Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

36 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych: Prawdziwe oblężenie publiczności

Jarosław Zalesiński
"Sala samobójców" jest do tego stopnia na bakier z logiką, że kładzie to cały film
"Sala samobójców" jest do tego stopnia na bakier z logiką, że kładzie to cały film Materiały prasowe FPFF
Ponieważ do konkursu głównego tegorocznego festiwalu zakwalifikowano raptem dwanaście filmów, w piątek w Teatrze Muzycznym odbędzie się już tylko jedna projekcja - "Kret" Rafaela Lewandowskiego, z Borysem Szycem, laureatem nagrody aktorskiej na gdyńskim festiwalu przed dwoma laty.

Wieczorem w Teatrze Muzycznym pokazano "Różę" Wojciecha Smarzowskiego, który za każdym razem, gdy przyjeżdżał do Gdyni ze swoim filmem, zaczynając od "Wesela", jego debiutanckiej fabuły, a po raz drugi ze świetnym "Domem złym", powodował w Gdyni gorące dyskusje i zamieszanie. Dobrze by było, gdyby Smarzowski znów w Gdyni trochę namieszał, bo po obejrzeniu większości konkursowych filmów trzeba powiedzieć, że obrazy są raz lepsze, a raz gorsze, ale filmu wydarzenia do tej pory nie było.

Gdynia: Trzeci dzień 36. FPFF należał do aktorów

Chyba że za negatywne wydarzenie uznać pokazaną w czwartek na festiwalu "Salę samobójców" Jana Komasy. Nie można odmówić reżyserowi jak najlepszych intencji. Chciał zwrócić uwagę na ważny problem samotności młodych ludzi, którzy nie mając nikogo bliskiego w rodzinnych domach, wchodzą w internetowe światy, w których panuje cyberprzemoc, a real i wirtualna rzeczywistość łączą się w niebezpieczną mieszaninę. Kłopot w tym, że oba światy za bardzo pomieszały się też samemu reżyserowi. "Sala samobójców" jest do tego stopnia na bakier z logiką, że kładzie to cały film. Nie pomagają efektowne animacje z awatarami ani stylowa fryzura i kostium Jakuba Gierszały - choć trzeba przyznać, że to niewątpliwie największe designerskie osiągnięcie polskiego kina ostatnich paru sezonów.

Dzień drugi FPFF w Gdyni: "W imieniu diabła" i "Daas"

Problem "Sali samobójców" to także problem sporej części filmów pokazanych na tegorocznym festiwalu. Te historie są niestety mało wiarygodnie opowiadane. Ta przypadłość dotknęła też pokazany wczoraj "Lęk wysokości" Bartosza Konopki, reżysera nominowanego do Oscara dokumentu "Królik po berlińsku". Konopka w swoim fabularnym debiucie opowiedział historię szczególnej relacji syna i cierpiącego na chorobę psychiczną ojca. Grający ojca Krzysztof Stroiński potrafił, czasem naprawdę poruszająco, pokazać przemiany chorego człowieka, który od stanów furiackiej agresji wraca do psychicznej normalności, tonie w czarnej depresji i znowu podnosi się do życia. Gorzej poszło Konopce z ułożeniem całej historii syna i ojca. "Lęk wysokości" jest bardzo prawdziwy w pokazywaniu bezsilności, na jaką skazana jest rodzina człowieka, cierpiącego na chorobę psychiczną. Ale zakręty, skróty i zakosy, jakimi Konopka prowadzi tę historię, odbierają jej, no właśnie, wiarygodność. Szkoda tylko ciekawego aktorskiego duetu Krzysztofa Stroińskiego i Marcina Dorocińskiego.

Andrzej Wajda: Monica Bellucci mi nie odmawia

Choć film wydarzenie jeszcze się na festiwalu nie objawił, niezniechęcona publiczność wali na seanse drzwiami i oknami. Oblężenie, jakie przeżywa tegoroczny festiwal, a także liczba najbardziej znanych ludzi polskiego filmu, którzy pofatygowali się do Gdyni, są wydarzeniem samym w sobie.
Laureatów Konkursu Młodego Kina oraz nagród pozaregulaminowych poznamy już dzisiaj. A komu dostaną się w tym roku Złote Lwy, dowiemy się w sobotę na finałowej gali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki