Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

37 Gdynia Film Festival. Z loży obserwatora

Henryk Tronowicz
Wybierając się co roku na festiwal do Gdyni, mam poczucie, że jadę na polowanie. Ale staram się pamiętać - nam do artystów strzelać nie kazano (choć coś powabnego, nie powiem, chętnie by się ustrzeliło).

Do ukochanej Gdyni zaglądam głównie na zwiad. Na ekranie wypatruję obrazów oryginalnych, uroków wizualnych, intelektualnej świeżości. Dawniej rzekłoby się - wypatruję sztuki, klasy, artyzmu. Wszak w Teatrze Muzycznym co drugi twórca to artysta.

37 festiwal filmowy w Gdyni. Zobacz, kto walczy o Złote Lwy

Po tygodniu wracam zazwyczaj lekko zniesmaczony. W poczynaniach naszych filmowców ciągle więcej ariergardy niż awangardy. Tej ostatniej często ani na lekarstwo. Jedni mówią, że wszystko to są rzeczy chybione, bo potem do kina na filmy laureatów i tak ludzie nie chodzą. Inni nie dają za wygraną i rok w rok regularnie zapewniają, że polskie kino właśnie się budzi, że ożywienie widać wyraźnie.

Tyle że na światowych festiwalach polskiego kina nie uświadczysz. Oczywiście, od światowych znawców zrozumienia takiego dzieła jak "Róża" nie wymagamy. Rok temu dali temu wyraz przy rozdziale nagród w Gdyni.

Czytaj też: 37 festiwal filmowy w Gdyni. "Jesteś Bogiem" i "Bez wstydu" na początek (ZDJĘCIA)

Tu wyznam, że od kilku dni usiłuję dobrać się do grubaśnego profesorskiego tomu "Kino klasyczne" (to część druga "Historii kina", wielce ambitnego opracowania pod patronatem Tadeusza Lubelskiego). Zamiast więc łazikować po festiwalach, powinienem się wgryzać w tajniki klasyki.

W swoim czasie w warszawskim Iluzjonie jej łyknąłem trochę. Ciekawe, gdzie z owym kanonem klasyki zapoznają się znamienite kadry młodych filmoznawców?

Czytaj też: Gdynia Film Festival: Te filmy poznamy dopiero na festiwalu

Tymczasem nieoczekiwanie natykam się na inny tom, w którym oto Tadeusz Konwicki z właściwą sobie subtelną elegancją oznajmia, że on troszeczkę naukowe podejście do sztuki olewa. To są jego słowa. To jest pogląd sędziwego pana Konwickiego, mistrza słowa, a zarazem doświadczonego filmowego konesera, który mówi, że w swoje filmy wkładał siebie i że te jego filmy stanowią jeden z dokumentów jego istnienia. Konwicki podnosi nas na duchu, kiedy powiada, że film jest od literatury trwalszy.

Twórca "Ostatniego dnia lata", ale też twórca "Lawy", przy kręceniu filmów popadał w konflikty z dźwiękowcami (kulis ujawnić nie chce), zaś nade wszystko ceni kino nieme. Natomiast modna dziś technika cyfrowa wydaje mu się trochę za bardzo wylizana.

W poniedziałek projekcje w Gdyni rozpoczęły się późno. Jutro podobno same rewelacje. Podobno niewylizane, szorstkie. Wśród nich film "Jesteś Bogiem" Leszka Davida, którego narracyjnej biegłości w filmie "Ki" rok temu jury nie doceniło.

Czytaj też: Michał Chaciński o Gdynia Film Festivalu 2012: Będzie kilka tytułów, które mogą skłócić widzów

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki