiadom złym na zapłatę.
Był zawsze obecny i czynny w czasie ważniejszych uroczystości. Z okazji obchodów 10. rocznicy odzyskania niepodległości deklamował wiersze podczas akademii zorganizowanej przez Ligę Morską, przygotował odczyt „Walka o Bałtyk”, wygłaszał referaty dla Związku Obrony Kresów Zachodnich.
Był współzałożycielem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk, Towarzystwa Przyjaciół Orłowa Morskiego i Towarzystwa Budowy Rzymskokatolickiej Bazyliki Morskiej.
Należał do Związku Oficerów Rezerwy - w 1934 zwyciężył, razem z innym powstańcem wielkopolskim Józefem Jęczkowiakiem, w zawodach strzeleckich, był też w Towarzystwie Powstańców i Wojaków.
Gdynia kochała się bawić. Bywalcem wieczorów tanecznych bywał także inż. Zuske - mile widziany zwłaszcza na organizowanych przez Polski Biały Krzyż, pochodzących z Poznańskiego Podkoziołkach - bo był kawalerem. Nierzadko potem prasa donosiła, że „odbył się towarzyski wieczór artystyczny w Riwierze, w czasie którego architekt Maksymilian Zuske-Zdzierz recytował swoje poematy i pięknie śpiewała pani komandorowa Sadowska”.
Odznaczony był Złotym Krzyżem Zasługi za działalność na polu pracy narodowo-społecznej oraz Krzyżem Niepodległości.
Inż. dypl. Maksymilian Zuske-Zdzierz zginął 17.09.1939, pochowany jest w kwaterze żołnierskiej na Cmentarzu Witomińskim. Na grobie jest jego wiersz:
Boże - hej nasze jest wolne, polskie i radosne morze…
Myśl pojąć nie zdolna,
Że ta przestrzeń przed nami swobodna i wolna…
Że te burze,
Że te morskie cisze, że ta świeża woń pachnąca niby dzikie róże,
Że to wszystko i polskie i nasze,
I że tu stoi dziś niezłomne plemię kaszubskie i lasze.
(„Jest wolność”, Gdynia 11.11.1928 roku)
Major Teodora Sychowska - nauczycielka geografii i wf.
Gdy Maksymilian Zuske osiadł w Gdyni, namówił do przyjazdu siostrzenicę, nauczycielkę geografii, która podjęła pracę w Prywatnym Męskim Gimnazjum i Liceum Towarzystwa Szkoły Średniej nr 803.
Kaszubka po ojcu, Wielkopolanka po matce, urodziła się we Lwowie 28 lutego 1910 roku - miała zaledwie dwa tygodnie, gdy zmarł ojciec Teodor Stumberg Sychowski, pochodzący z ziemiańskiej rodziny z Pomorza. Matka, 27-letnia wdowa z dwiema córeczkami, wróciła do rodzinnego domu swej matki do Borku. Teodora, ukończywszy dzięki pomocy wuja architekta Uniwersytet Poznański, stała się doskonale wykształconą nauczycielką geografii oraz wychowania fizycznego - w Akademickim Związku Sportowym uprawiała pływanie, wioślarstwo, łyżwiarstwo, saneczkowanie i tenis.
Zamieszkawszy w Gdyni, napisała książkę „Nadmorskie Pędziwiatry w porcie gdyńskim” (z 16 rycinami i mapką), wydaną w 1936 r. przez Książnicę Atlas jako lektura geograficzna. Tytułowe Nadmorskie Pędziwiatry to zastęp harcerzy, który uczy się wszystkiego o budowie portu najpierw z mapy, a potem organizuje zbiórki w porcie. Pojawia się na kartach książki prawdziwy pan Sieja - nurek i oczywiście sam pan Wenda. Jest o kesonach, dragach, refulowaniu, zasoleniu Bałtyku, budowie mola południowego. Pouczająca i wdzięcznie napisana powieść dla starszych dzieci.
W łagrze Stupinowo
W czasie ostatnich przedwojennych wakacji zwiedzała Estonię i Finlandię. Z wycieczki tej do Polski wróciła na początku września ostatnim samolotem, który wylądował w Wilnie. Tam w gimnazjum uczyła dzieci uchodźców z innych części Polski do czerwca 1941 r., gdy została aresztowana przez NKWD, wywieziona do ZSRR i osadzona w łagrze Stupinowo, w północnym Uralu, po azjatyckiej stronie.
„Nędzne baraki na moczarach pełnych gryzących muszek i komarów, otoczonych zewsząd tajgą - taki był obóz dla 900 więźniów estońskich, dokąd w lipcu dostarczono 22 Polki z więzienia starobielskiego.
Nie dochodziły tam ani listy, ani paczki, ani żadne wieści. Głodowe racje żywnościowe stawały się coraz mniejsze, śmiertelność coraz większa, a organizm coraz bardziej wyczerpany głodem, ciężką pracą, zimnem i tęsknotą” - tak napisała Teodora w 1949 r. w piśmie „Sodalis”.
W 2. Korpusie Armii Andersa
W grudniu jednak przeniknęła do obozu wiadomość o umowie polsko-sowieckiej i tworzeniu polskiej armii. Tyle że Polki w tym obozie zostały zakwalifikowane jako Estonki. Zrozpaczone, cudem jakimś dotarły do sowieckiego prokuratora w obozie i udało się: 19 stycznia 1942 r. były wolne: „Niespełna 115 tys. Polaków opuściło ZSRR na półtora miliona wywiezionych”.
Teodora dołączyła do 8. Dywizji Armii Polskiej w Czok-Paku w Kazachstanie, dokąd wraz z więźniami ciągnęły setki polskich dzieci, wywiezionych wraz z rodzicami, często osierocone, a zawsze wynędzniałe i wygłodzone: „setki dziecięcych szkieletów, garnących się do wojska po łyżkę strawy, po opiekę”. Dla tych dzieci gen. Władysław Anders zdecydował o utworzeniu sierocińców i szkół, bowiem doskonale zdawał sobie sprawę z ogromu ich tragedii. Pragnął, by młodzież mogła kontynuować przerwaną przez zsyłkę do Rosji naukę. Utrzymanie szkoły pokrywał 2. Korpus, a dziewczęta zostały ubrane w mundury wojskowe i nazwane młodszymi ochotniczkami.
Szkoła dla dziewcząt powstała w Karkin Batasz w Uzbekistanie. Komendantką przez sześć lat była Teodora Sychowska, do czasu rozwiązania w Anglii w kwietniu 1947 r. Ale najpierw trzeba było dzieci odżywić i ratować przed śmiercią, bo dziesiątkował je tyfus, malaria, czerwonka i dyzenteria. Potem z niczego zorganizować szkołę - nie było przecież ani zeszytów, ani podręczników, ani ołówków.
Warunki poprawiły się stopniowo po przekroczeniu granicy ZSRR w sierpniu 1942 r. Szkoła była kilkakrotnie przenoszona z miasta do miasta w Iranie, by wreszcie okrzepnąć w Nazarecie, w pomieszczeniach klasztornych ojców franciszkanów pod nową nazwą: Szkoła Młodszych Ochotniczek. W międzyczasie rozrosła się do rozmiarów wielkiego zakładu naukowego, obejmując nauką ponad tysiąc dziewcząt - dołączały bowiem dziewczęta z Armii Krajowej. Komendantka Sychowska, w stopniu majora, była duszą tego skomplikowanego przedsięwzięcia.
W ZSRR Szkoła Junaczek składała się ze Szkoły Powszechnej i Gimnazjum Ogólnokształcącego. Po przyjeździe do Palestyny powstały: Liceum Humanistyczne i Jednoroczny Kurs Spółdzielczo-Handlowy - w 1943 r., Gimnazjum Kupieckie - w 1943 r., Drugie Gimnazjum Ogólnokształcące i Liceum Pedagogiczne - w 1944 r. oraz Liceum Administracyjno--Handlowe - we wrześniu 1945 r. Wszystkie miały pełne prawa szkół państwowych. SMO zorganizowana była jako oddział wojskowy, a każda klasa stanowiła pluton.
W Brazylii
Po wojnie mjr Teodora Sychowska nie wróciła do Polski, osiadła w Brazylii z mężem inż. Bohdanem Schedlin--Czarlińskim, którego poślubiła w 1947 r. w Palestynie. Matka dwojga dzieci nadal była czynna zawodowo: założyła prywatną szkołę języka polskiego i angielskiego, geografii oraz historii. Pisała o Polsce dla Brazylijczyków, dla Polaków o Brazylii. W sierpniu 1966 r. po raz pierwszy przyjechała do Polski.
W następnym roku przybyła do Londynu, na spotkanie ze swoimi wychowankami z okazji 25-lecia Szkół Młodszych Ochotniczek.
„Wspólny obiad koleżeński odbył się w wielkiej sali balowej Royal Garden Hotel, gdzie kilkadziesiąt okrągłych stolików ustawiono naprzeciw przybranego w kwiaty stołu prezydialnego. Zasiedli przy nim gen. Władysław Anders z żoną, płk dypl. Jan Ryziński - ostatni dowódca szkół junackich, mjr Teodora Sychowska-Czarlińska - komendantka SMO, prof. Maria Kościałkowska” i kilka innych osób oraz przedstawiciele wychowanków.
Zmarła w następnym roku, 30 czerwca 1968, w Acessita w Brazylii. Miała 58 lat.
Małgorzata Sokołowska to autorka i współautorka kilkunastu książek o Gdyni i właścicielka Oficyny Verbi Causa. Jest współautorką „Encyklopedii Gdyni”, a ostatnio autorką albumu „Polski cud nad Bałtykiem” - przygotowanym na 100-lecie niepodległości oraz pierwszego tomu „Kobiety Gdyni”. W 2016 r. została uhonorowana Medalem im. Eugeniusza Kwiatkowskiego „za wybitne zasługi dla Gdyni”, a w 2008 r. Nagrodą Artystyczną Prezydenta Gdyni.
80. rocznica wybuchu II wojny światowej. Historia obrońcy Gd...
POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:
- Kalendarz niedziel handlowych w 2019 roku. Sprawdź!
- Dyskonty nie będą mogły sprzedawać produktów marek własnych?
- Po raz trzeci padła główna wygrana w "Milionerach"!
- TOP 100 największych firm na Pomorzu [RANKING]
- Tak mieszka Robert Lewandowski [zdjęcia]
- Nauczyciel płakał, jak poprawiał. Zobacz najlepsze teksty uczniów i nauczycieli
Sonda - Czy Polacy chcą amerykańskiej elektrowni atomowej w Polsce?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?