Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

31 sędziów z Pomorza znalazło się na tzw. liście Zaradkiewicza. Senator: to próba odwrócenia uwagi od KRS

Karol Uliczny
Karol Uliczny
Kamil Zaradkiewicz
Kamil Zaradkiewicz Bartek Syta
31 sędziów sądów różnego szczebla z terenu woj. pomorskiego znalazło się na tzw. liście Zaradkiewicza. Żaden z ujętych w spisie nie pełni obecnie funkcji we władzach którejś z jednostek. Zdaniem senatora Sławomira Rybickiego, opublikowanie nazwisk to wyjątkowo nieodpowiedzialna próba odwrócenia uwagi od problemów KRS.

6 grudnia portal wpolityce.pl opublikował nazwiska 746 sędziów, którzy swoje nominacje uzyskiwali od Rady Państwa w czasach PRL i do dziś orzekają w polskich sądach. Jak stwierdzono, ich upublicznienie może mieć „niebagatelne znaczenie dla procesu dekomunizacji” wymiaru sprawiedliwości. Listę przekazał portalowi prof. Kamil Zaradkiewicz, sędzia Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, który kilka dni wcześniej zwrócił się o jej opracowanie do wiceminister sprawiedliwości.

- Nie mam nic przeciwko, by ujawniać takie listy, skoro ostatnio tak dużo mówi się o transparentności życia publicznego - mówi poseł Kazimierz Smoliński z PiS. - Chcemy dokonywać zmian, odciąć się od PRL-u i pokazać, że działamy w nowym systemie. Mam wątpliwości czy sędziowie z tej listy, którzy są w wieku emerytalnym, powinni dalej orzekać.

Wśród 746 nazwisk znajduje się 31 sędziów z terenu woj. pomorskiego. Żaden z nich nie pełni obecnie funkcji we władzach sądów, są jednak np. przewodniczącymi wydziałów. Dotyczy to m.in. Sądu Okręgowego w Gdańsku czy Sądu Rejonowego w Lęborku. Tzw. lista Zaradkiewicza obejmuje m.in. dziesięciu sędziów Sądu Administracyjnego w Gdańsku, siedmiu Sądu Okręgowego, czterech Sądu Okręgowego w Słupsku, po dwóch w Sądach Rejonowych w Malborku oraz Starogardzie Gd.

Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, stworzenie listy to kolejny - po aferze hejterskiej w ministerstwie oraz kampanii Polskiej Fundacji Narodowej - atak na środowisko sędziowskie.

- To forma stygmatyzowania - ocenia prof. Ćwiąkalski. - Opublikowanie nazwisk nie ma praktycznie żadnego znaczenia, bo przecież w okresie PRL-u ci sędziowie musieli orzekać w sprawach rozwodów czy o spowodowanie wypadków i dziesiątkach innych. Miałoby to znaczenie, gdyby któryś z nich sprzeniewierzył się swojemu zawodowi.

Z kolei senator Sławomir Rybicki z PO uważa, że opublikowanie nazwisk to próba odwrócenia uwagi od bieżących problemów związanych z KRS oraz sędziami powołanymi przez tę radę, których orzeczenia mogą być kwestionowane przez strony procesu.

- Widzę tutaj wyraźnie kontekst związany z orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości UE, który mówi o tym, że dzisiejsza KRS, ukształtowana przez polityków, nie spełnia swojej funkcji niezależności - mówi senator Rybicki. - To hipokryzja polegająca na odwróceniu uwagi od tej bardzo ważnej sprawy. Daleko idącą nieodpowiedzialnością jest, że za pośrednictwem listy sugeruje się obywatelom, że mamy do czynienia z jakąś podejrzaną grupą ludzi. Sam fakt powołania w okresie PRL-u nie czyni z nich gorszych sędziów.

8 grudnia sędzia Zaradkiewicz poinformował, że zwrócił się także o udostępnienie informacji o ewentualnych powołaniach w okresie PRL orzekających sędziów w Sądzie Najwyższym, Trybunale Konstytucyjnym, Naczelnym Sądzie Administracyjnym oraz w sądach wojskowych.

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki