Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

40 lat morsów w Gdańsku. Jak się dobrze przygotujesz, to zimna woda parzy jak wrzątek

Irena Łaszyn
Mors kąpie się wprawdzie przez cały rok, ale oficjalnie inauguruje sezon w pierwszą niedzielę października, a kończy - w ostatnią niedzielę kwietnia.
Mors kąpie się wprawdzie przez cały rok, ale oficjalnie inauguruje sezon w pierwszą niedzielę października, a kończy - w ostatnią niedzielę kwietnia. Monika Jankowska
Gdański Klub Morsów powstał czterdzieści lat temu. Obecnie należy do niego 380 osób. Doświadczeni członkowie klubu przekonują, że morsem może zostać każdy, ale trzeba uważać.

Czterdzieści lat temu była ich garstka, dziś Gdański Klub Morsów skupia 380 osób. Większość kąpie się tylko w niedzielę, ale są też tacy, którzy robią to codziennie. Twierdzą, że najlepiej jest wtedy, gdy słupek rtęci w termometrze oscyluje wokół zera.
Podobno morsa ciągnie do zimnej wody tak jak marynarza w rejs. Człowiek się uzależnia. Wskoczysz do morza dwa-trzy razy i już nie możesz przestać. Organizm sam się domaga.

- Zimna woda hartuje, reguluje ciśnienie, łagodzi stresy, nastawia pozytywnie do życia, daje witalność i urodę - wylicza Lech Szymaniuk, prezes Gdańskiego Klubu Morsów. - Zwłaszcza morska woda, bo w niej jest cała tablica Mendelejewa.
Prezes jest praktykiem, kąpie się zimą od 40 lat. Jego przykład dowodzi, że taka kąpiel krzepi. - Mam 68 lat, niezłą kondycję i o 21 lat młodszą żonę - zauważa.

Jeszcze więcej o zbawiennych skutkach zimowych kąpieli może powiedzieć Aleksander Panow, lekarz internista związany z Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku i mors z 49-letnim stażem.

- Miałem 16 lat, gdy zacząłem tę przygodę - wspomina. - To było w Rosji, startowałem późną jesienią w zawodach pływackich. Nie zauważyłem, że na wodzie jest lód. Tak mi się to spodobało, że potem kąpałem się już przez cały rok.

O Aleksandrze Panowie krążą legendy. Starsi pamiętają, jak próbował hartować synów. Najpierw w srogi mróz wystawiał dzieciaki na balkon, żeby je oswoić z zimnem.

Gdy odrobinę podrośli, przyprowadzał ich zimą na plażę. Twierdził, że to inwestycja w odporność.
Synowie, faktycznie, rzadko chorowali. Podobnie jak tata.
- Nadal się kąpią?
- Niestety, chyba skutecznie ich zniechęciłem - macha ręką Panow. - Teraz wolą inaczej spędzać wolny czas. A ja zanurzam się w Bałtyku regularnie.

Gdański Klub Morsów rozpoczął nowy rok kąpielą w Bałtyku [ZDJĘCIA,WIDEO]

Każdy może

Doktor Panow właśnie zakończył zajęcia z grupą, która zanim wskoczy do wody - gra na śniegu w piłkę nożną. To morsy, które na plaży w Jelitkowie pojawiają się najwcześniej i zanim nadciągną inni amatorzy kąpieli w lodowatej zatoce, już zbierają się do domu. Jest wśród nich 80-letni prof. dr hab. Jan Skokowski, emerytowany kierownik Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej Akademii Medycznej (dziś - UCK) w Gdańsku, aktualnie - prezes Stowarzyszenia Walki z Rakiem Płuca.

- Najważniejszy jest styl życia, a więc umiarkowany wysiłek fizyczny i niepalenie tytoniu - podkreśla prof. Skokowski. - Ale rozsądne morsowanie też jest dla zdrowia dobre.

Czy zimowa kąpiel jest dla każdego? - Raczej tak, ale nie wolno szarżować - przestrzegają morsy. - Wskakujemy do wody na minutę-dwie i natychmiast wyskakujemy. W zimnej wodzie się nie pływa. I konieczna jest gimnastyka. Zarówno przed kąpielą, jak i po kąpieli, bo organizm trzeba rozgrzać. Powinna ona trwać przynajmniej kwadrans. Taka zaprawa powoduje, że zimna woda wręcz "parzy".

Żeby nie spać

Wśród morsów przeważają osoby w sile wieku. Młodych jest niewielu, ale się zdarzają. Właśnie przybiega 11-letnia Gabrysia, która się kąpie razem z mamą. Stara się tu być w każdą niedzielę. Twierdzi, że nie marznie.

Pani Agnieszka, lat 30, przychodzi z koleżanką. - Trzeba coś robić, żeby w niedzielę nie spać - tłumaczy.
Alicja Mickiewicz morsuje od 14 lat, Elżbieta Aszyk - od 20. Obie po sześćdziesiątce. Wbiegają do wody, zanurzają się po szyję, zachęcają do wspólnej kąpieli. Tylko na fale radzą uważać, bo dosyć zdradliwe. - Woda wspaniała, aż pali - cieszy się 67-letnia pani Elżbieta. - Trzeba się ruszać, dbać o kondycję i sylwetkę. Kiedyś przychodziłam tutaj z mężem, gdy owdowiałam, przychodzę sama. Warto, nie znoszę leniuchowania.

Przy dużych mrozach amatorów zimowych kąpieli bywa mniej. - Niektórzy się oszczędzają, a ja wchodzę do wody bez względu na temperaturę - zauważa wysoki, wysportowany mężczyzna. - Kiedyś nawet pływałem pod lodem.
Nie chce się przedstawić. Proponuje: - Niech pani napisze "John Travolta".

Prezes Szymaniuk wszystkim zaleca ostrożność. W morsowaniu nie chodzi o bicie rekordów.
Aleksander Cierpicki, mors z 34-letnim stażem, z prezesem się zgadza, choć przed laty takiemu wyzwaniu nie potrafił się oprzeć. Pobił rekord stania na mrozie, trafił do Polskiej Księgi Rekordów Guinnessa. Po trzyminutowej kąpieli w przeręblu trochę się rozgrzał, a potem stał sobie w gatkach, jakby nigdy nic, rozmawiał z ludźmi. - Siedemdziesiąt minut wytrzymałem na tym mrozie - wspomina pan Aleksander - ale to mój prywatny rekord, nikomu nie polecam.

Dziś Aleksander Cierpicki ma 72 lata i, mimo cukrzycy insulinozależnej, nadal się kąpie.

Stuknęła czterdziestka

Gdański Klub Morsów powstał w 1975 roku, jako pierwszy w Polsce. - Zaczęło się od zimowych kąpieli w Brzeźnie - wspomina Aleksander Panow. - Początkowo była nas garstka, ale niebawem dołączyli inni. Pomyśleliśmy, że warto stworzyć klub. Zrobiliśmy to we trójkę, z Żenią Łatyszewem i Stanisławem Dziadoniem.

- W tym roku, 1 stycznia, odebrałem medal Prezydenta Miasta Gdańska z okazji 40-lecia Gdańskiego Klubu Morsów - mówi prezes Szymaniuk.

Najmłodszy mors ma osiem lat, najstarszy - 86. To Zbigniew Judka, rocznik 1929. Wprawdzie ostatnio do wody nie wskakuje, ale przychodzi regularnie na gimnastykę. Nawet w tęgi mróz sobie nie odpuszcza.

Wśród morsów są nauczyciele, lekarze, biznesmeni, urzędnicy. Dominują panowie po pięćdziesiątce, panie stanowią około 25 proc.

Szczególnie tłoczno bywa 1 stycznia, podczas kąpieli noworocznej. Część morsów przebiera się wówczas we własnoręcznie wykonane kostiumy, a Aleksander Cierpicki gra w wodzie na saksofonie, w towarzystwie Śnieżynek, Mikołajów, Neptuna, Prozerpiny i kibica Lechii w klubowych barwach. Kibic to Marek Deka, mors z ośmioletnim stażem i fan gdańskiej drużyny.
W Polsce jest około 50 klubów morsów, ale to ten gdański jako pierwszy został oficjalnie zarejestrowany i jako jedyny ma własną siedzibę. Prezes twierdzi, że ten domek kosztował go dużo zdrowia, osobiście doglądał budowy. Może nie jest duży, ale już nie trzeba mokrych majtek ściągać na mrozie, ku uciesze gapiów.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki