Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

5 rzeczy, które zapamiętamy z 27. kolejki Ekstraklasy

red
Sędzia ze Szwajcarii, tonąca Arka, Śląsk na fali, hit, który nie wypalił i Ruch, który nie zwyciężył w derbach – oto co zapamiętaliśmy z 27. kolejki LOTTO Ekstraklasy. W bonusie zdjęcie Sławomira Peszki z kibicem Lechii z 70-letnim stażem.

1. Popis Śląska
Za kadencji Mariusza Rumaka Śląsk Wrocław delikatnie mówiąc zawodził w meczach u siebie (z perspektywy czasu nie dziwi kiepska frekwencja). Odniósł tylko jedno zwycięstwo. Janowi Urbanowi wystarczyły trzy spotkania, żeby przebić ten wynik. O ile wygrana z Wisłą Kraków (skromne 1:0) była głównie dziełem przypadku, o tyle już z Koroną Kielce zdecydowanie nie. Zespół zagra bardzo dobre zawody. Każdą jego kolejną akcję oglądało się z wypiekami na twarzy. No, może trochę przesadzamy. Ale był w tym wszystkim błysk godny podziwu. Po tym spotkaniu jak najbardziej wypada wrócić do dyskusji na temat ewentualnej obecności Śląska w grupie mistrzowskiej. Strata nie jest wcale taka duża (trzy punkty), terminarz sprzyjający (Cracovia i Zagłębie Lubin wyjazd, Górnik Łęczna u siebie).

2. (Nie)kompletny mecz w Krakowie
Ilekroć w tym sezonie Lech gra przy pełnych trybunach, tylekroć pada bezbramkowy remis. Tak było w Poznaniu ze spotkaniami z Arką Gdynia oraz Górnikiem Łęczna, i w piątek w Krakowie w przypadku meczu z Wisłą. Dziennikarze z hiszpańskiej gazety „As”, którzy

odwiedzili Reymonta

na potrzeby zrobienia reportażu o rodaku Kiko Ramirezie, przyznali, że bardziej od tego co na boisku zainteresowało ich to, co na trybunach (czyt. doping, sektorówka, pirotechnika). Zamiast oglądać piłkarzy po prostu wyjęli telefony i nagrywali kibiców. Obejrzeliśmy ten mecz zdecydowanie uważniej od Hiszpanów i niestety potwierdzamy ich wnioski o nieatrakcyjnym boisku. W statystykach ta opinia ma odzwierciedlenie. Otóż Wisła nie oddała ani jednego celnego strzału (sic!). Lech natomiast nie umiał jej zagrozić. Dobrze patrzyło się jedynie na grę Petara Brleka. I tyle z hitu. Lis pola karnego pojawił się dopiero po ostatnim gwizdku sędziego:

3. Bezradność Nicińskiego
Za dwa tygodnie derby Trójmiasta, za miesiąc finał Pucharu Polski, a Arka Gdynia w zupełnej rozsypce. W mgnieniu oka wszystko się jej pokomplikowało. Zamiast walki w grupie mistrzowskiej czeka niechybnie walka o utrzymanie. I będzie z całą pewnością niełatwa. Ostatni w tabeli Górnik Łęczna nie zagrał może i meczu życia, ale wbił aż cztery gole i tym samym dopisał trzy punkty. Ponownie z Przemysławem Pitrym na stoperze, o którym Franciszek Smuda w przypływie euforii powiedział, że ma wszystko. Grzegorz Niciński wymienił całą obronę, ale pożądanego efektu nie otrzymał (może trzeba było przekwalifikować kogoś tak jak zrobił to Smuda z Pitrym właśnie?). Z przodu też słabo. Kibice pogwizdali, trener zamilkł, piłkarze zwiesili głowy, a prezes chyba za bardzo nie wie co począć. Wyrzucić Nicińskiego? Stanąć za nim murem? Ani jedno rozwiązanie, ani drugie nie zdziwi. Podobne dylematy mają w Cracovii z Jackiem Zieliński czy w Pogoni Szczecin z Kazimierzem Moskalem.

4. Debiut sędziego ze Szwajcarii
PZPN, PZPN j..., j... PZPN - zaczęła intonować Żyleta po kontrowersyjnej decyzji sędziego. Nie zorientowała się jednak że to Szwajcar jest rozjemcą i dlatego drogą wyjątku należało uderzyć w szwajcarską federację (Schweizerischer Fussballverband), a nie jak zawsze w polską. Adrien Jaccottet, czyli prawnik z zawodu pracujący na 1/3 etatu w banku, przybył do nas w ramach wymiany arbitrów między krajami (mecz St. Gallen – FC Basel przypadł Danielowi Stefańskiemu). Wbrew nieprzychylnym głosom z trybun gwizdał całkiem przyzwoicie, a więc tak jak Japończycy, którzy kilka lat temu na podobnej zasadzie przylecieli popracować w Ekstraklasie. Czy w następnej kolejce też poprowadzi jedno ze spotkań?

5. Ruch bez wykończenia
Więcej obiecaliśmy sobie po jedynych w Ekstraklasie śląskich derbach. Więcej przede wszystkim po Ruchu Chorzów, który złapał formę i zaczął realnie myśleć o ósemce. Plany się jednak pokrzyżowały, bo zamiast trzech punktów z Piastem Gliwice jest tylko jeden. Szanse były. Jarosław Niezgoda, ten sam, który dotąd zdobył dziesięć bramek, zmarnował jeden na jednego. A Łukasz Moneta obił piłką słupek. O zachowaniu Stojana Vranjesa w końcówce meczu nie ma co nawet wspominać. Piąty raz z rzędu „Niebieskich” bez porażki, ale niedosyt ogromny.

Obrazek kolejki: Pan Stanisław, wierny kibic Lechii, wraz ze Sławomirem Peszką:

EKSTRAKLASA w GOL24

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 5 rzeczy, które zapamiętamy z 27. kolejki Ekstraklasy - Gol24

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki