Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To cud, że pałac stoi do dziś. Ponad sto lat od potężnego sztormu w Łebie

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Kto nigdy nie widział tego pałacu, koniecznie musi to zrobić. Mowa o hotelu Neptun w Łebie.  Do dziś budzi zachwyt.
Kto nigdy nie widział tego pałacu, koniecznie musi to zrobić. Mowa o hotelu Neptun w Łebie. Do dziś budzi zachwyt. Archiwum, UM Łeba, muzeum, biblioteka,
Ponad 100 lat temu "Niedźwiedzia fala" uderzyła w Łebę. To cud, że ten pałac stoi do dziś! Właściciel Neptuna postanowił sprzedać budynek, interes życia zrobił jego bliski przyjaciel. I zaczęła się sądowa batalia.

Kto nigdy nie widział tego pałacu, koniecznie musi to zrobić. Mowa o hotelu Neptun w Łebie. Do dziś budzi zachwyt. - Jest cudowny, to nasza wizytówka - mówią zgodnie łebianie. - To sztandarowy budynek Łeby. Łeba bez niego nie była by taka sama. A jak się zaczęło?

Dom kuracjuszy - hotel Łeba

Rozwój turystyki w Łebie nastąpił tuż po doprowadzeniu do miasta linii kolejowej. W 1899 roku na łebską stację wjechał pierwszy pociąg. Atrakcyjność miasta wzrosła też po przystąpieniu do Niemieckiego Związku Kąpielisk Bałtyckich (niem. Verband Deutscher Ostseebäder). Łeba znalazła się również w katalogu rozpowszechnianym w kilkudziesięciu dużych miastach europejskich. Ówcześni ludzie interesu dostrzegli walory turystyczne miejscowości budując infrastrukturę hotelową. I właśnie w 1907 roku został oddany do użytku hotel Neptun. Nic więc dziwnego, że do dziś jest najbardziej reprezentatywną willą w mieście. Często mylnie nazywana była pałacem Goeringa. Co ciekawe, okazały budynek postawiono zaledwie w rok. Dokładnie w lipcu goszczono pierwszych turystów. Jego pierwszym właścicielem był baron von Massow. Wtedy willa nosiła inna nazwę – „Kurhaus”, czyli dom kuracjuszy.

Historia wyjątkowego, łebskiego hotelu jest bardzo niezmiernie interesująca. Baron von Massow najwyraźniej nie znał się na budownictwie, nie docenił też siły żywiołu. Kłopoty przyszły szybko. Już 1911 roku silny sztorm dość mocno uszkodził hotel. Kolejny, który przyszedł dokładnie 9 stycznia 1914 roku. Nazwany „Niedźwiedzią Falą” szalał aż do 11 stycznia i dokończył swojego niszczycielskiego dzieła. Skarpa przy hotelu została zniszczona. Właściciel obawiał się, że hotel może runąć lub "spłynąć do morza". Zdecydował się na szybką sprzedaż wyjątkowej posiadłości. Do transakcji doszło już kilkanaście dni po sztormie. Cena była niezwykle niska. Zapłata miał się równać wartości terenu i materiału rozbiórkowego.

Oszustwo, czy nos do interesów

Nosa do interesów miał Maximilian Nitschke, człowiek niezwykle majętny i wpływowy. Przekonał barona, prywatnie swojego dobrego znajomego, że willa to praktycznie ruina i kupił ją za przysłowiowe grosze. Massow był przekonany, że Nitschke natychmiast hotel rozbierze. Zdziwił się, gdy przy pałacu rozpoczęto prace remontowe. Wokół posadzono wiele drzew, wybudowano też betonową ścianę oporową. Już rok później obiekt znów przyjmował gości. Każdego roku na wiosnę zatrudniał kilkaset ludzi, którzy zajmowali się refulacją plaży.

Baron poczuł się oszukany i wykorzystany. Sprawiedliwości szukał w sądzie. Spór trwał ponad dwadzieścia dwa lata. Ku zdziwieniu Massowa sąd przyznał rację kupującemu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: To cud, że pałac stoi do dziś. Ponad sto lat od potężnego sztormu w Łebie - Głos Pomorza

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki