Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

10 milionów za śmierć, czyli umarła, aby mogli żyć... w luksusie

Maciej Pawlikowski
Pomysł na interes życia państwa S. był prosty. Wystarczyło, że jedno z nich umrze. Resztę, czyli wypłatę gigantycznych odszkodowań, miały już załatwić firmy ubezpieczeniowe. Gdyby nie policja, która pokrzyżowała zamiary małżeństwa z Chojnic, ich plan mógłby udać się w pełni.

3 lipca tego roku Dorota S. zmarła w Chojnicach. Jak wynikało z lekarskiej dokumentacji, powodem jej śmierci był wylew krwi do mózgu. Wcześniej kobieta ubezpieczyła się na życie w 14 różnych firmach na terenie kraju. Jej mężowi gwarantowało to w sumie 10-milionowe odszkodowanie.

100 tys. zł - tyle przedsiębiorczą parę z Chojnic kosztowało wystawienie karty zgonu

"Zrozpaczony" 44-letni Dariusz S. uzbrojony w akt zgonu swojej ukochanej, a także pozostałe niezbędne dokumenty, zaczął się domagać wypłaty pieniędzy. Od dwóch ubezpieczycieli otrzymał 400 tysięcy złotych. Zdążył złożyć sześć kolejnych wniosków o rekompensatę.

W środę, w trakcie załatwiania formalności związanych z wypłatami z pozostałych firm (z którymi przed "śmiercią" jego żona podpisała stosowne umowy) został zatrzymany przez policjantów z Chojnic (nad tą sprawą pracowali ze swoimi kolegami z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku).

Zarzuty, jakie usłyszał mężczyzna, to wyłudzenie i próba wyłudzenia odszkodowania. Okazało się bowiem, że Dorota S. umarła tylko na papierze. Niedoszła nieboszczka przebywa teraz najprawdopodobniej za granicą i na zdrowie raczej nie narzeka. Jak mówią policjanci, jej zatrzymanie jest tylko kwestią czasu. Małżeństwo sfingowało śmierć kobiety, by zarobić fortunę na nowe życie poza granicami kraju. Ich syn jest obecnie poszukiwany za rozboje.

- Dariusz S. tłumaczył, że pieniądze otrzymane od ubezpieczycieli miały umożliwić jego rodzinie wyjazd z Polski i rozpoczęcie nowego życia poza granicami kraju - potwierdza nadkomisarz Jan Kościuk, rzecznik pomorskiej policji.

Policjanci, przeszukując mieszkanie Dariusza S., a także jego rodziców, znaleźli wiele dowodów potwierdzających planowane oszustwo. Wśród dokumentów były bowiem polisy ubezpieczeniowe Doroty S., rejestr opłacanych składek, a także notes z zapiskami o kwotach ubezpieczeń.

Rodzinie pomagał neurolog Bartosz W. z Bydgoszczy, który za 100 tysięcy złotych wystawił fałszywą kartę zgonu Doroty S. Neurolog pracował na umowę zlecenie w chojnickim szpitalu. Dariusz S. był prawdopodobnie jego pacjentem. W taki sposób mężczyźni mieli się poznać. Kontakty, zdaniem funkcjonariuszy, utrzymywali na stopie prywatnej. Karta zgonu miała być wystawiona w mieszkaniu chojniczan.

Nieuczciwego lekarza policjanci już zatrzymali. W jego mieszkaniu odnaleźli 80 tys. zł w różnych walutach. Prawdopodobnie były to pieniądze z łapówki. Neurolog, który poświadczył nieprawdę, został objęty decyzją sądu nadzorem policyjnym. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Mąż Doroty S. jest natomiast aresztowany na trzy miesiące. Za wyłudzenie odszkodowania grozi mu do 12 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki